Rozdział 2. "Okno Albo Drzwi. Zdecydowanie Okno."

410 27 50
                                    


W pomieszczeniu panowała duchota pomimo stale działającego, małego wiatraka stojącego na jednej z szafek z dokumentami, stojącej pod ścianą. 
Sam gabinet był dość mały, a większość przestrzeni zajmowało wielkie biurko z ciemnego drewna, zawalone stosami książek oraz dokumentów różnego rodzaju. 

- Jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że zdecydowałaś się wybrać naszą szkołę.- Odezwał się dyrektor Slimovitz, przepychając się pomiędzy szafką, a wspomnianym wcześniej biurkiem, by w końcu zasiąść na starym, skórzanym fotelu, pamiętającym lepsze czasy. 

Ran jednak w tym momencie rozmyślała o ucieczce z tego miejsca. Rozważała pomiędzy ucieczką poprzez okno, co bądźmy sobie szczerzy nie było by łatwe zważając na to, że na jej drodze znajdowało się biurko z siedzącym za nim, o dziwo bardzo pozytywnym dyrektorem, oraz drzwi, które znajdowały się tuż za nią. 

Jednak ucieczka oknem, bądźmy sobie szczerzy, byłaby zdecydowanie bardziej widowiskowa. W końcu jak już wyjść to z klasą, prawda?

- Jestem pewny, że gdzieś tu położyłem twój plan zajęć.- Wymamrotał Slimovitz, wertując rozrzucone na biurku kartki, co skutkowało z ich lądowaniem na podłodze.- Ah! Tu jest!

Wyciągnął dłoń z kartką zawierającą plan zajęć w stronę nastolatki. 

- Jesteś w klasie pana Bannister'a i wygląda na to, że jego klasa ma aktualnie godzinę wychowawczą.- Klasnął podekscytowany w dłonie.- Świetnie się składa! To dobry moment byś poznała swoich przyszłych kolegów i koleżanki!

Ranellie spojrzała na trzymaną przez siebie kartkę, po czym ponownie podniosła wzrok na mężczyznę. 

- Um, no dobra. Skoro pan tak uważa...

Musiała to zdzierżyć. Jakoś.

- Zatem powie mi pan gdzie jest sala numer 16?- Spytała speszona. Miała cień nadziei, że dyrektor zdecyduje się ją tam osobiście zaprowadzić. Nie widziało się jej ponowne błądzenie po niekończących się korytarzach tego jakże zacnego budynku. 

Niestety nadzieja matką głupich.

- Oh, to w dół korytarza, przed ostatnia sala na lewo. Jestem pewny, że trafisz.- Slimovitz ponownie się beztrosko uśmiechną, na co tylko mogła odpowiedzieć niepewnym, krzywym uśmiechem.

Czyli jednak prawdopodobieństwo, że mogła się po raz drugi tego dnia zgubić, istniało. Ale w sumie instrukcje wcale nie wydawały się być jakoś bardzo trudne.

Podziękowała mężczyźnie, po czym opuściła duszny gabinet. Wcześniej się żegnając, rzecz jasna.

Jak ten człowiek jest w stanie tam oddychać i normalnie funkcjonować, to ja nie wiem pomyślała, kręcąc głową.

Ruszyła w dół korytarza i o dziwo bez problemowo znalazła salę z numerem szesnaście. No, prawie bez problemowo. Po drodze udało jej się wejść w śmietnik, który ktoś postawił na środku, a że jej uwaga była skupiona tylko i wyłącznie na szukaniu sali wniosek nasuwa się sam.

Zapukała po czym słysząc dość ostre, przytłumione "Wejść!", otworzyła drzwi. 

- Dzień dobry?- powiedziała, rozglądając się po klasie i siedzących w niej, znudzonych do granic możliwości uczniach, siedzących w swoich ławkach.

Uwaga całej klasy natychmiast przerzuciła się na nią i nagle, jakby znikąd, pojawiła się przed nią sylwetka, wysokiego, blond-włosego mężczyzny. Od razu można było się zorientować, że musiał to być Pan Bannister.

- Ty to?- spytał szorstko, splatając ramiona na swojej klatce piersiowej, czekając na odpowiedź.

Brunetka przełknęła głośno ślinę, chcąc pozbyć się guli powstałej w jej gardle. 

𝕋𝕙𝕖 𝔹𝕠𝕠𝕜 ℕ𝕠𝕥 𝕐𝕖𝕥 𝕎𝕣𝕚𝕥𝕥𝕖𝕟 | Randy CunninghamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz