Rozdział 1

15.2K 443 12
                                    

Hazel 

               Leżałam na łóżku i patrzyłam się w sufit. Nie wyobrażałam sobie życia. Była tylko czarna dziura. Pustka. Nic nie zmieni tego, że czułam się jak śmieć. Nadal pamiętałam ten dziki i nieobliczalny wzrok. Czasem wydawało mi się, że ON wciąż gdzieś tam był. Na ciele nadal czułam jego ręce. Nie miałam na nic siły. Nie chodziłam do szkoły, nawet z pokoju się nie ruszam. Czeka mnie wizyta na komisariacie i jeszcze jakieś badania w szpitalu. Nie chcę tam iść, chcę tylko, by dali mi święty spokój. Cudem udało mi się uciec przed policją i sanitariuszami. Ktoś zadzwonił do władz, ale nie pomógł mi, gdy ON robił mi krzywdę. Przestałam ufać ludziom.

                Ktoś wszedł do pokoju i zmusił mnie, bym otworzyła oczy. Nawet ta czynność była trudna. Miałam zastałe mięśnie.

- Kochanie, śpisz? – Nie, tak tylko sobie tu leżę.

- Nie.

- Przyniosłam ci obiad.

-Nie jestem głodna. – Nie lubiłam, kiedy mi wciskali coś na siłę.

- Musisz jeść, chociaż coś skubnij. – Widziałam w jej oczach smutek. Była moja matką zastępczą i chyba w pewnym stopniu czuła się odpowiedzialna za to, co mi się stało.

                  Odwróciłam się do niej plecami i czekałam, aż sobie pójdzie. Po dwóch minutach poddała się i wyszła. Oczywiście zostawiła tę tacę z obiadem, jakby miała nadzieję, że cokolwiek z tego ruszę. Niestety będę musiała ją rozczarować. Wszystko straciło sens, teraz nic nie ma dla mnie znaczenia. Próbują mnie wcisnąć na terapię u psychiatry, chcą, bym z kimś o tym porozmawiała. Tylko nie biorą pod uwagę jednej rzeczy: ja nigdzie się nie wybierałam.

                    Moje rozmyślania znów ktoś przerwał. Gdy podniosłam wzrok ujrzałam brata. No on też ma wyczucie czasu, nie umiał sobie znaleźć miejsca w domu.

- Hej siostra, jak się czujesz?

                  Czułam się po prostu genialnie. Nie widać?! Oczywiście nie mogę mu tego powiedzieć. Zamiast tego szukałam w głowie tych dwóch wyuczonych słów.

- W porządku. – Nie wiem, co dalej powiedzieć zresztą tak, jak on sam. Zatem siedzieliśmy w ciszy przez kilka minut.

               Irwin bawił się przez chwilę swoimi rękami i nerwowo zerkał to na mnie to na okno. Nie wiem, czemu wpatrywał się w nie z takim entuzjazmem . Nagle zerwał się z miejsca, jakby ktoś go gonił. Dopadł okna i rozsunął rolety, i otworzył je. Świeże, a zarazem zimne powietrze wtargnęło do pokoju. A ja coraz bardziej zagłębiłam się w łóżku.

- Po co otworzyłeś te okno? – Teraz mi zimno. Kołdra nie jest wystarczająco ciepła. Chyba trzeba będzie kupić nową.

- Chciałem wpuścić do tego pokoju trochę światła, poza tym jest tu zaduch. Nie czujesz tego?

- Nie, nie czuję. Poprosisz Larisse, by kupiła nową kołdrę?

- A ta już nie daje ciepła? –Zrobił zdziwioną minę, a mnie to nie rozśmieszyło, jak dawniej.

- No właśnie nie.

                    Pokiwał głową i ruszał ustami, pewnie to sobie wszystko układał w głowie. To do niego podobne. W końcu to poukładał i wyszedł z pokoju już nic nie mówiąc. Znów zostałam sama w czterech ścianach. Wyszłam z łóżka i od razu musiałam złapać się za szafkę nocną. Nic nie jadłam od kiedy ten potwór zrobił mi krzywdę. Nie potrafię niczego przełknąć. Jedzenie smakuje, jak papier. Gdy odzyskałam nieco równowagi oderwałam się od szafki i skierowałam się do okna. Idąc drżały mi nogi, nie wiedziałam czy zaraz upadnę. Na szczęście udało mi się dojść i zamknąć je. Nareszcie nie będzie zimno. Zasunęłam z powrotem rolety i już miałam wrócić do łóżka, gdy zauważyłam swoje odbicie w lustrze. Ubrania na mnie zwisały, a ja zaczynałam przypominać szkielet. Dosłownie. Mogłam policzyć swoje żebra. Wyrwałam się z tego amoku i powłócząc nogami, by wrócić do kojącego ciepła. Zanurzyłam się w kołdrze, a oczy same zaczęły się zamykać. Nie usiłowałam walczyć ze snem. Pozwoliłam sobie odpłynąć w objęciach Morfeusza.

Diablo    (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz