Rozdział VI

118 5 0
                                    

~Tak tylko mówię na wstęp - serdecznie dziękuję za wbicie 300 odsłon! Kolejny cel - 1000! Wypowiedzcie się w komentarzach, co chcecie abym dodał ;) ~

***

- Nadszedł ten dzień, gdy Oarai utraci całą sławę zdobytą w ciągu jednego roku i zostanie pokonane w mistrzostwach kraju. I to na samym początku! Rozegrajmy to tak dobrze, jak rok temu w meczu przyjacielskim, z klasą ale porządnie! - Wygłosiła krótką, acz trafną przemowę Darjeeling.

- I nie wylejcie herbaty, bo przewodnicząca was zabije. - Zażartowałam.

Wszystkie się zaśmiałyśmy, co było do przewidzenia. Staliśmy przed swoimi czołgami, na jakimś polu pod Oarai, kilkaset metrów od nas była drużyna stąd. Ich nowiutkim czołgiem okazał się VK 16.02 Leopard, prototypowy niemiecki czołg rozpoznawczy. Zabawa w ściganie się z nim będzie przednia! W dodatku są dwa, więc i my i Rose będziemy miały co robić. Z tego co słyszałem w ich składzie znalazły się również Pz. IV, Tiger Porsche, StuG III, Hetzer, Typ 89, B1, Typ 3 Chi-Nu oraz M3 Lee. Po naszej stronie oczywiście Black Prince, cztery Matildy, trzy Shermany Firefly oraz dwa Crusadery.

- No dobra dziewczyny, plan jest taki że najpierw jedziemy do miasta i tam spróbujemy ugrać coś z użyciem pancerza Prince'a i Matild oraz działami Shermanów a Crusadery okrążą wówczas wroga. Czyli krótko mówiąc tak jak ostatnio z Bonple. Yes? - Usłyszałam w słuchawkach głos Darjeeling.

- Yes! For the Queen and the Empire! - Zakrzyknęłyśmy zgodnie.

Cieszyłam się jak dziecko. W końcu rozgrywka z Oarai! To jak dostać wieeelkiego lizaka. Może to nie to samo co z legendarnym Kuromorimine, ale dalej jednak powinno być ciekawie skoro w tamtym roku dziewczyny rozwaliły wszystkie drużyny w wielkim stylu. Teraz mamy w dodatku nowiutkie czołgi, świetnie wyszkolone załogi no i... Wittmanna, czyli mnie, chociaż wiele to chyba nie będzie wnosiło. Tak czy siak powinno pójść jak po maśle. Może i one są też doświadczone, choć nie tak jak my, i także mają dobre czołgi, ale powinnyśmy to wygrać.

- Najbardziej się boję, że wpadniemy na Miho. - Zagadała do mnie Rose. - Będzie trudno walczyć z takim talentem.

- Spokojnie Rosee, mamy przecież Wittmanna! - Zaśmiała się Eiko, akurat jechała tuż obok nas.

- A daj se spokój Carius! - Wydarłam się na nią. - Ty też postaraj się w końcu wykazać czymś więcej niż wpierdalaniem się w ISU!

- Spokojnie siostryyy! Nie drzyjcie się tak! - Powstrzymując śmiech uciszyła nas Rosehip, a przynajmniej spróbowała.

- OKEJ! - Krzyknęłyśmy na nią jednocześnie. Wszystkie załogi w okolicy zaśmiały się.

Nastroje są dobre, więc szanse na wygraną cały czas rosną. W końcu dobre nastawienie to połowa sukcesu! Mam tylko nadzieję, że nasze główne siły przytrzymają zespół z Oarai, tak abyśmy z Rose zajechały je i urządziły sobie strzelnicę. Mimo, że przy przytomności większości ich drużyny taki scenariusz był mało prawdopodobny, liczyłyśmy bardzo na taki rozwój sytuacji.
Po jakże nudnym wstępie, czyli podaniu sobie dłoni etc. etc., pobiegłyśmy do oddalonych o kilka kilometrów czołgów oraz zgodnie z planem pojechałyśmy do miasta. Oczywiście informacje co do maszyn wroga były prawdziwe. Wjechałyśmy od południa, swoją drogę nawet ładne miasteczko. Minęłyśmy jakieś tam sklepy i domki po czym trafiłyśmy na jakieś duże skrzyżowanie. Nagle znikąd przyleciał pocisk, ma moje osiemdziesięcio-ośmio milimetrowy.
Czyli Oarai już tu jest.
- Firefly'e na tył, my na przód a Matildy za nami! Rose i Eiko objechać ich! - Usłyszałam w słuchawce głos Darjeeling. - Kątuuuj! - To już ciszej, bo pewnie rozkaz do kierowcy.
- No Żelazna, ruszamy.
Ruszyłyśmy za Rose, w szyku, że tak ujmę kaczym, na pełnym gazie. Wychyliłam się przez właz, ona także.
- A jak napotkamy Leopardy?! - Krzyknęłam, silniki Crusaderów są wbrew pozorom głośne, tym bardziej że nasze są podrasowane a i tak mechanicy planują wstawienie potężniejszych.
- No zgaduj, przecież nie napijemy się z nimi herbaty! Przywitamy ich konkretną salwą przeciwpancernych!
- Fuck yeah!
- No i to mi się podobaaa!
Trochę nam zajęło spotkanie kogokolwiek. Zgadnijcie kto nam wyjechał na spotkanie, nie, nie Leopardy.
Wyjechał na nas M3 Lee!
Wbrew pozorom, to dość potężny czołg. Jedno działo 75 milimetra w kadłubie a drugie 37 milimetra w wieży, plus parę kaemów. Na plus można też dać jego względnie dobrą mobilność. Ogromnymi minusami jednakże jest papierowość tego czołgu, jego wysokość oraz liczba załogi.
Po chwili tuż obok wybuchł haek* wystrzelony z siedemdziesiątki piątki. Gruzu poleciało że hoho, więc schowałam się w środku.
- Celuj w pancerz na prawo od haubicy, przeciwpancerny ładuj.
- Ta jest. Gotów!
- Fire!
Lee w tym czasie oddał parę strzałów, raz nawet w nas trafili ale pocisk musiał być tego mniejszego kalibru bo było słychać rykoszet od wieży. Natomiast w momencie gdy my strzeliłyśmy w pancerz tuż obok działa Rose uderzyła w kadłub z drugiej strony i wystrzeliła. Po opadnięciu pyłu zobaczyłyśmy biała flagę. Przybiłam piątkę z działonową i ruszyłyśmy dalej, Rosehip znów prowadziła.
Tym razem praktycznie od razu wpadły na nas Leopardy. W dodatku od tyłu.
- Zyzgakuj, zygzakuj do cholery! - Krzyknęłam obracając wieżę. - Odłamkowym ładuj, strzelać bez rozkazu!
- Yeah!
Poleciały pociski, drugi Crusader strzelał również. Wywiązała się konkretna wymiana ogniowa, oni próbowali nas trafić a my ich spowolnić. Naczy co do Rosehip nie wiem, ale my na pewno.
- Stój! Przeciwpancerny ładuj i w gąskę! Ruszaj od razu po strzale!
Gwałtownie stanęliśmy, Kiyo załadowała pepanc i strzeliła w Niemca po lewej, chyba trafiliśmy bo stanął w miejscu i jakby nim zarzuciło. Nie było czasu na dobicie go bo od wieży znów odbił się pocisk. Tak czy siak i tak został już tylko jeden.
- Debile, to nowiutki lakier jest! - Zdenerwowała się Miko, przez co prawie wjechała w budynek.
- Uważaj trochę! Jaki teraz załadować?
- Poczęstuj ich jeszcze gruzem. - Zaśmiałam się.
Kiyo wzięła to na serio, więc załadowała odłamkowy, wycelowała i strzeliła w jakiś budynek. Na Leo w którego strzelaliśmy posypał się gruz i to sporo gruzu. Tym razem ewidentnie tą sztukę wyłączyliśmy z gry. Wróciliśmy więc pędem do pierwszego zajeżdżając go z dwóch stron.
- To teraz trzeba wracać na tamten plac...
- Na moje teraz w prawo.
- Skąd ta pewność?
- Bo widzę tam StuGa.
- Oh.
Cała reszta się zaśmiała, a my razem z Rosehip zastanawiałyśmy się o co im chodzi.
- Na moje oko są dobre 200 metrów od nas, jakieś 2 metry od środka ulicy, celuj w środek nadbudówki. - Rozkazała Rosehip.
- Wycelowane, załadowany przeciwpancerny!
- Okeeej! No, przygotować się do równoczesnego strzału, na trzy. One... Two... Three, fire!
Dwa pociski poleciały prawie jednocześnie. Erwin i spółka chyba nie wiedziały czym dostały. Kawałek dalej stała cała reszta, w tym Pz. IV i Tiger P.
- Rose, podjedźmy bliżej i zróbmy prawdzie zamieszanie, co Ty na to?
- Czemu nie! Przygotujcie granaty dymne i pociski przeciwpancerne! Darjeeling, tu Rosehip, za dwie minuty wstrzymajcie ogień, powtarzam wstrzymajcie ogień za dwie minuty.

Ruszyłyśmy tuż po tym. Gdy tylko dojechałyśmy na odległość 10 metrów, dalej niezauważone, otworzyłyśmy ogień i wystrzeliłyśmy granaty dymne. Dziewczyny z Oarai całkowicie się chyba tego nie spodziewały, zanim jeszcze dym się podniósł zobaczyłam białą flagę na B1. Gdy tylko pojawiła się zasłona dymna, starałam się tak kierować Miko tak żeby nie wjechała na nic. Oczywiście wjechałyśmy na jakiś czołg, od razu strzelając w niego i cofając się. W sumie to nawet kilka akcji takich było. W pewnym momencie usłyszałam krzyk Rosehip w słuchawce, czyli pewnie oberwały. Chwilę po tym zasłona opadła - od naszego zespołu odgradzały nas wraki Tigera, B1, Hetzera i Crusadera Rose. W ten sposób utworzyła się, można by rzec, mini arena. Zgadnijcie, kto tu z nami utknął? No oczywiście, że Pz. IV!

Nosz cholera jasna.

- Darjeeling, zdołacie nam jakoś pomóc? Ile z was zostało?

- Obawiam się, że nie Wittmann. My i Sherman Twojej siostry tylko.

- Dobra, jakoś to ugramy. No dziewczyny, zaczynajmy. Kiyo przeciw pacerny oczywiście. Miko, możesz zadriftować tak, abyśmy znalazły się centralnie za Panzerem? Użyjemy ich własnej broni przeciwko nim!

- Jasne. Powiedz tylko kiedy.

Przez cały ten czas bawiłyśmy się z wrogiem w berka, strzelając ciągle.

- Kiyo, wieża na wprost! Miko... TERAZ!

I weszłyśmy w drift, spod gąsienic posypały się iskry. Nie mam pojęcia czemu, ale Miho się nie spodziewała, że użyjemy na niej jej własnej sztuczki.

- FIRE!

Trafiłyśmy prosto w środek kadłuba z tyłu, na Panzerze biała flaga pojawiła się momentalnie. Wychyliłam się z włazu, z przekrzywionym beretem i cała spocona. Po chwili wyskoczyłam jak szalona i równie szalenie się cieszyłam. Po chwili przyleciała Rosehip i mocno mnie przytuliła. Po uroczystym zakończeniu meczu podeszła do mnie Miho.

- Gratulacje, Wittmann. Nie wiem jak mogłam sądzić, że w tym roku z wami wygramy. Ładnie wykorzystałyście nasz manewr.

- Oj nie przejmuj się, w następnym roku na pewno wam się uda. A dziękuję.

- No, to powodzenia dalej! Następny mecz będziecie miały zapewne z Pravdą, więc się wam przyda! - Powiedziała odchodząc.

- Dzięki!

Po tym ruszyłam z załogą, Rosehip i Eriko na wzgórze, z którego było widać zachód Słońca. Obejrzałyśmy go oczywiście z herbatką świętując zwycięstwo. Gdy Słońce zaszło, cała reszta się obróciła tyłem do naszej gwiazdy aby wejść do naszego Crusadera, jednakże ja dalej się na nią patrzyłam. I zauważyłam coś, co każdemu głupiemu wydawałoby się fatamorganą.

Zielony błysk po schowaniu się Słońca.

Ja jednak wiedziałam, że to coś znaczy, tak jak w "Piratach z Karaibów" znaczyło to powrót kogoś zza światów...

E tam, bajdurzenie. Pewnie przywidziało mi się tylko.

Na pewno przywidziało.

Prawda?

*haek - chodzi tu o pocisk HE czyli high-explosive czyli tłumacząc na polski odłamkowo-burzący

TankgirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz