#101

2.4K 213 22
                                    

Miniaturka 2/3

-Dzień dobry!-powitał go entuzjastycznie znany głos, a Eleven wrzasnął, podrywając się do pionu.
-GNOJU! WREDNY DZIADU! PIZDO OBSRANA!
-Spałeś?-zapytał niewinnie.
-NIE, KURWA, PILNUJĘ ŻEBY NA TYM KAWAŁKU PODŁOGI NIE OSIADŁ KURZ!
-Dobrze, dobrze, przestań krzyczeć. Zmiana czeka.
-Bo co mi, kurwa, zrobisz? Co, Ennard?
Nie miał pojęcia, skąd się wzięła ta nagła odwaga, ale teraz go to nie obchodziło. Przeszedł tyle tego shitu, że powoli przestawało robić to na nim wrażenie. Wszystkie części fnaf'a, Sophie, Popgoes, Chello Nibor, Wick, Welcome to the Game... Kij z tym, że to był real, nie gra. Przeżył tamto, przeżyje i to.
-Kombinuj dalej.
-Gówno. Prawda. Baby jest dobra. Jesteś Ennardem albo jej starszym bratem.
Tamten się zaśmiał, ale w tym śmiechu była jakaś niepewność.
-Trafiłem? Które? No weź, to nic nie zmieni.
-Zmiana albo minireeny, wybieraj.
-Dupek. Teraz Ballora i Freddy, o ile dobrze pamiętam?
-Tak. I Foxy.
-Najgorszy skurczybyk z animatronów.
-Czy ja wiem... Ja go lubię. To mój ulubieniec.
Eleven uśmiechnął się lekko. Domyślił się. Marny powód do radości, biorąc pod uwagę sytuację, ale kij z tym.
-Nie Ennard. Brat Baby.
-Tak?
-W grze, w którejś części Phone Guy wspomina, że Foxy jest jego ulubieńcem. Ennarda nie było we wcześniejszych.
-Baby też nie było, a jednak istniała.
-Celne spostrzeżenie, ale...
-Zmiana.
Eleven westchnął.
-Jasne.
-Wyspałeś się chociaż?
-Porywacza obchodzi czy się wyspałem? Uznajmy. I nie obraziłbym się za kawę.
-Adrenalina ci nie wystarczy?
-Daj chociaż sprite'a. I coś do jedzenia.
-W szafce są jakieś batoniki.
-Z trucizną?
-Hm, nie wpadłem na to. Ale dobry pomysł, następnym razem wypróbuję.
Eleven podszedł do szafki. Otworzył ją i wysypał się z niej niezły zapas słodyczy i papierków. Wziął pierwszy lepszy batonik i zaczął jeść.
-Dzięki.
-Przed chwilą na mnie kląłeś, a teraz mi dziękujesz? Ciekawe.
-Przed chwilą mi groziłeś, a teraz częstujesz mnie słodyczami? Ciekawe.
-Ha. Ha. Ha.
-Słychać te kropki nienawiści-może rozśmieszenie tego gościa coś da?
Nie udało mu się stłumić śmiechu.
-Porozmawiamy po twojej zmianie.
-Spoko.
-A teraz do Ballory. Daruję sobie gadkę na co reaguje.
-Fajnie. A potem możemy pogadać dłużej? Wiesz, stary, ja już się praktycznie domyśliłem, więc moglibyśmy...
-Dobrze.
Coś za łatwo poszło-stwierdził w myślach Eleven, idąc do Ballory.
Dotarł tam po kilku minutach.
Ciemno jak w... grze. W grze było tak samo ciemno-parsknął cicho śmiechem na własne myśli.
I wtedy Ballora zaczęła grać, a Eleven prawie zawału dostał.
Koleś musi mieć ze mnie polew-mruknął w myślach Eleven, zabierając ręce z twarzy.-Prima Ballerina, matka Baby, żona Fioletowego... Ja pierdolę. I ten Ennard. Lub syn Purple Guy'a. Albo jedno i drugie... Albo tam Purple Guy. W końcu w czwartej części w cut scence to Fioletowy nakłada komuś głowę Springtrapa na całą resztę, ale w jednej z wcześniejszych części wyraźnie widać, że to Purple Guy umiera w Springy'm. Hm. Ale w cut scence z czwórki nie było krwi, więc tamten raczej nie umarł... Czy to możliwe, żeby tamta postać, czyli prawdopodobnie Pink Guy, wkopała ojca? Bo zobaczył, że sprężynowe zatrzaski są niebezpieczne czy coś i jakoś dogadał się z tą jedną duszą, żeby spróbowała go dorwać i żeby to była jego jedyna droga ucieczki? Albo żeby go tam zwabiła...? Nie, to się kupy nie trzyma. Zwłaszcza, że by śmierdziało... Eleven, kuźwa! Skup się! Dobra, wykminię to później. Teraz Ballora.
-Widzę, że zajmuje ci to dużo czasu...
Eleven podskoczył zaskoczony, a melodia Ballory stała się dużo lepiej słyszalna.
Zapomniałem! Kurwa, zapomniałem, że ten koleś... Dobra, wiem, mam przejść cicho i szybko. Pierdol się. Wciąż chcesz mnie zabić. Albo wsadzić do kostiumu. Nie wiem, kij z tym.
Muzyka Ballory powoli ucichła. Eleven zaczął się skradać. Znów muzyczka. Stanął w miejscu już bez dostawania zawału. W końcu dotarł do Funtime Foxy.
-Zostałeś wyposażony w...
-Skończ. Pierdolić. Ja to naprawdę pamiętam. W coś tam błyskowe. Easy...-dwie minuty później zmienił zdanie.-Nie easy! Lisiasta, wypierdzielaj! KURWAAAAAAAAAA!!!
Eleven poczuł ogromny ból, kiedy kilkaset kilo metalu rzuciło się na niego z rozwaloną szczęką i mordą. Foxy przewaliła go na podłogę i zaczęła napieprzać w niego pazurami, nie zwracając najmniejszej uwagi na wrzask. Eleven szybko stracił przytomność.
*życie
Ocknął się w biurze, dygocząc. Stał, w ręku trzymając papierek po batoniku, który po krótkiej chwili wypadł mu z dłoni.
-O kurwa...-podsumował elokwentnie.-Fajnie, głos mi się załamuje. Nowość, kurwa.
-No, pierwsza śmierć za tobą.
-ZAJEBIŚCIE! W RAMACH GRATULACJI MOŻESZ PODAROWAĆ MI NAKLEJKĘ KUREWSKO DZIELNEGO PACJENTA I MNIE STĄD WYPUŚCIĆ! KURWO, ŚMIECIU!
-Często krzyczysz-ten spokój zaczynał coraz bardziej wpieniać Elevena.
On tu przed chwilą padł, a gościu cofnął sobie czas jakimś Zmieniaczem Czasu, wytrzaśniętym z dupy (albo z Harrego Pottera, kto go tam wie) i zadowolony.
-Koleś, ja horrory nagrywam.
-Słuszna uwaga.
-Bolało.
-Wiem. Przecież miało boleć.
-Psychopata.
-Ruchy-ruchy, Foxy czeka.
-Sam sobie idź-prychnął Eleven.-Nie idę tam.
-Owszem, idziesz. Pamiętasz co mówiłem na początku?
-Masz na myśli coś konkretnego? Bo dużo było tego twojego pierdolenia.
-Że jeśli nie będziesz się mnie grzecznie słuchał, pozwolę im wsadzić cię do kostiumu.
-Okay, ale mógłby być nieco ładniejszy niż ten twój?
Co. Mi. Odpieprza. Facet mówi, że mogą mnie zabić na jego rozkaz, a ja ,,Okay". Ja rozumiem, jestem teraz Harry Potter (lekko upośledzona wersja, bo bez blizny, ale na mnie też poluje jakiś creep i też ze sługami, przynajmniej z tego, co on mówił, bo czy animatrony na serio się go słuchają, nie wiem), Gryffindor, odwaga i tak dalej, ale aż tak?
-Jasne. Zmiana.
-Obiecałeś mi, że pogadamy-przypomniał Elek, mając nadzieję jakoś odwlec czekający go koszmar.
-Jak przejdziesz tą noc.
-Po co ci to? Wiesz, jak toczy się gra, więc pewnie brałeś w niej udział, masz ten cały modulator głosu, masz ciało... Czego ty właściwie chcesz?
-To pytanie nie na teraz.
-Jasne-skrzywił się lekko.-A na kiedy? Jak będę przy nabieraczce to najdzie cię na zwierzenia?
-Mam ciało, jak sam już zauważyłeś. Twoje nie jest mi do niczego potrzebne.
-Więc czemu mnie porwałeś?
-A czemu Purple Guy zabijał?
-Był psychiczny-wzruszył ramionami, po czym przypomniał sobie, co mówiła mu Baby.-Oszalał po stracie dwójki dzieci... olewając trzecie, mam rację?
-Nie-zbyt długo milczał przed tak krótką odpowiedzią, żeby Eleven mógł uwierzyć w to kłamstwo.
-Współczuję tatusia.
-On NIE BYŁ moim ojcem. NIGDY.
Kimkolwiek by nie był jego tajemniczy rozmówca, słychać było, że nie chciał by ich konwersacja dalej toczyła się w tym kierunku. Mimo to, Eleven czuł, że nawet gdyby mógł się teraz wycofać, to musiał wyciągnąć od niego chociaż część prawdy.
-Biologicznym czy...?
-Biologicznym był. Tylko w tym znaczeniu-głos zamilkł, chyba ogarniając, że za dużo powiedział.-Idziesz na zmianę i giniesz aż ci się uda albo wpuszczam tu minireeny i i tak umierasz. Twój wybór.
-Zajebiście-mruknął ironicznie Eleven i wszedł do szybu.
Znowu bez problemu przeszedł Ballorę i znowu padł przy Foxy.
-Kurwa-warknął cicho, znowu stojąc w biurze.
-Do trzech razy sztuka?
-Przejechał mi pazurami po twarzy!
-Widziałem. Ruszaj się.
-A ty się ruchaj.
Prawie walnął facepalma na własną ripostę. Tamten postanowił go olać.
-Zmiana.
-Jasne.
Znowu padł.
-Będę miał traumę...-jęknął w biurze.
-Biedactwo.
Eleven poszedł na zmianę, nie czekając na polecenie. W końcu mu się udało.
-JEEEEEEJ! MOI SĄSIEDZI MNIE NIE ZABIJĄ, BO ZROBI TO FREDDY!
-No to masz się z czego cieszyć.
-Żebyś wiedział. Foxy jest najgorszym skurczybykiem i w końcu go przeszedłem. Okay, najgorszy, nie licząc tych minireenów.
-Pamiętasz, co masz robić?
-Nom-włączył kasetę.
-Wszystko w porządku-odezwał się Bon-Bon, kierując swoje słowa w stronę Freddy'ego, a Eleven zaczął naprawiać elektryczność w pokojach.-Idź spać.
Światło na moment zgasło, a Freddy był tuż przy Elevenie. Z jego gardła wydarł się zduszony krzyk, po czym drżącą ręką włączył taśmę, nie spuszczając wzroku z Funtime Freddy'ego. Odetchnął, kiedy po kolejnym zgaszeniu i zapaleniu się światła Freddy był na drugim końcu pomieszczenia. Niedługo później prąd we wszystkich pomieszczeniach był naprawiony.
-Żyję-powiedział z niedowierzaniem Eleven.-Ja naprawdę żyję.
-Dobrze, teraz wrócisz przez Funtime Foxy, Ballorę i koniec.
-Ale jak dead'nę przy Lisiastej to weź cofnij do tego momentu, okay?
-Nie ma tak lekko.
-Kuźwa, facet...
-Przynajmniej masz dobrą motywację.
-Ugh... Dobra.
Wrócił, o dziwo, bez większych problemów.
-Hejo!-krzyknął Elek, gdy cisza się wydłużała.-Przeszedłem noc.
-Widzę.
-Co dalej?
-Jaki entuzjastyczny...
-Chcę to mieć za sobą. Poza tym obiecałeś mi kilka odpowiedzi.
-Doprawdy?-prawie dało się słyszeć jego uśmiech.
-Tak...
-Naprawdę mi uwierzyłeś?
-Fuck you-jeszcze pokazał środkowy palec, żeby było bardziej dobitnie.
-Następna noc: minireeny i Funtime Freddy.
-Tak czy inaczej dostanę jumpscare'a na ryj jak już go rozkręcę. Na kij w ogóle mam przechodzić tą noc? Masz przecież już ten cały modulator głosu, nie? Więc po cholerę?
-Dla zabawy.
-Czyjej niby?-prychnął.
-Mojej.
Przynajmniej szczery jest-pomyślał ironicznie Jedenastek.
-Dobrze ci idzie. Hm, zwykle lepiej kłamię-dodał po krótkiej chwili zastanowienia.
-Hahah, dzięki!
-Prześpij się, następna noc jest trudna.
-OK. A poduszkę dasz?
-Dziecko, czy do ciebie dociera w jakiej sytuacji jesteś?
-No, chujowej. Narazie żyję.
Nie żyłby, gdyby tamten gościu nie cofnął czasu, ale ćśśś...
-Bradzień.
Ludki z grupy ogarną 😉
-Aż tak stary nie jesteś, co?
-Prawie jak trzy razy ty.
-No to jednak jesteś.
Mężczyzna zaśmiał się krótko, ale nie odpowiedział. Eleven poszedł do Lisiastej.
-Zabiłaś mnie, wiesz?-po krótkiej chwili zastanowienia zrobił facepalma.-Perfekt rozpoczęcie rozmowy, Eleven. Heloł? Foxy?
-Nie odpowie ci-usłyszał za sobą spokojny głos i podskoczył, prawie wpadając na Funtime Foxy.
Odwrócił się szybko i spojrzał na człowieka wyglądającego na czterdziestkę. Miał na sobie fioletowe spodnie i kurtkę w tym samym kolorze. Plus fioletowe oczy, oczywiście.
-O kurwa...-cofnął się o krok i napotkał ścianę.-Bardzo kurwa.
-Nie widząc mnie, byłeś odważniejszy.
-Purple Guy.
-Pink Guy. Jestem jego synem, jak wcześniej powiedziałem.
-To znaczy... A... Ennard? Ty manipulowałeś Baby? Kim się gra? Co z Fioletowym? O co tu w ogóle chodzi?-wyrzucał z siebie pytania, ale po jego minie nie mógł spodziewać się innej odpowiedzi.
-To nie ma już znaczenia-wyciągnął nóż i spojrzał na niego, a potem na Elevena z psychopatycznym uśmiechem.-Masz jakieś ulubione zwierzę?
Kurwakurwakurwafuckdickscockasskurwa!
Zaśmiał się nerwowo.
- Eee... Może o tym pogadamy...?

Cytaty ElevenaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz