Rozdział 5

12 3 1
                                    


Praca mijała spokojnie, wręcz nudno. Ruch był wyjątkowo mały, nawet jak na środek tygodnia. Miało to swoje plusy. Włoch mógł na spokojnie przemyśleć ostatnie wydarzenia. Coś nie dawało mu spokoju. Nie, nie coś, lecz ktoś. Za często przyłapywał się na myśleniu o pewnym zielonookim brunecie z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Może wcale nie byłoby tak źle gdyby był przy mim. Wiedziałby jak to jest być kochanym i, być może, mógłby odwzajemnić to uczucie. Tak bardzo tego pragnął. Bardziej niż czegokolwiek innego. Może nawet mógłby być jak Feliciano. Miałby łatwiej w życiu, nie tak jak teraz. Znowu te myśli "co by było, gdyby...". Wiedział aż za dobrze, że nawet gdyby tego bardzo chciał to nigdy nie będzie jak Feli, zawsze będzie tym gorszym i może zapomnieć o prawdziwej miłości. Usłyszał coś bardzo znajomego. Zwykła, krótka melodyjka. Rozpoznał ją. To był jego telefon. Właśnie dostał SMS-a, no i oczywiście można było zgadnąć od kogo. Dokładnie. Od tego durnego stalkera. Lovino był przekonany, że dał sobie już spokój po poprzedniej akcji, lecz widocznie był równie uparty co ten pomidorowy idiota. A może to jakaś jego rodzina? "Hej Lovino. Nadal się na mnie gniewasz? Może chciałbyś się ze mną spotkać w realu? Ja bym chciał". Idiota, debil, dureń, palant. Co on sobie myśli?! I czy w ogóle myśli. Każdy jeden na jego miejscu po prostu by zignorował tego SMS-a, ale Lovino nie był jak inni. Zaraz mu odpisał: "Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz?! Nie spotykam się z namolnymi palantami, którzy nie rozumieją słowa "NIE"!!! Odwal się od mnie. Spierdalaj i nie pierdol mi głupot!". Odłożył telefon na stolik. Nie obchodziło go, że ta osoba mogła być urażona treścią jego wiadomości. Chociaż... a jeśli to była dziewczyna?... Dopiero jak sobie to uświadomił zaczęło go trochę dręczyć sumienie. Szybko mu przeszło jak jeszcze raz przeczytał tego SMS-a. To na bank nie była dziewczyna, tylko jakiś koleś. Usłyszał kolejny sygnał SMS. Znowu on. "Wiem, że wcale tak o mnie nie myślisz i tak na prawdę chciałbyś się dowiedzieć kim jestem". Co to, kurna, ma być?! "Mamy cię"?! To już był szczyt wszystkiego, co do tamtej pory zrobiła ta osoba. Fakt, chciał wiedzieć, co za palant jest odpowiedzialny za te bzdury, ale nie chciał się z nim lub z nią spotykać. Jednego był pewien. To musiał być ktoś z jego znajomych. A może to Vincent, starszy brat Beli, albo Feliciano. Tak czy inaczej musiał się dowiedzieć. "Odwal się" odpisał i wyłączył telefon. Wyszedł na salę zostawiając go na stoliku na zapleczu. Nie miał ochoty na kolejne SMS-y od tego typka zwłaszcza, że przyszło kilku klientów. Podszedł do nich, przyjął zamówienia, przekazał dalej do kuchni i tam na nie poczekał. Gdy wchodził tam usłyszał klasyczny dzwoneczek sygnalizujący przyjście nowego klienta. Nie miał czasu zobaczyć kim on lub ona była. Gdy wychodził z zamówieniem zatrzymał się w drzwiach i doznał szoku, no bo kogo zobaczył? Gilberta. Nie miał szczęścia tym razem. Nie mógł uciec na zaplecze lub do kuchni, gdzie mógł poczekać aż sobie pójdzie. Musiał mieć nadzieję, że zacznie się awanturować i go stamtąd wywalą. Kurde, co robić. Wziął głęboki wdech i wyszedł na salę. Starał się tak przejść obok albinosa, żeby ten go nie rozpoznał. Musiał się nakombinować z zrealizowaniem swojego zamierzenia. Cholery Niemiec był o wiele lepszą orientację od Latynosa, przez co był większym zagrożeniem od tego drugiego. Kolejny dzwoneczek, drzwi się otworzyły i wszedł, no któż by inny niż wilk, o którym była mowa. To był chyba najgorszy dzień w jego życiu. Chociaż nie. Najgorszym był ten, w którym Feliciano poznał Ludwiga. Hiszpan przysiadł się do Niemca i zaczęli o czymś rozmawiać. Lovino starał się szybko przemknąć obok nich i prawie by mu się to udało gdyby nie to, że w ostatnim momencie usłyszał znajomy niemiecki akcent.

- Ej, Lovino! - teraz to już nie było odwrotu. Musiał do nich podejść. Aż go ściskało w żołądku, że musiał być dla nich miły. Staną obok stolika nic nie mówiąc.

- Widzisz Antonio, miałem rację, że tu będzie na pewno.

- Co tutaj robisz, Lovi?

- A co mogę tu robić?! Pracuję. Mogę przyjąć zamówienie?

~Te Amo~Where stories live. Discover now