Rozdział 3

71.2K 2.8K 2.7K
                                    

Isabelle 

Do moich uszu dotarł śpiew ptaków, jak prawie każdego poranka. Nie chciałam jeszcze otwierać oczu, bo było mi cholernie wygodnie. Wtuliłam bardziej głowę w poduszkę, która wydawała się twardsza niż zazwyczaj. Przerzuciłam nogę przez kołdrę, dając sobie jeszcze chwilę na relaks, zanim będę musiała wstać i stawić czoła rzeczywistości. Bóg jeden wie, że o wiele bardziej odpowiadało mi jej ignorowanie. 

– Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, Blake. – Poczułam ciepły oddech na swoim czole, co sprawiło, że momentalnie zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, czy wciąż byłam we śnie, czy słyszałam ten głos już na jawie. 

Uchyliłam powoli powieki, a moim oczom ukazała się twarz patrzącego na mnie z góry Collinsa, na którego torsie leżała moja głowa. Rozejrzałam się po pokoju, który, jak się okazało, nie należał do mnie. Momentalnie zerwałam się z miejsca, starając się zejść z łóżka, ale moja noga zaplątała się w kołdrę, więc zakończyło się to moim pozbawionym gracji upadkiem na podłogę. Wydałam z siebie krótki pisk, któremu towarzyszył śmiech Christophera. Opadłam bezsilnie plecami na panele, wzdychając ze zmęczeniem i oburzeniem, podczas gdy blondwłosy chłopak nie był w stanie opanować spazmów śmiechu. 

– Zamknij się – warknęłam, nie spoglądając nawet w jego stronę. 

Nie mogłam uwierzyć w to, że właśnie przytulałam się do tej pozbawionej mózgu istoty. Byłam pewna, że ściskany przeze mnie obiekt to moja ukochana kołdra, ale nie. Boże, zabij mnie. Co ja ci takiego zrobiłam? 

Resztkami sił zebrałam się z podłogi i usiadłam na skraju łóżka, spoglądając na zadowolonego blondyna. Co prawda już się nie śmiał, ale na jego twarzy jak zwykle prezentował się kpiący uśmieszek. 

– Czemu jestem w twoim pokoju? Czym mnie nafaszerowałeś, psychopato? – Przetarłam zmęczoną twarz dłońmi, wrogo mrużąc na niego oczy. 

Ostatnie, czego się spodziewałam i potrzebowałam, to obudzenie się w domu chłopaka, który dosłownie mną gardził, a i ja sama nie pałałam do niego sympatią. 

– Może zamiast mnie oskarżać, po prostu mi podziękujesz? – Brew Collinsa lekko się uniosła, kiedy splótł dłonie za głową. 

Chyba się przesłyszałam. Ja miałam mu za coś dziękować? Chyba prędzej piekło zamarznie. Christopher zdecydowanie nie był materiałem na bohatera, a w moim scenariuszu zdecydowanie odgrywał rolę czarnego charakteru. Szczególnie wtedy, gdy starał się zrobić ze mnie idiotkę na oczach całego liceum, a takich sytuacji było dosyć sporo. 

– Za co niby? – Przyglądałam się jego twarzy, której wyraz nagle powrócił do swojej codziennej obojętności. 

– Jaka jest ostatnia rzecz, którą pamiętasz? – zapytał, krzyżując nogi w kostkach. 

– Ja... – Zaczęłam mrużyć oczy, jednocześnie mobilizując swój mózg do pracy zaraz po przebudzeniu. 

Już byłam gotowa wymyślić jakąś pełną epitetów wiązankę, aby zapoznać go z faktem, iż jest nieznośny, a ja niczego mu nie zawdzięczam. Jednak w tej samej chwili odpaliłam swoje szare komórki i wróciłam wspomnieniami do ostatniej rzeczy, jaką pamiętałam. Nie znosiłam mdleć. Czułam się wtedy tak bezsilnie, a fakt utraty kontroli nad własnym ciałem oraz umysłem także nie pomagał. Kiedy dodam do tego jeszcze upadek na oczach licealistów, to brzmi jak całkowita porażka. Chociaż, o ile dobrze pamiętam, zdążyłam wyjść na korytarz, co i tak mnie nie pocieszało, gdyż te ciekawskie harpie z pewnością opuściły klasę, aby obejrzeć przedstawienie.

– Ugh – jęknęłam niezadowolona, a nieprzyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa. – Jak to się stało? 

Spojrzałam w jego szmaragdowe oczy, które swoją intensywnością starały się przekroczyć niewidzialne bariery, jakie uparcie stawiałam. Rzadko kiedy tak wnikliwie mi się przyglądał, a gdy już to robił, czułam się raczej średnio komfortowo. 

Be MineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz