- Rozdział 1 - O dziewczynie bez butów -

100 9 2
                                    

   Otwierała po kolei wszystkie szafki. Optycznie mogło wydawać się, że jest ich mało, ale to tylko złudzenie. Znalezienie czegoś przydatnego, jakiejś wskazówki, równało się w tym momencie z cudem. Szuflady wypełniały zwykłe sztućce, wykałaczki, recepturki, kilka długopisów i innych mniej znaczących szczegółów. Artur dokładnie oglądała każdy przedmiot. Szukała czegokolwiek, co chociaż trochę pozwoli zrozumieć jej sytuację. W jej głowie widniało już kilka scenariuszy zdarzeń, potrzebowała tyko czegoś, co potwierdzi chociaż jeden z nich. Sięgając do jednej z wyższych półek zahaczyła dłonią o swoje lekko skołtunione włosy. Przeszkadzały jej. Pierwsza myśl jaka przeszła jej przez głowę to ścięcie za długich kosmyków. Chwyciła nóż leżący obok wykałaczek i przyłożyła do swoich blond włosów, które trzymała drugą ręką. Miała wykonać jeden dynamiczny ruch i pozbyć się problemu, a jednak zawahała się. Nawet w takiej sytuacji kierowały nią zwykłe ludzkie odruchy, zwyczajne myśli kobiety. Żal było jej ścinać tych uroczych kudłów. Było jej głupio, denerwował ją fakt, że myśli o takich rzeczach. Skarciła siebie w myślach, po czym spięła włosy w luźny kok jedną z recepturek.

W części imitującej kuchnię nic nie znalazła. Żadnych notatek, pluskwy czy kamery. Został jej stolik, na którym stał jedynie wazon i szafka obok okna. Zbliżyła się do stołu i podniosła dzban z kwiatkami. Pod nim leżała kartka w linie zgięta idealnie na pół. Artur od razu zerknęła do środka.

„BIOloszka1988"

Jedno słowo, całkiem ładnie napisane i zakreślone żółtym pisakiem.

„Nic konkretnego, pewnie jakieś hasło do telefonu, bądź nazwa użytkownika. Wychodzi na to, że to zwykłe mieszkanie jakieś średnio dofinansowanej osoby. Mało tu mebli, nawet nie ma łóżka. Skoro ma zanotowane hasło to musi także posiadać komputer albo inny zablokowany sprzęt."

Było to wszystko, co wywnioskowała z notatki. Skierowała się już do ostatniej szafki. Tak, jak przewidziała. Laptop znajdujący się w środku był czarny i posiadał różową naklejkę z pieskiem. Dziewczyna usiadła na ziemi i położyła maszynę przed sobą. Niestety, nie potrafiła go uruchomić. Sprzęt był najwyraźniej wyładowany, a w pokoju nigdzie nie było ładowarki. To właśnie jej szczęście.

Kto by pomyślał, że tak właśnie skończy? Myślała, że jest Bogu ducha winna, a skończyła bez wspomnień w czyimś mieszkaniu. Zły los? A co jeśli to kara? Co takiego zrobiła, że jest w takim położeniu?

Kolejny atak pytań wytrącił ją z skupienia. Poklepała się po policzkach.

"Opanuj się."

Obok laptopa luzem leżał klucz z brelokiem. Zwykły, metalowy kwadrat na sznureczku. Od razu wiedziała, że to klucz do mieszkania. Zabrała go i wsadziła do kieszeni spodni razem z wcześniej znalezioną karteczką.

- Chyba nie mam wyboru. - skierowała wzrok na drzwi.

Uznała, że nie będzie nosić ze sobą komputera. Najwyżej wróci po niego razem z ładowarką. Skąd zdobędzie ładowarkę? Nie ma pieniędzy, a kradzież nie jest najlepszym pomysłem. Nie miałaby żadnych zastrzeżeń do złodziejstwa dla dobra sprawy. Gdyby coś poszło po złej myśli mogłaby zostać przyłapana, a to skończyłoby się służbami porządkowymi. Kazaliby jej pokazać dokumenty i nie tylko. Wszelkie płatności, zajmowanie czasu, a ewentualnie więzienie. Ogólnie same problemy. Ona nie ma na to czasu. Jeszcze jest druga strona medalu. Może pomogliby jej ustalić kim jest? Nie, to zły pomysł. Co jeśli jest zbiegłym więźniem, a jej amnezja to chwilowy stan spowodowany zażyciem narkotyków? Nie może tak ryzykować.

Już miała chwycić klamkę, gdy jej wzrok powędrował w dół. Nie miała nic na stopach. Rozejrzała się dookoła. Oczywiście w pobliżu nie było żadnego obuwia.

- No świetnie. - przymrużyła oczy - Musiałam być okropnym człowiekiem.

Opuściła pomieszczenie zostawiając za sobą tylko swój zapach i tę jedną kropelkę potu.

~

  Stała w kościele. Wyglądała jak jeden z elementów witraży, które ją otaczały. W budynku było ciemno, a jedynym źródłem światła był blask w jej fiołkowych oczach. Jej niesamowicie długie, niemal białe włosy były splecione w warkocz. Kilka krótkich pasm tych włosów wydostało się ze spięcia. Przeczesała grzywkę i zwróciła się w stronę organów. Zrobiła w ich stronę kilka kroków, które głośnym echem odbiły się w świątyni. Było to spowodowane jej ciężkimi i zdecydowanie za dużymi, czarnymi butami. Przyczepione do nich srebrne elementy również dawały o sobie znać. Zasiadła przed instrumentem i dosłownie wbiła palce w klawisze.

Znowu.

Po raz kolejny.

Jeszcze raz.

- Boże, ukaż się po raz kolejny! - skierowała wzrok w stronę malowideł zdobiących sklepienie – Ja, Jeanne d'Arc, spłonęłam na stosie, a teraz powróciłam by ponownie cię ujrzeć!

Pamiętała swoje życie, każdą chwilę. Widziała swoich ludzi jak i samego Boga, który w tak młodym wieku postanowił się jej ukazać. Kochała go całym sercem. Kochała go tak bardzo, że nie zauważyła kiedy jej miłość zamieniła się w czystą obsesję. Osoby takie jak Karol VII czy Gilles de Rais przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Nigdy nie zauważyła swojego błędu. Tracąc świadomość własnego "ja" straciła życie fizyczne. Budząc się w kościele myślała ,że trafiła do upragnionego nieba. W momencie, gdy zwymiotowała zdała sobie sprawę, że nie znalazła się tam, gdzie powinna. Czekała ją kolejna próba.

Uderzenie.

Kolejne.

Ponowne.

Nagle straciła oddech. Odchyliła głowę, otwarła usta i zaczęła jęczeć. Dźwięki jakie wydawała mogły przypominać głosy zarzynanych zwierząt. Po jej szyi zaczęły ściekać strużki śliny. Ból zaczął paraliżować jej ciało, czuła jak wgryza się w jej umysł. Obaliła się na podłogę. Chwyciła swoją głowę i ścisnęła ją z całej siły. Do jej umysłu wkradło się wspomnienie. Niczym grom z jasnego nieba. Wspomnienie Graala w kościele. Ona nadal krzyczała.

Fate/Powieść Ich ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz