non respirarem

158 32 12
                                    

– Wierzę w ciebie, jasne? Dasz radę, suko.

Taehyung uśmiechnął się, siadając na kanapie obok rozmawiającego przez telefon Troya, Kanadyjczyka o wdzięcznym nazwisku Queen. Wynajmowali razem mieszkanie od dwóch lat i mimo zupełnie różnych charakterów zżyli się tak bardzo, że nawet nie potrafili wyobrazić sobie jak wyglądałby każdy dzień bez ich codziennych kłótni. Na samym początku jedyną motywacją Taehyunga do wczesnej pobudki była świadomość, że jeśli wstanie przed Troyem, będzie mógł pierwszy wziąć prysznic. Przyjemnie jest otworzyć oczy pod gorącym natryskiem i nie ujrzeć kilka centymetrów przed twarzą suszących się na drzwiach kabiny cudzych bokserek.

Kim rozejrzał się w poszukiwaniu pilota, a gdy nigdzie go nie zauważył, westchnął i zerknął na przyjaciela. Nie chciał mu przeszkadzać (zwłaszcza, że wiedział, z kim właśnie wykłóca się o wybór pizzy; był pewien, że i tak jak zwykle padnie na pepperoni), ale to, co zobaczył w telewizji jakby go do tego zmuszało. Troy i tak nie poświęcał uwagi przesuwającym się po ekranie postaciom, a Taehyung naprawdę nienawidził komedii romantycznych. Jeśli już postanawiał coś obejrzeć, zawsze był to dreszczowiec, science-fiction lub film akcji.

Ponownie spojrzał na Troya. Taehyung zazwyczaj był kochanym aniołkiem, jak mówiła na niego Jo, ale wielce zrozpaczony głos głównej bohaterki, która ubolewała nad wyborem tylko jednego z dwóch cudownych przystojniaków irytował go zbyt bardzo. Jego partnerów dałoby się zliczyć na palcach jednej ręki i ktoś mógłby powiedzieć, że jest po prostu zazdrosny, ale nie chodziło o to. Miał zwyczajnie dość rozterek fałszywych postaci, czy to książkowych, czy właśnie filmowych. Rzadko kiedy udało mu się trafić na produkcję z półki opatrzonej nalepką ,,romans", która nie wywoływałaby u niego odruchów wymiotnych. Co prawda wymuszonych i teatralnych na tyle, że nikt by się nie nabrał, ale jednak. A gdy już znalazł jakiś dobrze zapowiadający się film, w połowie ktoś dostawał raka, ktoś inny miał wypadek, a bohaterowie finał przeżywali na cmentarzu; jedno z nich oczywiście wąchając kwiatki od spodu. Lub wieko trumny. Jak kto woli.

Taehyung potrząsnął głową, chcąc odpędzić od siebie niechciane myśli. W końcu dzień wcześniej obchodził Halloween, wspominanie zmarłych w taki sposób, gdy większość ludzi uspokajała się po hucznych zabawach, a osoby wierzące odwiedzały cmentarze, nie było zbyt stosowne.

Krzywiąc się na dźwięk urywanego szlochu z głośników, postanowił obrać nieco brutalniejszą drogę do zyskania uwagi Troya. Wiedział, że mógłby po prostu wstać i przełączyć kanał za pomocą przycisków umieszczonych bezpośrednio na obudowie telewizora, nie narażając się na krzywe spojrzenie Księżniczki (mimo dwudziestu dwóch lat wciąż lubił naśmiewać się z nazwiska przyjaciela), ale trzymał na kolanach kubek z mlekiem i miseczkę pełną herbatników. Znalazł już dla nich bezpieczne miejsce między swoimi skrzyżowanymi nogami, nie chciał tego zepsuć i stracić późny podwieczorek, bo kolacja miała dopiero przyjechać, razem z Jo. Przysłowie mówiło, że nie należy płakać nad rozlanym mlekiem, ale co, jeśli w tym opatrzonym tęczą i nadrukiem ,,I can't even think straight" kubku (wesoły prezent od Troya na Międzynarodowy Dzień Geja) były ostatnie jego krople?

Już miał rzucić w Troya twardą poduszką, którą nie wiedzieć po co sprzedawca dołączył do kanapy, skoro była tak niewygodna, że nie dało się nawet o nią oprzeć, gdy zadzwonił jego telefon.

Z niechęcią odłożył swoją amunicję, nijak nie reagując na triumfalny uśmiech przyjaciela. Zdradził tym, że od początku go obserwował, ale Taehyung tylko odłożył miseczkę i kubek na zdezelowany stolik do kawy (zamiast jednej z nóg miał ustawione w wieżyczkę książki – pamiątka po ostatniej imprezie) i wstał bez słowa z kanapy. Dopiero wychodząc z niewielkiego salonu pokazał mu środkowy palec, wywołując tym śmiech.

[zawieszone] Dollhouse  ;vkook;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz