24.

88 6 0
                                    

"Po czterech tygodniach zniecierpliwiona czarownica postanowiła zjeść Jasia – choćby chudego. Kazała Małgosi napalić w piecu, a potem wejść do niego i sprawdzić, czy jest już wystarczająco gorący, by jej braciszek się upiekł.

– Ale ja nie wiem, jak to się robi – załkała Małgosia, bo domyśliła się, że czarownica chce zjeść i ją.

Gdy wiedźma pokazywała dziewczynce, jak się wchodzi do pieca, Małgosia wepchnęła złą babę do niego i szybko zamknęła drzwiczki." – Jaś i Małgosia

     – Dlaczego się ze mną spotykasz? – powtarzam po raz setny.

Spoglądam mu głęboko w oczy, próbując dostrzec, jakie emocje kryją się pod maską codzienności.

Dziwne, a zarazem niepokojące jest to, że widzę tylko zaniepokojenie.

– Twój uśmiech – w końcu wydusza z siebie. – To najpiękniejsza rzecz, jaką w życiu widziałem, choć zdarza się tak rzadko.

Zamieram. Jeśli to prawda, to... O Boże... tego się obawiam bardziej od kłamstwa.

– Twoje oczy. Uwielbiam, kiedy błyszczą – przerywa, po czym dodaje. – A błyszczą najbardziej, kiedy się śmiejesz... Albo kiedy się rozgadasz – śmieje się, a ja mu wtóruję.

– Kocham cię – mówię pod wpływem emocji.

Mój uśmiech natychmiast znika, kiedy zdaję sobie sprawę z tego, co powiedziałam. Przez przerażającą chwilę patrzę na Kenta, który z ustami  w kształcie litery "o" wpatruje się we mnie niczym drapieżnik.

Jak najszybciej mogę, otwieram drzwiczki i wybiegam z auta jak pantera. Pędzę do domu, uciekając przed nieustępliwą przyszłością.

Wchodzę do środka, zamykam drzwi i opierając się o nie, zataczam się w dół.

– Nie, nie, nie – powtarzam jak mantrę.

Sekundę później słyszę walenie w drzwi.

– Lottie, otwórz! – krzyczy chłopak.

Nie ruszam się. Wydaję mi się, że zaczynam płakać.

– Lottie, do cholery jasnej! Otwórz! Bo wyważę te drzwi!

Dalej się nie ruszam.

– Ja też cię kocham! – przestaje uderzać pięściami w ramę i milczy.

Podnoszę się do pionu. Mam nadzieję, że to, co zrobię nie będzie kolejnym błędem dopisanym do listy.

Otwieram drzwi, pociągając nosem. Patrzę na niego, nie wiedząc czy dalej płakać, czy się śmiać.

– Naprawdę? – zaciskam wargi.

– Na dwieście procent – chwyta moje policzki.

I mnie całuje. Tak jak jeszcze nigdy. Oddaje mi wszystkie, drzemiące w nim uczucia. Miłość, strach, niepokój, radość... Po prostu wszystko.

Zdyszani odrywamy się od siebie.

– Ja nie chcę, żebyś mnie nagle zostawił... Zbliżysz się, w zasadzie już to zrobiłeś, i odejdziesz – wzdycham, ocierając łzy z policzków.

Kent chwyta mnie za nadgarstki, zabierając moje dłonie z twarzy. Następnie dwoma palcami sam ociera moje cierpienie.

– Nie zostawię cię. Obiecuję – ciągnie. – Chyba, że to ty mnie zostawisz – dopowiada tak cicho, że ledwo go słyszę.

– Chcesz wejść? – ignoruję jego słowa.

– Nie mogę. Jest późno  i rodzice pewnie chcą ze mną omówić kolację, ale spokojnie, będzie dobrze – uśmiecha się lekko. – Dobranoc, skarbie.

– Dobranoc – przygryzam wargę, patrząc jak odjeżdża.

Kiedy wchodzę do salonu, od razu zostaję osaczona przez pozostałych członków rodziny.

– Co tam się stało? Pokłóciłaś się z chłopakiem? – wypytuje mnie tata. – Dobrze się czujesz?

– Bernard, daj dziewczynie spokój – broni mnie Matylda.

– Przecież widzę, że płakała! Nie można tak tego zostawić – burczy pod nosem.

– No, dobrze. Czy wszystko w porządku, kochanie? – pyta mnie macocha.

–Jest w porządku. Nie musicie się martwić. Naprawdę jest dobrze – uśmiecham się.

– To czemu płakałaś? – ojciec wpatruje się we mnie, sprawiając, że czuję się jak na przesłuchaniu.

– Można powiedzieć, że ze szczęścia, tato – marszczę czoło.

– W takim razie uciekaj, dopóki ojciec nie zadał ci kolejnego pytania – chichocze kobieta.

– Dziękuję – poruszam niemo ustami w jej stronę.

Ruszam na schody niezwykle, oszałamiająco szczęśliwa.

Ruszam na schody niezwykle, oszałamiająco szczęśliwa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

______________________________________________

Uroczyście otwieram maraton! Trochę się będzie działo! I powiem Wam w sekrecie, że planuję zakończyć maraton w szczytowym momencie (~_~). Powinnam pić herbatkę z diabłem!

DO JUTRA!

Przebij sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz