Podwodna kraina

10 4 4
                                    

Odczucia po tym śnie były pozytywne. Pora ruszać w dalszą drogę. Ubrałam się w spódnicę z kwiatów i białą koszulę, którą znalazłam w szafie. Na jej dnie zauważyłam obrazek z moich narodzin, zapewne wtedy miałam pierwszy sen. Nie wiadomo co śni się malutkim dzieciom, które nie poznały jeszcze świata. Pora ruszać w dalszą drogę. Zchodząc na dół potknęłam się na schodach. Straszliwie bolała mnie kostka, nie mogłam wstać. Zawołałam Nataniela, nie przejął się tym, poszedł do kuchni. Przyniósł cukierka twierdząc, że jedynie poprawa humoru może coś zdziałać. Zaśmiałam się i ból ustał. Wszystko mnie tu zadziwiało, ale było ciekawie. Chciałam poznawać więcej snów. Nagle wszedł Stefan, nie mogłam przestać się śmiać. Miał ok. 50 cm wzrostu, zieloną czapkę w paski, pomarańczową koszulę i ogromne brązowe spodnie. Widać było, że lubi sobie pojeść np. po wielkim, wystającym brzuchu i pulchnych policzkach. Wtedy się odezwał.
- I co się ryjesz?
- Nie spotkałam jeszcze takiego... stworka?
- Wypraszam sobie, jestem skrzatem. Umiem więcej niż Ci się wydaje.
- W takim razie pokaż coś.
- Nie mam czasu, muszę wam zrobić obiad.
Odszedł. Wyszłam za drzwi, a Nataniel biegł za mną, nie chciał abym szła sama. Bał się koszmaru. Droga była spokojna, w sumie nic się nie działo, nie było tu życia. Jedyne co widzieliśmy to kilka chatek drewnianych przykrytymi dachami z siana. Nikt tam jednak nie mieszkał. Komoletna pustka, a my snuliśmy się dalej. Było straszliwie gorąco, Nataniel miał kranik, ale nie znajdowała się tu żadna roślinność, skrajnie spragnieni wlekliśmy się dalej. Wreszcie zauważyliśmy ocean, nie znajdowało się tu nic innego. Woda było bardzo przejżysta, a na dnie pływały malutkie kolorowe rybki. Dalej Nataniel ujżał większą rybę podobną do delfina. Zanurkowaliśmy, a nasze nogi zamieniły się w syrenie ogony. Byłam w niebo wzięta, chyba każda mała dziewczynka o tym marzyła. Mój wyglądał niesamowicie. Lśniące niebieskie łuski ozdobione śnieżnibiałymi muszlami i bursztynami, jednak Nataniel posiadał szary, matowy nieozdobiony ogon. Jednym słowem był brzydki. Przestawałam czuć piasek pod nogami, a spoglądając w górę widoczna była jedynie WODA. Jeszcze przed chwilą sięgała mi ona zaledwie trochę ponad kolana. Podobało mi się to, do czasy gdy Nataniel nie zaczął się dusić. Zasłabł, a moje starania wyciągnięcia go na brzeg poszły na marnę. Pojawił się Stefan, który po chwili zniknął w oddali płynąc w odwrotną stronę. Mi natomiast nic nie dolegało, wstrzymywałam wciąż oddech, a na moim ciele nie znalazłam skrzeli. Pełno ryb i innych stworzeń morskich, odnalazłam nawet mały zamek zamieszkany przez słodziutkie glonojady. Płynęłam dalej zastanawiając się co z moim partnerem i co się z nim dzieje. Mało co nie padłam na zawał gdy kilka centymetrów przed moim nosem przepłynął rekin. Zasłabłam... znowu. Przebudziłam się na dnie potrafiąc już oddychać. Próbowałam wypłynąć na powietrze, wydawało mi się, że poziom wody wciąż się podnosi. Moja droga nie miała końca, nie wiedziałam w którą stronę mam się udać, aby odnaleźć ląd. O dziwo nie był to koszmar i nic nie podpowiadało mi gdzie jest dom. Przypłynęła syrena, a raczej... pan syrena? Posiadał umięśniony brzuch i duże bicepsy, ogon był biały, a łuski matowe. Odezwał się.
- Czego tu chcesz?
- Miło przyjmujecie gości.
- Przymknij dziubeczek i mnie posłuchaj. Nie powinnaś tu być, z tego co pamiętam już kiedyś była tu taka jedna. Mała dziewczynka o brązowych oczach i włosach tej samej barwy, ubrana w uroczą, różową koszulę nocną.
- Tak, byłam to ja, aktualnie nie pamiętam tego snu i powróciłam tu.
- Sen? To by wszystko tłumaczyło... Często do sąsiednich krain trafiają dzieci, a do nas tylko raz. Nie wiem co w tobie jest, ale na pewno coś wyjąkowego. Zapraszam do naszego zamku.
Płynęłam za syrenem, a za nami tysiące ryb. Moją uwagę przykuła najbardziej malutka, słodziutka istota, wydaję mi się, że kobieta. ubrana była w puchatą białą bluzkę i długie niebieskie spodenki. Wreszcie po dość dalekiej i cichej drodze dopłynęliśmy. Już miałam przekroczyć próg zamku gdy upadłam nieprzytomna na piach, całkiem jakby coś nie chciało, abym się tam znalazła. Znowu nie przebudziłam się w domu, bałam się o Nataniela, a to gdzie się znajdowałam nie poprawiało sytuacji. Próbowałam odnaleść syrena i wyjaśnić to wszystko. Niestety moje starania poszły na marnę. Płynęłam do końca nie wiedząc gdzie. Nie było tu nic nowego, te same ryby, stworzenia, kolor wody i ten sam gładki piasek na dnie, na którym leżałam już dwa razy. To było nojgorsze, nie miałam pojęcia jak się stąd wydostać. Przybycie skrzata bądź zaśnięcie spowodowałoby mój powrót. A co jeżeli coś się stało Stefanowi? I co jeżeli Nataniel nie jest bezpieczny? Ten świat zdolny jest do wszystkiego. I wtedy jak na zawołanie pojawił się skrzat. Nigdy nie ratował mnie gdy byłam przytomna we śnie.
- Czemu nie leżysz na dnie?
- Wydaje mi się, że tu jest wygodniej.
- Musimy iść, z Natanielem nie jest dobrze, znam drogę.
- Ja jej szukam przez cały czas, skąd wiesz w którą stronę mamy się udać?
- ,,głosy"
Wtedy wskazał na głowę. To nie było tak ważne, miałam ważniejszą sprawę.
- Co z Natanielem?
- Nie chcę żebyś się przejmowała, jest w domu i nawet z nim dobrze, ale powinniśmy już wracać. Martwi się o Ciebie, może to dlatego. Nie wiem, nie jestem lekarzem, nic groźnego.
Coś mi się tu nie podobało. Zbyt dużo mówił i mnie uspokajał, jednak nie zostanę tutaj. Popłynęłam za Stefanem.

Sen na jawie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz