Każdy ruch oczami coraz wyżej wzmagał bicie serca. Chłopiec opanował drżenie rąk i z lękiem spojrzał w górę. Ujrzał przed sobą dość niską postać w beżowym płaszczu, gdzieniegdzie pobrudzonym brudnym śniegiem. Rudawe włosy zalśniły w słońcu, osłaniając czujne i mądre spojrzenie.
Lubiłam te oczy. Często wyobrażałam sobie dzień, w którym będą wznosiły się ku mnie z błaganiem o litość, o wolność.
– R-rudy? Co ty tu robisz? – wydukał oniemiały Zamkowski. Przyboczny bez słowa wziął jego i Berkę za ramiona w stronę łuku bramy przy ulicy Koło.
– Ratuję wam skórę, małe rozrabiaki. – Potargał swojego podopiecznego po włosach, a do dziewczynki puścił oczko. – Pełno patroli się tu plącze, a wy sobie zabawy urządzacie. No, Wojtek, ładnie to tak narażać druhnę z Różyczek?
– Ale druh przyboczny nie mówi Kasi, dobrze? – zląkł się kasztanowo włosy.
– Słowo, że nie powiem – obiecał Bytnar, po czym spojrzał na dzieciaki. – No, to może ja wam pokażę, jak się maluje, co?
– Pokaż – wyszeptała oniemiała nim Berenika. Oburzony tym Wojtek spojrzał z błaganiem na swojego przełożonego, lecz ten tylko uśmiechnął się i rozglądając wokoło zaczął malować.Piękna to była sztuka, tak samo, jak piękni byli ludzie tamtych lat. Przypominali mi kwiaty. Dopóki ich ziemia była wolna, to rośli pięknie, wystawiając twarzyczki ku słońcu i grzejąc się w promieniach wolności. Ale potem nadszedł nowy ogrodnik i chciał zniszczyć kwiaty. Wtedy one wyrwały się same ze swej ziemi, by zachłanny i mściwy opiekun nie zechciał jej skopać i zbrukać.
I położyły swe delikatne serca na stłamszonej ziemi, by cały gniew i szał badylarza opadł na nie.
Lecz on był okrutny i w swej żądzy porwał i kwiaty, i ziemię zniewolił, czyniąc ją własną.– I jak wam się podoba? – Janek z dumą popatrzył na ogromną kotwicę zdobiącą puste miejsce na afisze dla mieszkańców przy bramie.
– Jest piękna – zachwyciła się Pawlusowa. Chciała dodać coś jeszcze, ale na ulicy rozległy się jakieś krzyki i odgłosy szarpaniny. Wojtek wychylił się nieco; kilku chłopaków okładało granatowego policjanta. W ich pięściach kryła się tak ogromna złość i bestialstwo, jakby to im przydzielono pracę w czeluściach Alei Szucha.
Rudy pokręcił z rezygnacją głową.
– Trzeba mu pomóc – stwierdził Wojciech.
– Zgłupiałeś?! Grantowemu? – zganiła go dziewczyna.
– Człowiek to człowiek – odparł, patrząc jej głęboko w oczy. Postąpil krok na przód, lecz przyboczny powstrzymał go ruchem ręki.
– Stój – powiedział twardo.
– Ale Rudy, oni go tam zakatują! – tłumaczył harcerz.
– Zaufaj... – ledwo zdążył wypowiedzieć te słowa, rozległ się strzał. Policjant zdołał sięgnąć po broń i trafił jednego z chłopaków w nogę.Trafiony syknął z bólu i złapał się za ranę. Najprawdopodobniej jego koledzy, wzięli go szybko i oddalili się. Nie zdążyli uciec kilka kroków, gdy i ich dosięgły granatowe kule.
To było jak sen na jawie. Złotawe warkocze pocisków okraszone powiewem wiatru, przemykające pomiędzy skórą chłopców. Niemy krzyk młodzieńczych serc i nagle koniec, cisza. Nikt nie zareagował. Normalność. Moja normalność.
Mój wzrok przecinał serce Wojtka na wskroś. Czułam na sobie jego błagalne spojrzenie. Och, nie, mój drogi, nie. Nie ma litości. Sami stworzyliście sobie taki świat. Świat, w którym na szaniec rzucają się ci, którzy mieli go zbudować, by chronić swój kraj. Kamienie...
Berka także mnie dostrzegła i zadrżała lekko. Skuliła się za Rudym i zacisnęła dłonie na pędzelku.
Tak trudno było jej uśmiechnąć się, jak kiedyś. Widziała przecież tyle smutnych twarzy...
Tak trudno było płakać jej za ludźmi. Łzy wysychały przecież jeszcze w sercu.
Tak trudno było kochać jej w tych czasach, bo człowiek człowiekowi serce na wskroś przebijał.
CZYTASZ
Władcy ruin
Historical FictionKiedy w oczach masz wojnę, to wszystko traci barwy... @KlaudiaDwojak dziękuję za to okładkowe cudo Laureat „Perła Wattpada 2017" oraz „Skrzydlate słowa"