Następnego dnia zadzwonił budzik o siódmej rano. Wstałam wypoczęta i podekscytowana pierwszym dniem w nowej szkole. Odrazu ruszyłam w kierunku łazienki dla dziewczyn biorąc przy tym ubrania na ten dzień. Postawiłam na jasne rurki, a do tego bordową, przylegającą bluzę. Po skończonym prysznicu czułam się lepiej. Zrobiłam delikatny makijaż i pokręciłam moje brązowe włosy spinając je po bokach. Umyłam zęby, wzięłam czarny plecak i zeszłam na dół, gdzie czekał już na mnie Simon.
- Dzień dobry. Co ty taka wyspana? - zapytał Alvarez. - A, czekaj, nie odpowiadaj. Przecież spałaś jakieś trzydzieści godzin - zaśmiał się.
Przewróciłam oczami i usiadłam, aby zjeść kanapkę z serem i wypić poranną kawę. Gdy skończyłam, posprzątałam po sobie.
- O której mamy autobus? - spytałam.
- Powinien być za parę minut - odpowiedział.
Tak jak powiedział, chwilę później przed naszym domkiem stanął autobus, który wydał z siebie dźwięk klaksonu. Wyszliśmy i wsiedliśmy szukając dla siebie miejsc. Autobus był przepełniony. Szukając miejsca dostrzegłam Victorię. Prawie jej nie poznałam. Swoje jak dotąd rude włosy przefarbowała na brąz oraz skróciła. Krótko mówiąc, promieniała. Pomachałam jej z uśmiechem, a ona zrobiła to samo.
Znaleźliśmy z brunetem dwa wolne miejsca, a jako że były bardzo wąskie jak na dwie osoby, postanowiliśmy usiąść osobno, ale mimo wszystko znajdowaliśmy się blisko siebie. Byliśmy prawie na samym końcu. Obok mnie i za mną zobaczyłam spoglądające na mnie z kpiną dziewczyny. Były nieźle wytapetowane i już wiedziałam, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Intuicja. Przypatrywały się mi, jakby zaraz miały wybuchnąć śmiechem. Zignorowałam je.
- Ej, wiesz że nie możesz tutaj siedzieć? - spytała któraś z nich.
- Bo? - prychnęłam i odwróciłam się.
Przepraszam, ale kim ona jest, żeby mi mówić gdzie mam siedzieć?
- Ej, Natasha. Daj spokój nowej - zaśmiał się chłopak o blond włosach. Zignorowałam jego komentarz. Nie wiem czy mówił naprawdę czy sobie ze mnie żartował. Złapałam z nim przez chwilę kontakt wzrokowy, jednak szybko odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Seba, wyluzuj - posłała mu uśmiech.
Zanim jednak autobus ruszył, do autobusu wsiadł chłopak. Był bardzo przystojny, zdecydowanie był w moim typie. Miał brązowe loki i był dobrze zbudowany. Powiedziałabym bardzo dobrze. Usłyszałam westchnięcia dziewczyn w pobliżu mnie. Przewróciłam oczami. I wszystko jasne. Popatrzyłam w szybę, jednak zaraz po tym usłyszałam męski, niski głos.
- Sory, ale to moje miejsce.
I całe dobre wrażenie zniknęło.
Spojrzałam na chłopaka, który stał nade mną i wpatrywał się we mnie intensywnie.
Miał bardzo ładne oczy w kolorze mlecznej czekolady. Ale patrząc na jego zachowanie - chyba się nie dogadamy.
- Przepraszam?
- Nie słyszałaś? To moje miejsce - powtórzył nie spuszczając ze mnie wzroku.
Za kogo on się uważa?
Wszystkie dziewczyny patrzyły na mnie, a w ich oczach można było dostrzec ciekawość i.. zazdrość?
- Wybacz, ale nigdzie nie jest napisane, że to miejsce należy do ciebie. Ja się stąd nie ruszę - wycedziłam, a chłopak uniósł brwi ze zdziwienia.
Co za typ.
Prychnął i usiadł dosłownie obok mnie, zasłaniając mi Simona, z którym raczej sobie już nie porozmawiam. Starałam się nie zwracać na niego uwagi na jego bliskość. Na szczęście on też chyba nie zamierzał skupiać swojej uwagi na mnie, bo zaraz po tym obrócił się do mnie plecami i zaczął rozmawiać z tymi lafiryndami. Przewróciłam oczami i ponownie spojrzałam na malowniczy obraz widniejący za szybą.
CZYTASZ
unwanted • lutteo
FanfictionLuna Valente zmienia miejsce zamieszkania jak rękawiczki. Jej rodziców interesuje tylko praca, stąd częste przeprowadzki. Siedemnastolatka nie ma nikogo oprócz swojego przyjaciela Simona i przyjaciółki na odległość - Victorii. Ciągłe podróżowanie un...