Słowa na D- decyzje, desperacja, dom, Draco

656 43 15
                                    

Hermiona stała przed Norą, nerwowo skubiąc jeden z frędzli zdobiących jej bladoróżowy szal. Nie bardzo miała ochotę wejść do środka i prawdę mówiąc, do samego przyjścia tutaj zastanawiała się jak grzecznie wymówić się od uczestniczenia w tej dorocznej tradycji odwiedzania Nory. Spędzała tu choć jeden dzień każdych świąt odkąd ona, Ron i Harry zaczęli się mocno przyjaźnić. Po wydarzeniach z Kamieniem Filozofów na pierwszym roku stali się nierozłączni, każdy rok tylko cementował ich przyjaźń, wzmacniał ją i spędzanie świąt w Norze wydawało jej się naturalne, tak jakby miało tak być zawsze. Bo przecież miało? Czy nie? Kobiety mają intuicję, ale intuicja Hermiony wydawała się teraz skrzywiona, jakby ktoś zasadził jej solidnego kopa. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że myślami Gryfonka była teraz w kompletnie innym miejscu, na końcu Silver street, w rezydencji rodziny Malfoy. Była ciekawa co Ślizgon teraz robi, czy jest w domu, czy przeżywa śmierć ojca, jak się czuje w tej sytuacji i czy jest przy nim matka, czy znowu upija się sam.

-Decyzja, Hermiono -szepnęła sama do siebie, próbując dodać sobie otuchy i uniosła dłoń, by zapukać w drewniane drzwi. Dłoń dziewczyny dosięgła jednak powietrza, gdyż drzwi otworzyły się z hukiem i została przez nie wypchnięta rosła postać. Niefortunnie dla Gryfonki, mężczyzna został popchnięty prosto w nią. Straciła równowagę i z wrzaskiem runęła na drewnianą ławeczkę na ganku, boleśnie tłukąc sobie pośladki.

-He.. Hermiona?! - usłyszała krzyk i po chwili została postawiona do pionu przez Harrego. Krzywiąc się z bólu, popatrzyła w twarz przyjaciela, a później przeniosła wzrok na postać, której zawdzięczała stłuczoną kość ogonową. Był to Ron. Zbierający się z ziemi, kompletnie pijany Ron. Gdy tylko złapał spojrzenie czekoladowych tęczówek, uśmiechnął się do niej szeroko, a ona poczuła, że zaraz zwymiotuje.

-Co tu się na sto tysięcy rozwścieczonych hipogryfów wyprawia?! Miałeś go wyprosić Harry, a nie...- w drzwiach stanęła Molly. W jej oczach widać było ból pomieszany z szałem. Trudno jej było wyrzucać z domu własnego syna, trudno było jej prosić o to jej przybranego syna, jakim bez wątpienia był dla niej Harry, ale inaczej nie mogła, skoro miała pojawić się tu Hermiona. Ron musiał zniknąć z Nory w trybie natychmiastowym, a stan do jakiego się doprowadził dodatkowo utwierdził ją w tej decyzji. Co za słaby, marny człowieczek... Nie na kogoś takiego starali się go z Arturem wychować.

-Ron wypadł przez drzwi i stratował Hermionę- wyjaśnił Harry, ignorując Gryfonkę, która spojrzała na niego zdziwiona. Harry naginający prawdę? A to ci nowość.

-Chodźcie do środka, a ja ... rozmówię się z moim synem - rzekła zrezygnowana pani Weasley, po czym zeszła po drewnianych schodkach do próbującego wygrzebać się z zaspy przed domem Ronalda.

Harry przygarnął Hermionę do siebie i poprowadził wąskim korytarzem wprost do salonu. Dziewczyna wciąż trzymała się za kość ogonową, lekko utykając. Brunet dziękował Merlinowi, że przyjaciółka nie odezwała się teraz nawet słowem, choć wiedział, że to tylko odwlekanie nieuniknionego. Gryfonka była z natury nieustępliwa i na pewno miała zamiar zasypać go gradem pytań.

Salon przystrojony był jak co roku, migającymi światełkami i gałązkami świerku. Gdzieniegdzie poupinane były kolorowe kokardy, w innych miejscach błyszczały bombki. Na stole stał czerwony czajniczek, z którego wydobywała się stróżka pary i cztery, nie pasujące do niego ani do siebie filiżanki. Każda z innego kompletu, z pewnością. Hermiona przestała rozcierać obity tyłek i spojrzała zaskoczona na Harrego.

-Hm, to naprawdę zrobiło się dziwne, gdzie są wszyscy?

-Ginny jest na górze, nie czuje się dzisiaj najlepiej. Artur poszedł z nią posiedzieć. Fleur i Charlie wyjechali z samego rana, a George zabrał się z nimi. Percy to pracoholik, nic się nie zmieniło, zatrzymały go sprawy w ministerstwie. Ron... jak widziałaś - wytłumaczył Potter, z zakłopotaniem trzymając się za kark. -Kto by pomyślał, że pierwsze święta po wojnie będą wyglądały właśnie tak...

Amortencja dla wroga - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz