- Już jesteś gotowa?
- Jeszcze chwilkę. - rzuciłam. - Ellie nie wystroiłam się zbyt?
- Nie ciociu, wyglądasz świetnie. Na pewno nie chcesz jechać z nami?
- Tak, a poza tym umówiłam się ze znajomymi.
- No dobrze. I jak? - zapytałam Nicka, gdy wyszłam ze swojej sypialni.
- Cudownie. El nie chcesz jechać z nami?
- Nie, innym razem. - powiedziała.
- Okay.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy z podjazdu. Nie denerwowałam się, co było dziwne. Nie mówiliśmy nic. Cały czas patrzyłam za szybę samochodu. W radio leciała piosenka Like I did.
Podjechaliśmy pod ogromny dom. Piękny dom. Powoli weszliśmy po schodach do drzwi. Zanim Nick zdążył wyciągnąć rękę, by zadzwonić do drzwi stał w nich jego brat. Poznałam go, bo wcześniej oglądałam zdjęcia, bez tego sugerowałabym, że Nick i mężczyzna na przeciw mnie nie mają ze sobą nic wspólnego. Weszliśmy do środka. Luke przywitał się z bratem, zerknął na mnie i powiedział:
- Amy. Nick dużo mi o tobie opowiadał. Fajnie cię wreszcie poznać. - Nick znikł. - Nick ciągle o tobie mówi.
- Cześć, Amy. - podeszła do mnie blondynka o włosach do ramion. Uścisnęła mnie. - Jestem Erin, a to nasz synek David.
- Hej.
- Chodźcie. - powiedział Luke, przyjaciel podał mu wino.
- Ja wracam do kuchni.
- Pomogę ci. - zaproponowałam.
- Okay. Kochanie, zmień pieluszkę Davidowi. Chyba, że wujek chce to zrobić. - zaśmiała się. - Powodzenia chłopaki. - weszłyśmy do kuchni i Erin przydzieliła mi zadanie. - Nick, często o tobie mówi, praktycznie zawsze.
- Aż tak często?
- Tak, nawet o Jennifer nam tyle nie mówił.
- Erin, chyba potrzebujemy pomocy! - krzyknął jej mąż.
- Zaraz wracam.
Gotową jagnięcinę zaniosłam na stół. Erin zabrała sałatkę i korkociąg. Mały spał na górze w swoim pokoju.
- Amy, pracujesz jako... Wedding planner, tak?
- Tak.
- Na czym to polega.
- Na organizacji, przygotowaniach ślubów i przyjęć weselnych.
- Właściwie tak.
- Nie nudzi cię to?
- Nie, wręcz przeciwnie. Intryguje. To wyzwanie. Każda para jest inna przez co mają wobec mnie inne oczekiwania i żądania.
- Masz własną firmę, tak?
- Yhym, od prawie pięciu lat.
- Jak to się stało, że ją założyłaś?
- Właściwie to ją wykupiłam, pod wpływem chwili. Poprzedni właściciel miał w niej kancelarię. Na początku to był mały budynek, ale i tak bardzo dużo mnie to wszystko kosztowało. Przez jakiś rok wszystko stało w miejscu. Miałam takie długi, że nie potrafiłam się pozbierać. Było naprawdę bardzo źle. No i wtedy pojawili się pierwsi klienci. W rok spłaciłam wszystko. Kiedy przybywało klientów musiałam powiększyć firmę.
CZYTASZ
Marry me
RomanceAmy Rose jest wedding plannerką. Prowadzi własną firmę i jest szczęśliwa, choć jeszcze niedawno zdarzyła się w jej życiu wielka tragedia. Mimo tego, że nadal pamięta ten dzień, chce żyć tak jak dawniej, choć nie jest jej łatwo. Chce jednak załagodzi...