rozdział 1

11 2 0
                                    

Widziałam to doskonałe po tym jak jego źrenice rozszerzały się i zwężały, próbując skupić na mojej osobie.
Nie miał prawa mnie widzieć, nikt nie mógł gdy tego nie chciałam.
Jego oddech przyspieszył, niemal spalając aparaturę, a serce biło tak szybko, że druga za nim nie nadążała.
Słyszałam dźwięk jego uderzającego o zebra serca, co powinno być niemożliwe skoro mój dotyk miał go zabić.
Oderwałam rękę od jego przedramienia jakby mnie oparzył, marszcząc brwi.
A to...dziwne.
Jego przerażone zielone oczy wpatrywały się we mnie, gdy już wróciłam do swojej postaci i ze zmrużonymi oczami mu się przypatrywałam.
Czułam się naprawdę dziwnie.
Nie miałam zielonego pojęcia kim on jest, jednak gdy patrzył na mnie tym przerażonym wzrokiem, coś w środku mnie się skurczyło.
Tak jakbym odczuwała poczucie winy.
Niemożliwe.
Zerwałam kontakt wzrokowy w tym samym momencie w którym mimo, że wyczerpany zerwał z twarzy maskę tlenową i odezwał się dysząc.
- Kim jesteś? - jego głos był zachrypnięty, pewnie przez to jak długo leżał w śpiączce.
Jednak nadal był mocny i niski, naprawdę przyjemny dla ucha.
Ale zdecydowanie nie byłam tam po to aby szukać jego pozytywów.
Podeszłam do niego trochę bliżej i przesunęłam palcem po karcie pacjenta, czując jak śledzi każdy mój ruch.
- Co ci się stało? - zapytałam ponieważ byłam naprawdę ciekawa co sprawiło, że osiemnastolatek mógł być tak poturbowany.
Jeśli moje pytanie go zaskoczyło to nie dał tego po sobie poznać.
- Mój przyjaciel prowadził po pijaku, mieliśmy wypadek. - odpowiedział mi z trudem się odzywając.
- Tylko tyle?
Wypadek po pijaku był wystarczającym powodem abym miała pociągnąć go za sobą do piekła?
Naprawdę już za takie rzeczy karają torturami?
Chłopak z bólem zmarszczył brwi zastanawiając się o co mi chodzi.
- Nic nie rozumiem. - powiedział, a jego głos się łamał. - Czy ja umarłem?
- Będziesz się modlić aby umrzeć. - mruknęłam wycofując się z pokoju, wiedząc, że w tym momencie mam ważniejsze miejsce w którym powinnam być.
I ważniejszą osobę, która była mi winna wyjaśnienia.

Dostanie się do mieszkania Azraela bez zaproszenia było łatwiejsze niż myślałam.
Wystarczyło się uśmiechnąć raz czy dwa do strażnika, zamieszać mu trochę w głowie i z uśmiechem na ustach wpuścił mnie na piętro.
Wyłamanie zamka też było bardzo proste, a myślałam, że książe piekieł będzie lepiej zabezpieczał swój majątek.
Siedziałam w jego skórzanym fotelu, w jednej ręce trzymając szklankę z whisky, a drugą głaszcząc jego wiernego psa.
Który swoją drogą był idealnie wychowany, ponieważ gdy wszedł do mieszkania, on nawet nie pobiegł w jego kierunku, mimo, że czułam, że bardzo chciał.
Wystarczyło, że przekroczył próg i zastygł w miejscu plecami do mnie wyczuwając moją obecność.
- Zadanie wykonane? - zapytał odwracając się w moim kierunku, wiedząc, że nie z tego powodu tu jestem.
- Kim on jest?
Podszedł do barku i nalał szkarłatnego płynu do naczynia.
- Wiem tyle co ty. - odpowiedział siadając obok i witając zwierzę.
Wiedziałam, że kłamał.
- Gówno prawda. - warknęłam zwracając jego uwagę na siebie.
Jego złote oczy wpatrywały się nieugięcie w moje, a ja tak bardzo żałowałam, że nie mogłam czytać z innych demonów.
Ale wiedziałam, że nie mówił mi wszystkiego.
Wzruszył lekko ramionami.
- Powiedziano mi, że ma umrzeć więc tyle ci przekazałem. Ale jeśli dobrze rozumiem, zadanie cię przerosło.
Szklanka pękła w mojej dłoni, a odłamki posypały się na podłogę.
- Mój dotyk na niego nie działa. - powiedziałam, a jego brew uniosła się w górę. - I mógł mnie zobaczyć. Nie rozumiem co w nim jest takiego wyjątkowego. To zwykły dzieciak.
Schylił się podnosząc odłamki z podłogi i wyjątkowo delikatnie wyciągając zniszczoną szklankę z mojej dłoni.
Zerknął na mnie od dołu, ścierając odrobinę krwi z mojej rozciętej ręki i wkładając zakrwawiony palec do ust.
Prychnęłam wyrywając mocno rękę.
- Czujesz się zagrożona przez człowieka? - zapytał zaczepnie.
- Nigdy w życiu.
- Świetnie. - odpowiedział mi jednak zastanowiło mnie to, że nawet nie był zdziwiony tym co usłyszał.
Powinien być, w końcu nigdy, przez stulecia nie miałam problemu aby kogoś zabić, a jednak gdy to się stało, on siedzi spokojnie nawet nie zastanawiając się dlaczego.
Nie mówił mi wszystkiego ale zamierzałam się dowiedzieć jaka jest prawda, niezależnie od kosztów.

Okazało się, że moje zadanie będzie odrobinę bardziej czasochłonne niż przypuszczałam.
Azrael stwierdził, że gdy tylko chłopak wyjdzie ze szpitala, wyśle mnie do miasta w którym mieszka, do szkoły do której chodzi, mając nadzieję, że uda mi się zbliżyć do chłopaka i dowiedzieć czegoś użytecznego.
Musiałam przyznać sama przed sobą, że bardzo niszczyło mi to dumę ponieważ nigdy nie musiałam się tak starać aby odebrać komuś życie.
Nie musiałam poznawać tej osoby, uczyć się jej rutyny, nie musiałam nawet rozmawiać z tą osobą, a teraz wszystko miało się zmienić.
Dlatego też stałam przed jednym z wielu białych domów w jednej z lepszych i spokojniejszych dzielnic Los Angeles zastanawiając się czy to wszystko było dobrym pomysłem.
Dom był naprawdę piękny, duży, z wielkim garażem i wielkim ogrodem jednak nie był mój.
Nienawidziłam tego miasta.
Nienawidziłam tego życia.
I zdecydowanie nienawidziłam rodziny do której domu miałam właśnie wtargnąć i kłamać.
Mimo, że czułam, że robili mi właśnie gofry z truskawkami.
Nienawidziłam siebie za to, że wymazano im wspomnienia wmawiając, że byłam na wakacjach ze znajomymi i ich córka właśnie wróciła do domu.
Nienawidziłam tego, że oboje byli bezpłodni, a oni tak perfidnie wykorzystali ich największą słabość.
Weszłam do domu widząc dwójkę ludzi, krzątających się po pięknej, marmurowej kuchni, która o dziwo była bardzo przytulna.
Amanda była długonogą pięknością, która prawie zawsze chodziła idealnie ubrana.
Jej długie blond włosy ułożone były w idealne fale, a szczęśliwe niebieskie oczy śledziły poczynania męża.
Wszystko co dotyczyło jej osoby było idealne, a dodatkowo była niezwykle zacięta, inteligentna i oczytana.
To wszystko czyniło ją jedną z najlepszych prawniczek w stanie.
Chris był wysokim i niezwykle przystojnym mężczyzną.
Jego ciemne włosy przypruszone były już siwizną jednak dodawało mu to tylko uroku.
Miał własną firmę zajmującą się telekomunikacją, która prosperowała naprawdę dobrze przez co często nie było go w domu.
Oboje byli piękni, inteligentni ale... puści.
Byli małżeństwem od wielu lat i od zawsze marzyli o własnym dziecku, jednak to było jedyne czego nie mogły kupić ich pieniądze, a tym samym dać im spełnienia.
A oni wmówili im, że jednak im się udało.
Że cudy istnieją i właśnie wszedł do ich kuchni.
Mimo, że byłam bez serca nawet ja nie posunęłabym się do tak okropnej rzeczy.
Oboje stali teraz w pięknej kuchni, w pięknych ubraniach robiąc gofry na śniadanie dla sensu swojej egzystencji mimo, że oboje mieli prawdopodobnie za chwilę początki swoich prac.
Amanda zwróciła uwagę na moje wejście jako pierwsza.
Na jej twarzy pojawił się jeden z najszerszych uśmiechów jakie kiedykolwiek widziałam.
- Nareszcie jesteś kochanie. - powiedziała wycierając ręce w ścierkę i podchodząc do mnie i ściskając mnie mocno.
Wiedziałam jakie miałam zadanie i wiedziałam też, że moim zadaniem było pozwolic im traktować się jak swoją córkę.
Mimo, że nawet ja czułam przez to wyrzuty sumienia.
Niechętnie odwzajemniłam uścisk, czując jak jej usta całują moją głowę.
- Jak było nad jeziorem? - zapytał Chris również uśmiechnięty podchodząc do mnie i lekko ściskając.
Posłałam im słaby uśmiech.
- Świetnie ale jestem strasznie zmęczona drogą. - skłamałam szybko.
- Tak oczywiście skarbie. Chcieliśmy zaczekać na Twój przyjazd i zaraz znikamy do pracy. - Amanda odezwała się, kładąc na stole przede mną talerz z goframi.
Truskawki na nim były ułożone w serce.
Amanda uśmiechnęła się do mnie lekko i pogładziła moje włosy, zdejmując fartuch i otrzepując swoje ubranie.
- Będziemy prawdopodobnie bardzo późno w domu dlatego na blacie zostawiamy ci trochę gotówki na kolacje jeśli nie będziesz miała siły czegoś robić. - odezwał się Chris, całując swoją żonę w policzek.
Kiwnęłam głowa zbyt pochłonięta jedzeniem aby odpowiedzieć.
- Miłego dnia kochanie. - Amanda dała mi szybkiego buziaka w czubek głowy i po zabraniu swoich rzeczy oboje wyszli.
Odetchnęłam głęboko czując ogromną ulgę.
To zadanie będzie prawdopodobnie trudniejsze niż myślałam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 06, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

SoullessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz