Było dosyć głośno, jak zawsze na imprezach u Carol. May zaczęło już nudzić towarzystwo klejących się do siebie par. Czuła się jakoś tak... obco. Nie wiedziała, gdzie jest Jeff. Podniosła się z kanapy i udała do kuchni, a dokładniej - do lodówki. Otworzyła ją i wyciągnęła piwo.
-Dzieci nie powinny pić alkoholu. - usłyszała za sobą znajomy głos. Błyskawicznie się odwróciła.
-Dlatego lepiej mi to oddaj - odparła i wyrwała rudemu chłopakowi butelkę Jacka Danielsa z ręki.
Wyglądał na zdziwionego.
-Co tu robisz? - zapytała ciemnowłosa, po czym pociągnęła łyk z butelki, którą właśnie odebrała chłopakowi
-Piję m o j ą whiskey - wycedził i wyrwał naczynie May - a Ciebie co tutaj sprowadza? - zapytał nie tak ostro jak wcześniej, jednak jego ton głosu nie mógł być uznany za miły, czy sympatyczny.
Brunetka wzruszyła ramionami, po czym usiadła na blacie. Wyciągnęła z kieszeni paczkę fajek i zapalniczkę.
-Nudzę się - stwierdziła, odpowiadając na niego pytanie - W salonie możesz obejrzeć darmowe porno na żywo, a z głośników leci jakieś gówno, co raczej mnie nie zaskakuje - powiedziała odpalając papierosa. Bill przyglądał się jej badawczo, uznała, że to jakiś sygnał, więc wysunęła w jego stronę rękę z opakowaniem czerwonych Marlboro.
-Dzięki - odparł rudy, wciąż patrząc na May - Więc mówisz, że nie podoba ci się ta muzyka?
-A co miałoby mi się w niej podobać? - westchnęła - W ogóle nie ma klimatu...
-Taak, wiem o czym mówisz - kiwnął głową, podsuwając towarzyszce butelkę Danielsa. Chyba nie była aż tak beznadziejna, jak mu się wydawało. - Chciałbym kiedyś doczekać dnia, w którym włączę radio i nie będę miał ochoty się zżygać.
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem. W myślach odtwarzała ostatnią rozmowę z Jeffem. Może miał rację, może to ona się myliła?
Jeff, jakby przywołany jej myślami, pojawił się w kuchni.
-Jak się bawicie? - rzucił bez entuzjazmu
-Chyba równie dobrze jak ty - prychnęła May odsuwając papierosa od ust - co my właściwie tu jeszcze robimy?
-Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę coś zaliczyć dzieciaku - wyszczerzył się Bailey, oddał swoją butelkę brunetowi i wyszedł z kuchni, zarzucając na plecy swoją rudą czuprynę
-I tak nie poruchasz - powiedziała dziewczyna dość cicho, uśmiechając się do siebie. Jednak Will to usłyszał.
-Co powiedziałaś?! - warknął, niespodziewanie pojawiając się obok niej
-Nic istotnego - odparła, śmiejąc się w duchu
-Nic istotnego? - powtórzył wpatrując się w nią z wściekłością
-A jeśli wszyscy mają czegoś świadomość, to mówienie o tym jest istotne? - zapytała i zeskoczyła z blatu. Chciała ruszyć do wyjścia, jednak została przyciśnięta przez rudego do ściany.
-Will, wystarczy, uspokój się... - zaczął Jeff, podchodząc do nich
-Nie mów mi, co mam robić! - krzyknął chłopak, nie odrywając wzroku od May - cofnij to, co powiedziałaś!
-Nie? - odpowiedziała dziewczyna, patrząc na niego rozbawiona - Rudy, trochę dystansu - zaśmiała się i odsunęła od siebie wkurzonego chłopaka. Wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, Jeff posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.
-Chodź May, spadamy stąd, nie ma sensu tu siedzieć - zwrócił się do dziewczyny. Jakoś nie miał ochoty, żeby dwójka jego przyjaciół pozabijała się właśnie w tej chwili.
-Idę, idę - odparła, posyłając ostatnie spojrzenie rudemu.
CZYTASZ
Just a little patience.
Fanfic"Może kiedyś sama to ocenisz. Cierpliwości, May. - uśmiechnął się, na co przewróciła oczami." Jak daleko jest od nienawiści do przyjaźni? I jak daleko jest z Lafayette do Los Angeles?