Rozdział 6

37 3 0
                                    

   Otwieram drzwi, starając się nie robić hałasu i pośpiesznie za sobą zamykam. Gdy już schodziłam na parter usłyszałam kroki piętro wyżej. Nieco przyspieszyłam i wyszłam z bloku. Przeszłam przez ulicę dyskretnie oglądając się za siebie kątem oka. Cholera, ten koleś idzie za mną. Cholera, nie zamknęłam tych pieprzonych okien. Swoją drogą, jak on tam wytrzymuje bez wietrzenia?!

   Idę w stronę parku, jednak on bezustannie za mną podąża. Staram się nie zdradzać swoim zachowaniem, że jestem tego świadoma. 

   Zatrzymałam się, wyjęłam telefon oraz słuchawki. Włożyłam słuchawki do uszu, ale nie puściłam muzyki. Trzymając komórkę w dłoni rozpoczęłam bieg. Gość cały czas mnie śledził. Po pół godzinie postanowiłam przerwać. Głęboko oddychając skierowałam się w stronę kawiarni. 

   Zamówiłam kawę i przechodząc koło niego posłałam mu uśmiech. On patrzył za mną zmierzającą do wyjścia. Czułam to. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi, ale powstrzymał mnie przed postawieniem nogi za próg łapiąc za ramię. 

   Chwilę mi się przyglądał z przymrużonymi oczami.

- O co chodzi?

- Wydawało mi się... - urwał, odsunął się i zlustrował mnie ponownie wzrokiem.

- Tak?

- Nie, nic - westchnął i wyszedł.

   Chwilę wodziłam za nim wzrokiem, wzruszyłam ramionami i wyszłam z kawiarni. Nareszcie.

   Ruszyłam w stronę organizacji. Była niedaleko, ukryta w swojej siedzibie oczywiście. W windzie należało nacisnąć jednocześnie kilka przycisków, by znaleźć się w tej mroczniejszej części SPIC'u.

   Kombinacja, zjazd na dół i jestem. Nareszcie. 

   Przekazałam informacje i popędziłam do mojego pokoju. Miałam wielką ochotę na drzemkę. Weszłam do pomieszczenia, zamknęłam drzwi i walnęłam się na łóżko. Po niedługim czasie zasnęłam.

   Obudziłam się, kiedy przyszedł czas na popołudniowy trening. Ze znudzoną miną wstałam i weszłam do łazienki. Umyłam się, przebrałam i wyszłam. Poszłam w stronę sali, a na niej zawinęłam dłonie w bandaż. Podeszłam do worka treningowego i zaczęłam oddawać ciosy.

   Zmęczona ruszyłam w stronę stołówki. Wzięłam swoją porcję gulaszu i usiadłam przy wolnym stoliku. 

- Hej - usłyszałam za sobą.

   Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka w moim wieku z piwnymi oczami.

- Cześć.

- Mogę?

   Kiwnęłam głową. Usiadł na przeciwko mnie.

- Jestem Adam.

- Cassie.

- Dlaczego cię wcześniej nie spotkałem?

- Jestem tu od niedawna.

   Pokiwał głową. Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym.

   Po jakimś czasie chyba stwierdził, że jestem dobrym materiałem na przyjaciółkę, bądź bliską koleżankę, bo zaproponował mi poznanie jego kumpli. Zgodziłam się.

   Wyszliśmy ze stołówki i chłopak poprowadził mnie, jak uprzedził do pokoju, w którym panował bałagan. Otworzył drzwi i ukazała mi się dwójka chłopaków. Ich spojrzenia padły niemal natychmiast na mnie.

- Chłopaki, to jest Cassie. Cassie, to Mic. - Wskazał na wyższego od kolegi szatyna. - A to jest Spencer. - Blondyn uśmiechnął się szeroko. Ja również się uśmiechnęłam.

PojmanaWhere stories live. Discover now