∆ e p i l o g. { finally be happy}

981 75 14
                                    

25   M A J    2020

─ Pokaż! ─ pisnęła podekscytowana w momencie, w którym niemal rzuciła się na plecy blondyna.
Młody Irwin podał jej wszystko to, co otrzymał niespełna godzinę temu a brunetka ucałowała jego policzek.
─ Doktor Ashton Irwin. Czy ty wiesz co to oznacza? Będziesz mógł leczyć ludzi ─ powiedziała, rzucając się tym razem na szyję chłopaka.
─ Więc za jakieś dwa miesiące zostanę twoim lekarzem i całkowicie wypędzimy z ciebie to przeklęte choróbsko ─ dodał z uśmiechem niemalże przyklejonym do twarzy. W końcu dzisiejszego dnia wszystko było o krok od ideału.
Bo przecież ideały nie istnieją, prawda?
Z drugiej strony gdy patrzy na Ninę ponownie zastanawia się nad słusznością tego przekonania.
Ale nie, nawet ona nie była idealna.
Chyba, że dla niego.
─ Zgoda ─ odpowiedziała, wymachując radośnie papierami. ─ Mój narzeczony właśnie został pełnoprawnym lekarzem ─ dodała, gdy objął ją rękoma.
─ To nigdy by się nie stało gdyby nie ty ─ wyszeptał, całując jej policzek, gdy przytulił  ją od tyłu do siebie.

  18     C Z E R W I E C    2022

Doktorze, gratuluję.
─ To ja gratuluję. Badania nad tym nowym lekiem są obłędne i rokują. Chciałbym aby wpuszczono go na rynek ─ powiedział, ściskając dłoń profesora Chunga. Mężczyzna odpowiedział uśmiechem na jego słowa i nieznacznie skinął głową.
─ Dziś nie jestem tu w sprawach służbowych. Dziś jako przyjaciel gratuluję doktorowi żony ─ dodał rudowłosy i dotknął ramienia pana młodego.
Blondyn pokiwał głową i obejrzał się za siebie, na brunetkę, która tańczyła w objęciach Caluma. Już wcześniej słyszał piosenkę, którą grał zamówiony zespół, ale nie sądził, że da się w ogóle do niej tańczyć. W każdym razie nie normalnie.
Ale Calum przechodził wszelkie formy normalności.
─ Można porwać ? ─ nagle usłyszał za sobą głos należący do Mii. Podała mu dłoń i razem wyszli na parkiet, który teraz oświetlony był jedynie lampionami i latarynkami.
Tańcząc spoglądał w kierunku Teddy'ego, który tańczył wraz ze swoją partnerką i koleżanką ze szkolnej ławki, Carmen.
Chłopiec, gdy tylko poszedł do szkoły podstawowej przynosił zadziwiająco dobre wyniki, jak na kogoś, kto wcześniej nie wykazywał zainteresowania edukacją. I w końcu zaczął grać w hokeja. Dokładnie tak, jak zamarzył sobie tego Calum.
Widział także swoich rodziców. Zadowolonych, roześmianych, zakochanych. Zupełnie tak, jakby cofnęli się w czasie do swojego wesela.
Był także Harry i Sonny z Jonathanem.
Była Ella z Louisem oraz Luke z Chloe.
Michael z Ruby i Calum z Mią.
Idąc dalej widział także Macy, wraz z jej stałym obiektem westchnień ─ Roshonem.
Ellie z Lutherem.
Rodzice Niny, rodzina, którą ledwo znał.
Ale w centrum zainteresowania była ona.
Roześmiana, w pięknej, białej sukni własnego projektu sprzed lat oraz wianku z maków.
I nic, co mogłoby być pozostawione przypadkowi.
─ Odbijany ─ powiedział i zwinnie wymienił się partnerkami z Hoodem. Gdy oddalili się od siebie brunetka wtuliła się w ciało chłopaka.
─ To dziewięćdziesiąte dziewiąte marzenie na naszej liście.
─ Zostało jedno?
─ W końcu być szczęśliwą.
─ Chyba właśnie zrealizowaliśmy całą moją listę i nasze dotychczasowe życie straciło sens ─ przyznała zasmucona, jednak chłopak pociągnął ją za dłoń w kierunku ich miejsc. Z kieszeni marynarki wyjął kopertę. Nina przyglądała się jej w skupieniu przez chwilę, aż otworzyła ją i wyjęła kartkę.
─ Co to?
─ Moja lista. Dziewięćdziesiąt dziewięć marzeń ─ powiedział dumny z siebie a jego żona prześledziła wzrokiem pozycje.
─ Zacznijmy od odwiedzenia Rzymu. Nowy początek.
─ Oczywiście ─ wyszeptał, po czym musnął czuje jej wargi.

                 7     L I S T O P A D   2022

Mój boże, jest taka piękna ─ wyszeptał, gdy Nina  podała mu malutką kruszynkę, owiniętą w bladoróżowy kocyk. Przez chwilę oboje milczeli, jedynie wpatrując się w nowonarodzone maleństwo.
─ Ale wciąż nie widzę was w roli rodziców ─ powiedziała brunetka, w kierunku Luke'a i Chloe.
─ Ja też nie, to było takie niespodziewane ─ powiedziała cicho zmęczona już odwiedzinami Chloe.
─ I dobrze, nigdy nie przyznawajcie się na głos, że wpadliście ─ zażartował Ashton, lecz nikt mu nie zawtórował.
─ Zawsze chciałem mieć dziecko. A z taką kobietą to nawet nie mogłem pomarzyć  ─ wyznał Luke, a Chloe uśmiechnęła  się nieznacznie, gdy dotknęła jego dłoni.
─ Akurat, nigdy nie chciałeś. Uważałeś, że dzieci są świetne gdy są czyste, nie płaczą i nie są twoje ─ tym razem i Nina się zaśmiała.
─ Kochanie... Nie musisz już wracać do pracy?
─ Prawda. Cześć wam, rodzice ─ odpowiedział i uśmiechnął się ostatni raz, oddając dziecko Chloe.

18    W R Z E S I E Ń    2025

Cześć Ted, jak było na treningu? ─ zapytała Nina, wychylając się z kuchni.
─ Spoko ─ odpowiedział, siadając przy stole ─ jest Ashton już? Z resztą... Idę dzisiaj na imprezę do Ryana.
─ Dzisiaj?
─ No tak.
─ Musisz?
─ No tak.
─ Chciałam cię poprosić czy nie zostaniesz dziś z Willą  ─ powiedziała cicho wzdychajac.
─ Ale na imprezie będzie April ─ jęczy a w tym samym momencie do kuchni wchodzi Ashton.
─ Ta sama gorąca April, dla której przestałeś się uczyć i zacząłeś opuszczać treningi?
─ Ashton ─ upomina go Nina i siada na przeciwko Teddy'ego.
─ W porządku. Idź jeśli chcesz.
─ Nie pójdzie ─ skomentował Ashton. ─ Nie Ashtonuj mi, w ogóle się nie uczy i nie ćwiczy.
─ A wy dokąd idziecie? ─ Ted zmienił temat, ale mężczyzna nie odpuszczał.
─ Zostajesz w domu z Willą  i czytasz Szekspira ─ postanowił Irwin.
─ Dlaczego jego?
─ Bo to podstawa literatury ─ odpowiedział, biorąc filiżankę kawy ─ koniec tematu.
─ Dowiem się dokąd wychodzicie?
─ Na panieński Mii.
─ Na kawalerski Hooda ─ powiedzieli w tym samym czasie.
─ Rozumiem. To wy zrobiliście sobie Willę  i to wy będziecie się bawić a ja będę z nią siedział. Super ─ powiedział naburmuszony.
─ Definicja szlabanu ─ zachichotała Nina i wróciła do przygotowania obiadu.

15  S I E R P I E Ń   2035

Gotowi? ─ zapytał Ashton bliźniaków, którzy wciąż przepychali się między sobą.
─ Tato, bo Cameron mnie  bije ─ jęknął Will i oddał bratu. Ashton rozdzielił ich i poprawił białą koszulę w kolorowe, maluteńkie kropki Willa.
─ To ważny dzień dla Teda. Możecie przez chwilę chociaż zachowywać się tak jak należy? ─ zapytał, poprawiając też muszkę Camerona.
─ Dobrze ─ jęknęli zrezygnowani i chwilę potem wzięli to, co do nich należało i odeszli na bok, zgodni jak nigdy. Ashton zaś odszukał wzrokiem Willę i Ninę, siedzące już w kościele, u boku jej rodziców.
─ Dopiero teraz jestem najszczęśliwsza ─ wyszeptała do swojego męża a on ujął jej dłoń w swoją i splótł ich palce.
Niedługo potem mogli śledzić ten najpiękniejszy dzień w dniu Teddy'ego.
Na myśl przychodziły im wspomnienia z własnego ślubu oraz fakt, iż nie tak dawno lekarze nie dawali Ninie szans na to zycie. Mimo to była tutaj teraz, patrzyła na Teddy'ego, na Camerona i Willa, którzy nieśli obrączki do ołtarza.
Pomyślała wowczas, że nic nie stoi na przeszkodzie, by za kilkanaście lat obserwowała ślub Willi czy bliźniaków.
I tak właśnie było.
Była aniołem i aniołem została dopiero wtedy, gdy przyszedł na to czas.

Po dwóch latach w końcu zamieszczam właściwy epilog i kończę książkę.
Bardzo dziękuje wam za czytanie i komentowanie! Jesteście niezastąpione! 💘

before I die ◇ irwin.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz