Greg widząc za pomocą swojej bujnej wyobraźni, co mogłoby się stać, gdyby powiedział teraz Anastazji prawdę, ugryzł się w język. Mimo, że nie znał tej dziewczyny to nie zamierzał jej krzywdzić i jeszcze bardziej szkodzić jej zdrowiu, bo w końcu to jego córka. Straszne było również to co sobie w tym momencie uświadomił. Nie zależnie kiedy wyjawi swoim córkom prawdę, to nigdy nie będzie odpowiedni moment i na pewno nie uniknie podobnej reakcji jaką widział w swojej głowie.
-To jest mój dawny znajomy. Zobaczył jak stałam pod szpitalem i podszedł zapytać, czy wszystko ze mną w porządku- z zadziwieniem Sophia orientuje się, że z łatwością przychodzi jej okłamywanie córki, ale wcale nie jest z tego powodu zadowolona, mimo że robi to dla jej dobra, czuje się z tym okropnie.
-Ale o czym miałabym niby wiedzieć?- po tym pytaniu zarówno Sophia, jak i Greg, czują że to jednak nie będzie takie proste jakby mogło się wydawać.
-Czy wiesz, że twoja mama wprost nienawidziła szkoły? Był z niej okropny leń- Gregor, chyba, sam nie wierzył, że to powiedział i w tej chwili miał ochotę zapaść się pod ziemię.
-Więc mam coś po niej, ale mama nigdy nic o panu nie mówiła- Sophia już chciała jakoś się wytłumaczyć, ale mężczyzna, który poczuł się okropnie nieswojo, gdy jego córka powiedziała do niego: "pan", postanowił zrobić to za nią:
-Nie jestem żadnym panem, Gregor- Anastazja niepewnie uścisnęła jego wysuniętą rękę i od razu poczuł znajome ciepło. Może w tamtej chwili nie była tego świadoma, ale gdzieś głęboko w swoim sercu znała te ręce, które gładziły brzuch Alison przez 9 miesięcy. Powinna czuć skrępowanie, ponieważ zna tego mężczyznę od kilku minut, a ten już każe jej mówić do siebie po imieniu, ale gdyby nie straszny ból głowy, wszystko byłoby w jak najlepszym porządku.
-Anastazja- odwzajemniła jego uśmiech i skierowała się do mamy.- Przyszłam ci tylko powiedzieć, że mam za chwilę kolejne nudne badania, więc dzisiaj nie musisz mnie już odwiedzać, bo pewnie będę nieżywa, a lekarz powiedział, że wyników i tak jeszcze nie ma.
-Dobrze kochanie, trzymaj się- Sophia całuję swoją córeczkę w czoło i już chce odprowadzić ją wzrokiem do szpitala, ale ta, ku jej zaskoczeniu, jeszcze nie odchodzi.
-Do widzenia- podaje swoją malutką dłoń Gregorowi, na co ten uśmiecha się od ucha do ucha, jakby dostał wymarzony prezent.
-Do zobaczenia- odwzajemnia gest i teraz już razem z Sophią odprowadzają ją do wejścia. Gdy tylko dziewczyna znika im z oczu, oboje wypuszczają długo wstrzymywane powietrze.- To może cię odwiozę, bo wydaje mi się, że z naszej rozmowy dzisiaj już nici, a tak to przynajmniej pogadamy w drodze.- Sophia wcale nie ma ochoty się na to godzić. Po pierwsze nie mieszka, tak jak on, w ogromnej willi, a w małym domku, który na pewno nie wygląda najpiękniej, przez co Greg mógłby pomyśleć, że nie radzi sobie z córką, co byłoby powodem do odebrania jej, a do tego nie może dopuścić. A po drugie, dzisiaj ani trochę nie miała ochoty na rozmowę, była wykończona całym dniem i z niecierpliwością czekała na odpowiedź taty Brada w sprawie pracy.
-Może innym razem? Dzisiaj odpadam- swoje zdenerwowanie próbowała zakryć słabym uśmiechem, który z wielkim trudem wszedł na jej twarz, ale niezbyt jej się to udało.
-To mam inną propozycję, nie do odrzucenia. Kawa i spacer, znam niedaleko bardzo ładny i ogromny park- skoro była to propozycja nie do odrzucenia, to już po kilkunastu minutach, z kawami w rękach, spacerowali krętymi alejkami miejskiego parku.
-Więc co zamierzasz teraz z tym wszystkim zrobić, czy chcesz powiedzieć o wszystkim Anastazji?- na to pytanie Sophia nie znała jeszcze odpowiedzi, a raczej starała się udawać, że się jej nie domyśla, bo to było oczywiste, że prawda kiedyś wyjdzie na jaw i wszyscy ucierpią na pomyłce lekarzy sprzed 15 lat, ale chciał zrobić wszystko aby Anastazja jak najmniej na tym ucierpiała.
-Nie mam pojęcia, a ty co o tym sądzisz?- wolała się upewnić, że nie ma zamiaru iść i już w tej chwili wyznać wszystkiego jej córce, ponieważ przed szpitalem miała wrażenie jakby właśnie to miał zamiar zrobić, przez co na chwilę straciła zdolność logicznego myślenia.
-Nie chcę jej mówić. To by wszystko skomplikowało, Liliana nie zniosłaby tego dobrze, a tym bardziej Anastazja, która jest chora- Sophia próbowała ukryć, że jest jej smutno z powodu, że teraz najprawdopodobniej Gregor będzie chciał się odciąć od Any, bo mimo, że obawiała się jego wpływów to czuła w nim oparcie, którego od tak dawna potrzebowała. Na szczęście pomogło jej uczucie ulgi, które pojawiło się znikąd. Ostatnio staje się coraz to lepszą aktorką i zakłada coraz to nowsze maski.- Co nie znaczy, że nie chce przy niej być. Dzisiaj od razu poczułem silną więź między nami i chcę ją wspierać w trudnych chwilach, jako twój przyjaciel z dzieciństwa.
-A co na to twoja żona? Dzieci?- spytała, choć tak naprawdę to w duchu cieszyła się z tego, że Ana będzie miała nie tylko ją. Wiedziała, że źle robi okłamując ją, ale nie miała innego wyjścia, przynajmniej do momentu kiedy wyzdrowieje.
-Żona będzie to musiała zaakceptować, a jeśli chodzi o dzieci to postaram się, aby o niczym się nie dowiedziały.
-To znaczy, że twoja żona nie chce poznać Anastazji?- miała nadzieję na przeczącą odpowiedź, bo sama doskonale wie co to znaczy instynkt macierzyński i sama, za pewne, już przy pierwszym spotkaniu z Lilianą chciałaby mieć ją na zawsze przy sobie i poryczała by się jak bóbr, że nie może tego zrobić.
-To trochę skomplikowane, może się już zbierajmy?- Sophia była wręcz pewna, że nie powiedział tego ze względu na późną porę, a po prostu chce uniknąć tego tematu, dlatego też nie miała zamiaru naciskać, w końcu to nie jej sprawa.
-Tak, ja już będę się zbierać- w momencie, gdy zamierzała oddalić się w przeciwną stronę niż mężczyzna, ten złapał ją za ramię, aby ją zatrzymać.
-Nie wygłupiaj się, przecież cię odwiozę- i bez zbędnych słów udał się do samochodu, a za nim Sophia ze zmartwioną miną. Podając mu coraz to nowsze wskazówki jak dojechać do jej domu, czuła, że zaraz spali się ze wstydu. Gdy dojechali na miejsce powiedziała jednie krótkie : "Dobranoc" i uciekła z samochodu jak najszybciej tylko się dało, o mało co nie zabijając się o własne nogi. Gregor doskonale zdawał sobie sprawę czym było to spowodowane. Widząc warunki w jakich przez 15 lat żyje jego córka czuł, że jest za to winny i tylko on ponosi za to odpowiedzialność, aby zapewnić Anastazji i Sophii lepsze warunki życia. Obie na to zasługiwały. Sophia wychowywała samotnie jego córkę, za co do końca życia będzie jej ogromnie wdzięczny, a Ana była, jest i będzie już zawsze jego drugą córeczką. Przecież nie pozwoli, żeby tak żyły!
***************************
Mimo małych figli jakie wyprawia mi dzisiaj Wattpad udało mi się dzisiaj w końcu napisać kolejny rozdział, na który z pewnością długo czekaliście. Mamy już prawie 1 k wyświetleń za co ogromnie dziękuję i może dla kogoś to jest mało, ale mnie cieszy każdy kolejny Czytelnik, któremu mogłam sprawić radość dodają moje wypociny do czytania :*
-NiktSpecjalny
PS: postaram się jeszcze dzisiaj napisać rozdział do " Nie ucz ojca dzieci wychowywać", więc pozwolę sobie zrobić bezczelną reklamę i Was tam zapraszam <3

CZYTASZ
Pomyłka? Przeznaczenie?/ZAWIESZONE/
RomanceJedna litera źle zapisana przez pielęgniarkę w szpitalu, 15 lat temu, sprawiła, że dwie nieznane sobie rodziny muszą się poznać. Każda z nich ma jakiś problem, który nie umieją sami rozwiązać. Czy pomogą sobie nawzajem?