Od razu po otworzeniu oczu Anastazja czuła się okropnie. Nie do końca była pewna czemu tak jest, ale miała podejrzenia, a właściwie jedno -białaczka, lecz wydało jej się to normalne, bo przecież nie leży w szpitalu, żeby odpoczywać, a żeby wyzdrowieć. Mimo swojego młodego wieku i choroby nie zamierzała pokazywać mamie słabości. Chciała stwarzać pozory szczęśliwej nastolatki, żeby mama nie przestała wierzyć w to, że wyzdrowieje, więc gdy drzwi do jej sali się otworzyły od razu na twarzy Anastazji zagościł szeroki uśmiech. Oznaka radości zmieniła się momentalnie w przerażenie, gdy tylko zorientowała się kto przyszedł. Wysoki, umięśniony chłopak z jej szkoły, a dokładniej mówiąc Brad. To właśnie przez niego wylądowała w szpitalu, czyżby chciał jeszcze pogorszyć jej stan? Jedyne co jest pewne, to to że nic dobrego z tego nie wyjdzie, bo nigdy Brad nie spowodował niczego miłego, zawsze sprawiał ból.
-Ja chciałem... - jego głos jest nieco mniej pewny niż w tych wszystkich momentach, gdy poniżał ją przy całej szkole i pokazywał jej, że nigdy nie będzie tak dobra jak on. Często przychodziła do domu zapłakana i z posinaczonymi nadgarstkami. Łatwo można było stwierdzić, że się go bała i to bardzo. Najgorsza była ta niepewność, która powodowała jeszcze większy strach, który wręcz ją paraliżował. -Po prostu nie chciałem.
Mimo tego, że nie czuła się pewnie w jego obecności,to aż prychnęła, bo chyba nie sądził, że łyknie taką gadkę. Przecież on sam w to nie wierzył, a co dopiero osoba, która musiała znosić jego kpiny.
-Jeśli to tyle to możesz już wyjść? - postanowiła przerwać tą ciszę, która trwała zdecydowanie zbyt długo. Dzisiaj nie miała już siły robić czego kolwiek, bo czuła jak wszystkie siły stopniowo opuszczają jej ciało.
-Dobrze się czujesz?- zupełnie zignorował jej wcześniejsze słowa. Czego się dziwić, zawsze tak robił, ale czy w jego głosie można było dostrzec troskę? Raczej chciał znaleźć kolejny pretekst do drwin, przecież ten chłopak nie ma serca...
-Jakby cię to obchodziło, wyjdź - Anastazja mówiła już coraz ciszej, a z jej twarzy odpływały wszystkie kolory.
-Zawołam le- nie zdarzył nawet dokończyć, bo do pomieszczenia weszła rozradowana matka dziewczyny. Ana momentalnie się spięła, ponieważ obawiała się tego, że kobieta zorientuje się w sytuacji.
-Masz gościa kochanie? - ton głosu Sophii powoduje, że Anastazja od razu uśmiecha się by nie pokazywać matce jak źle się czuje. Brad patrzy na nią podejrzliwie, ale najwyraźniej domyślił się o co chodzi, bo nadal milczy.
-Tak, to mój kolega ze szkoły -kamień spadł z serca chłopaka, który teraz jest wdzięczny Anie, bo wystarczyło żeby powiedziała co jej robił i jak z niej drwił, a na pewną kobieta nie zwracałaby się do niego tak życzliwie jak robi to teraz. Mimo wszystko zależało mu, aby móc przychodzić do szpitala, do Any. Możliwe, że miał wyrzuty sumienia.
-To może nie będę wam przeszkadzać? - W głowie Anastazji od razu zapaliła się czerwona lampka, bo gdyby mama tylko wiedziała, że chłopak z którym chce ją zostawić to ten sam przez którego tutaj wylądowała to nie byłaby już taka uprzejma. Nie chciała wywoływać zamieszania, a poza tym nie lubiła obarczać innych swoimi problemami.
-Brad już wychodzi -chłopakowi nie zostaje nic innego jak po prostu wyjść. Przecież od razu wydałoby się to podejrzane, gdyby się sprzeciwił. Wyjątkowo musiał spełnić żądanie Anastazji, ten jeden raz, bo nie zrobił tego gdy wiele razy prosiła go by przestał. Ostatni raz patrzy się w wielkie oczy nastolatki, ale ta szybko odwraca wzrok.
-Do widzenia- od razu po zamknięciu się drzwi Anastazja głęboko oddycha. Zagrożenie minęło, to pierwsza myśl po wyjściu chłopaka. Mięśnie dziewczyny wyraźnie się rozluźniły.
-Nie mówiłaś mi, że masz takiego fajnego kolegę -ostatkiem sił powstrzymuje się, żeby nie prychnąć, co tym razem jej wychodzi, jednak w jej głowie powstają coraz to nowe pytanie, przez co czuje, że zaraz jej pęknie.
-Mamo chciałabym się przespać - Sophia momentalnie podejrzliwie spogląda na córkę, lecz potem uśmiechnęła się i wychodiz bez słowa. Na korytarzu widzi tego samego chłopaka, który był w sali Any. Cały blady i wygląda jakby zobaczył ducha. Coś musiało wydarzyć się w tym czasie gdy jej tam nie było i wiedziała, że prędzej czy później dowie się o co chodzi, dlatego na razie opuściła. Sama usiadła na krześle i pogrążyła się w myślach. Nie wiedziała co ze sobą robić, w pewne jest to, że musi znaleźć pracę. Leczenie jest kosztowne, a im ledwo co starcza na jedzenie, nie mówiąc już o lekach. Można pomyśleć, że przecież skoro Ana nie jest jej biologiczną córką, to może rządać pieniędzy od jej biologicznych rodziców, ale Sophia nie miała zamiaru prosić kogokolwiek o pomoc. Jeszcze pomyślą , że nie radzi sobie z obowiązkami i będą mieli pretekst do odebrania jej córki, a do tego nie dopuści.
-Przepraszam -kobieta podnosi wzrok i posyła uśmiech młodemu chłopakowi.
-Anastazja mówiła mi, że szuka pani pracy, a mój tata poszukuje sekretarki. Proszę tutaj wysłać swoje CV, nic nie obiecuję, ale warto spróbować - Brad podaje Sophii wizytówkę ojca, którą kobieta przyjmuje z wdzięcznością i jednocześnie zastanawia się czy nastolatek ma zdolność czytania w myślach. Czyżby w chłopaku obudziły się jakieś ludzie odruchy?
-Jesteś bardzo miły, dziękuję- gdyby była tutaj Anastazja na pewno nie zgodziłaby się z tym stwierdzeniem, z resztą Brad też ma inne zdanie na ten temat. Ma świadomość tego co zrobił i mimo, że większość ludzi myśli, że nie ma serca, to bardzo żałuje. -Do widzenia -już ma zamiar iść i już więcej tutaj nie przychodzić, bo po kilkunastominutowej wizycie jest przytłoczony tym szpitalnym klimatem. Teraz zastanawia się jak to możliwe, że Anastazja zdołała wykrzesać z siebie uśmiech, mimo że musi tutaj jeszcze zostać. Czyżby była silniejsza niż mu się wydawało?
-Cieszę się, że moja córka ma takich znajomych, którzy ją wspierają, a nie tak jak ten łajdak poniżają- słowa matki dziewczyny wyryły się w jego głowie i był pewien, że zapamięta je do końca swojego życia. Czuł się koszmarnie, a wyrzuty sumienia zamiast się zmniejszyć, jeszcze bardziej się nasiliły. Jest święcie przekonany, że to jego wina. Te wszystkie krzywdy, które spotkały tą biedną i niewinną dziewczynę uważał za swoją winę i wiedziała, że nie będzie mógł żyć z tą świadomością... Może jednak ma jakieś serce, takie minimalne?************
Poznaliśmy Brada, jakie są pierwsze wrażenia? Nie wiem jak Wy, ale ja czekam na rozwój akcji, dobranoc Smerfy 😘
-NiktSpecjalny
CZYTASZ
Pomyłka? Przeznaczenie?/ZAWIESZONE/
RomanceJedna litera źle zapisana przez pielęgniarkę w szpitalu, 15 lat temu, sprawiła, że dwie nieznane sobie rodziny muszą się poznać. Każda z nich ma jakiś problem, który nie umieją sami rozwiązać. Czy pomogą sobie nawzajem?