7.Jestem twoim ojcem

341 40 5
                                    

Od samego rana zarówno Greg jak i Alison unikali się nawzajem, co nawet nie dziwiło ich dzieci, a nawet były szczęśliwe, bo to oznaczało, że obejdzie się bez porannych kłótni. Oczywiście  Liliana, jak i William byli zdziwieni wczorajszym zachowaniem matki, w której najwyraźniej rozwijają się instynkty macierzyńskie, lecz woleli w to nie wnikać.

-A może pójdziemy gdzieś dzisiaj? Wszyscy? Co powiecie na kino?- domownicy popatrzyli na siebie, bo chyba sami nie wierzą własnym uszom. Alison, która nigdy nie ma czasu, ani ochoty, zaprasza ich do kina. Czy ta kobieta ma gorączkę?- No co tak patrzycie, już matka nie może zorganizować wypadu rodzinnego?

-Jasne... Mi pasuje ok. 18- nadal z niedowierzaniem odpowiada jej syn. W tej sytuacji chyba tylko Greg domyśla się prawdziwej przyczyny zmiany zachowania swojej żony. Ona najwyraźniej w świecie ma zamiar udawać, że wszystko jest w porządku i wcale nie mają potrzebującej ich córki.

-Mi też, tylko spotkamy się od razu na miejscu, bo zajęcia kończę o 17, więc nie będę wracać już do domu- Lili jest wyraźnie podekscytowana tym, że matka znalazła dla nich czas w swym napiętym grafiku. Gdyby tylko znała tego przyczynę...- A ty tato?

-Idźcie dzisiaj beze mnie. Mam pewną sprawę w szpitalu- tu wymownie spogląda na żonę, która od razu odwraca wzrok. Co za tchórz!

-Jesteś chory?- z niepokojem pyta córka, której uśmiech momentalnie zszedł z twarzy.

-No coś ty, złego diabli nie biorą. Odwiedzę kogoś-tym razem Alison nie wytrzymuje i to ona ciska gromy swoim spojrzeniem, które z pewnością jest w stanie zabić.

-Szkoda, bo miałeś być moją tarczą obronną, gdyby mamie zmienił się humor- Liliana próbuje rozśmieszyć wszystkich, ale po jej słowach już nikt się nie odzywa. Jedynie przy wyjściu dzieci żegnają się krótkim "pa" i wychodzą prawie, że bezszelestnie.

-Powiedz mi w co ty grasz? Jakim prawem mówisz przy naszych dzieciach o tej dziewusze? Zrozum, że to Lili jest naszą córeczką!- Alison nie marnuje czasu i od razu po ich wyjściu naskakuje na męża.

-Od kiedy, hę? Od kiedy ona jest twoją córką, skoro przez 15 lat miałaś całą rodzinę w dalekim poważaniu?! Powiedz mi, od kiedy?!- Gregor już nie wytrzymuję i w mgnieniu oka cała zastawa wraz z obrusem ląduje na zimnych panelach, tuż obok Alison, tworząc przy tym niewyobrażalny hałas.

-Nie udawaj już takiego dobrego tatusia, bo nigdy nim nie byłeś!- teraz to ona wkracza do gry, zupełnie nie wzruszona zaistniałą sytuacją. Tak, jakby to co powiedział przed chwilą mężczyzna, było nie prawdą...

-Ty nie będziesz mi mówić jakim ja byłem ojcem, bo nie masz do tego prawa. Kto się zajmował dziećmi, gdy były chore, albo płakały? Na pewno nie ty!- urywa swój wywód, gdy do jadalni wchodzi zaniepokojona służąca.- Amando, proszę posprzątaj to, ja wychodzę.

- Żebyś zginął w piekle- mężczyzna sam nie może uwierzyć, jak Alison może mówić takie rzeczy w obecności innych ludzi, ale chciał jak najszybciej wyjść z tego domu, dlatego nie miał zamiaru odpowiadać. Nie zrobił tego też po to, żeby nie psuć jeszcze bardziej reputacji idealnego małżeństwa przed służbą, bo plotki szybo się rozchodzą, czego już wiele razy doświadczył. Był bardzo roztrzęsiony i jednego można było się spodziewać. Nie pojechał do biura, lecz pod szpital. Odkąd dowiedział się, że Anastazja to jego biologiczna córka, to ma wrażenie, że to właśnie tutaj jest jego miejsce, a nie gdzieś indziej. Jednak, mimo wszystko, długo nie miał odwagi, żeby otworzyć drzwi samochodu i wejść do środka, gdzie Sophia od rana siedzi przy córce.

-Mamo, co mówią lekarze?- cichym głosem pyta Ana. Już coraz trudniej udawać jej przed matką, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

-Pan profesor ma mi dzisiaj przedstawić wyniki badań, które pokażą jak twój organizm zareagował na pierwszą chemię. Nie martw się, bo ja jestem pewna, że wszystko będzie dobrze- posyła córce pocieszające spojrzenie, ale Anastazja nie jest tego samego zdania, co matka, lecz nie chce jej zasmucać.

-Na pewno- mruczy po nosem i poprawia się na poduszce, która w tej chwili w ogóle nie chce współpracować.

-Wiesz co, ten Brad to bardzo miły chłopak. Wczoraj, gdy wyszedł od ciebie, to dał mi wizytówkę swojego ojca, abym złożyła mu swoje CV, bo podobno szuka sekretarki. Myślisz, że powinnam?- Anastazję w tej chwili zatkało. Jakim cudem ten arogancki i bezlitosny człowiek wykrzesał z siebie jakiekolwiek odruchy człowieczeństwa? A może to kolejna próba znalezienia sposobu na to, żeby znaleźć kolejny powód do drwin? Pewnie tak, ale jaką w tym rolę ma mieć jej mama. Czy powinna jej to odradzić.- Aż tak cię zamurowało? Mówiłam, że to dobry chłopak.

-Wysłałaś już to CV?- z nadzieją, że nie wszystko stracone i jeszcze może odradzić jej ten koszmarny pomysł, który może przynieść złe konsekwencje.

-No tak, przecież nic nie tracę, a mogę zyskać pracę i w końcu nie będę się musiała martwić o pieniądze- w tej chwili Anastazja nie ma serca, żeby studzić zapał mamy, która najwyraźniej jest szczęśliwa nowymi perspektywami. Zostaje tylko mieć nadzieję, że Brad jednak nie jest, aż tak zły. Nadzieja umiera ostatnia...-Ale nic, ja już będę się zbierać, bo muszę pojechać do domu, a potem znów przyjechać zobaczyć te wyniki.

-Dobrze, ja się prześpię i potem przejdę się po szpitalu, więc nie będzie mi się nudzić- kobieta całuje swoją córkę w czoło i zabierając torebkę, wychodzi z jej sali. Jednak dopiero po opuszczeniu szpitala czuje ulgę. Wypuszcza powietrze, które najwyraźniej zalegało jej w płucach i bierze kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić.

-Możemy porozmawiać?- słyszy nagle za sobą czyjś głos, dlatego od razu się odwraca.

-O czym?- gdy zauważa Gregora nie jest szczęśliwa, ale wie, że wspólne spotkania są teraz nieuniknione.

-O tym wszystkim i czy Anastazja już wie?-to pytanie chyba najbardziej go nurtowało.

-O czym mam wiedzieć?- Sophia i Greg momentalne wstrzymują powietrze, gdy przy nich pojawia się Anastazja.

-Córciu co ty tu robisz? Przecież miałaś spać i odpoczywać.Przeziębisz się- mężczyzna obserwuje z jaką troską kobieta zajmuje się swoją, a tym samym jego, córką. Szybko okrywa ją szczelniej swoją kurtką i przytula do swojego ramienia. Niby zachowuje się jak każda dobra matka, ale dla niego ten widok jest niezwykły.

-Mamusiu nic mi nie będzie. Dzisiaj jest dobrze, naprawdę- mimo zapewnień Any, nawet Greg, który nie zna szczegółów jej choroby, wie że kłamie.- Kim pan jest?

-Ja...- Greg sam nie wie skąd ten nagły przypływ odwagi, ale nie czekając na zgodę Sophii ma zamiar wyznać jej wszystko.- Ja jestem...

-Kim?

-Twoim ojcem- te słowa błyskawicznie opuszczają jego usta i mężczyzna od razu tego żałuję, bo twarz Anastazji blednie, a jej ciało opada w dół, tak że Sophia nie daje rady go utrzymać...


***********************

No więc Anastazja już wie, ale jeszcze nie wszystko. Bardzo Wam dziękuję za to, że czytacie i gdybyśmy się już nie usłyszeli w tej "książce" to życzę Wam Wesołych Świąt, Mokrego Dyngusa i smacznego jajka :*)

-NiktSpecjalny

Pomyłka? Przeznaczenie?/ZAWIESZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz