Mały Słoncio spał jak zabity, gdy jego mama, Pani Słoniwa Słoniej, wołała go na śniadanie. Naszego małego bohatera nie obudził nawet alarm budzika. W końcu przyszedł jego tata, głowa rodziny, Pan Słoniw Słoniej, i go obudził.
- No mały śpiochu - powiedział - długo żeśmy sobie pospali.
- Jeszcze pięć minut... - rzekł Słoncio.
- Wstawaj, bo spóźnisz się do szkoły.
Szkoła? Szkoła! Mały Słoncio zupełnie o niej zapomniał.
- No od razu wstałeś - rzekł wręcz ze śmiechem ojciec - pędź do łazienki.
Jak powiedział tata, tak Słoncio zrobił. Pobiegł do łazienki, ale gdy próbował otworzyć drzwi, nie udawało się.
- Zajęte! - krzyknęła z wewnątrz łazienki Słonicia, młodsza siostra Słoncia.
- Spieszę się! - odparł Słoncio.
- Może najpierw zjesz śniadanie? - rzekła mama.
- Ehhh... Niech będzie.
Pobiegł szybko na dół i usiadł do stołu.
- Twoje ulubione płatki - Misie Kulisie. - powiedziała mama.
Słoncio jadł bardzo szybko. Łyżka latała w tę i we wtę.
- Nie jedz tak szybko, bo się zakrztusisz - rzekł tata spoglądając spod gazety na Słoncia.
W momencie kiedy nasz bohater skończył jeść płatki z mlekiem, drzwi od łazienki się otworzyły i wyszła Słonicia.
W mgnieniu oka Słoncio znałazł się w łazience.
Po wyjściu z łazienki Słoncia zawołał go tata.
- No jedziemy! - rzekł ojciec - Bierzcie plecaki i wsiadamy!
I tak oto Słoncio i Słonicia pojechali do szkoły, a ich tata do swojej pracy w biurze.