Burza

369 38 5
                                    

Kolejny kraj... kolejna scena... kolejny koncert... Każdy z nich był rozerwany między fizycznym zmęczeniem i chęcią odpoczynku, a rosnącym podnieceniem i radością, którą czerpali od fanów.

Polska, kolejny kraj w Europie. Daehyun uwielbiał Europę, zawsze, kiedy tu był, wydawało mu się, że chodzi po czystej historii, że gdzie nie spojrzy, może dostrzec spuściznę poprzednich pokoleń. Nie ukrywał, że mała liczba fanów, również była mu na rękę, mógł trochę odetchnąć od męczącego brzemienia popularności.

W zeszłym roku, byli w Polsce tylko przejazdem, ale miał stąd same miłe wspomnienia i cieszył się, że tym razem będą mogli spędzić noc w stolicy tego kraju. Najbardziej zapadł mu w pamięć dudniący odgłos tysiąca stóp fanów, którzy tupali podekscytowani podczas koncertu, dobrze pamiętał to uczucie, tą wibrację, która zawładnęła wtedy jego piersią.

Jednak tym razem coś poszło nie tak. Daehyun cały koncert nie mógł się skupić, jego myśli ciągle uciekały w jednym kierunku.

Kiedy tylko znalazł się w hotelu, postanowił że pójdzie się napić do baru na dole. Nie było tam dużo ludzi, zamówił tylko piwo i usiadł z DJem, słuchał jak podekscytowany chłopak opowiada mu o reakcjach fanów i o niesamowitej atmosferze koncertu. Daehyun mógł się trochę rozluźnić słuchając tej paplaniny, jednak wtedy zacinający deszcz zaczął uderzać w szyby, a błyskawica pojawiła się na purpurowym niebie.
- Pójdę już. - Rzucił nerwowo, podrywając się z miejsca i nie odwracając się, pognał do swojego pokoju. Kiedy był już na odpowiednim korytarzu, donośny głos grzmotu zatrząsł pomieszczeniem. Daehyun w panice złapał się klamki i wpadł do pokoju. W gęstej ciemności, było słychać tylko jego ciężki oddech. Zanim jego wzrok zdołał się przyzwyczaić kolejny błysk sprawił, że zobaczył siedzącą w kącie, przygarbioną sylwetkę.
- Przepraszam, myślałem, że to mój pokój... - Zaczął, ale grzmot goniący za smukłym błyskiem wstrząsnął jego ciałem i kucnął na podłodze zasłaniając głowę dłońmi.

Drżał na całymi ciele, słysząc jak żywioł na zewnątrz opanowuje spokojne miasto, jego serce obijało się o żebra, jakby prosząc, żeby ktoś je wypuścił. Wzdrygnął się, kiedy poczuł rękę na swoim ramieniu.
- Daehyun-ah. Ciii... Jesteś bezpieczny. - Głęboki, zachrypnięty głos spłynął na niego w dziwnie uspokajający sposób, ale mógł się tym spokojem cieszyć tylko przez chwilę, bo kolejny piorun, kazał wszystkim jego mięśniom się napiąć, a on sam cupnął na podłogę.

Poczuł jak czyjeś ramiona oplatają go w pasie i ktoś przytula się do jego pleców.
- Nie bój się. - Szept koło jego ucha i ciepły obłoczek powietrza, który zniknął w jego włosach, wywołał u niego dreszcz, ale zupełnie inny niż ten spowodowany burzą, ten był przyjemny, jak pomruk wydobywający się w kociego gardła. Wiatr zahuczał w gałęziach pobliskiego drzewa, a Daehyun pokręcił głową, bo nawet ten, całkiem znajomy dźwięk wytrącił z równowagi jego zszargane nerwy.
- Poczekaj.- Powiedziała postać i jej ciepło zniknęło ze skóry Daehyuna. Później światło w pokoju się zapaliło i chłopak mógł zobaczyć swojego lidera, stojącego przed nim w szarych dresach i rozciągniętej białej koszulce.
-Hyung... - Chciał coś powiedzieć, ale Yongguk tylko wyciągnął dłoń w jego stronę. Daehyun podał mu swoją i pozwolił się podnieść. Lider posadził go na łóżku i okrył kocem. Następnie usiadł koło niego i zmusił, żeby chłopak położył mu głowę na kolanach, wtedy zaczął swoimi długimi, smukłymi palcami przesuwać przez włosy młodszego, coraz bardziej go rozluźniając. Daehyunowi było ciepło, miłe mrowienie na skórze głowy spowodowało, że zrobił się senny. Jednak coś nie dawało mu spokoju. Obrócił głowę, żeby spojrzeć na Yongguka. Był obrazem zniszczonego człowieka, kołnierz koszulki odsłaniał jego bladą skórę, naznaczoną czarnym tuszem, ręce były chude i słabe, włosy potargane. Tak było od dawna, Daehyun często obwiniał się za to, że nie zauważył i nie zareagował w odpowiednim momencie, że nie pomógł liderowi, kiedy jeszcze mógł.

Burza - shot B.A.POpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz