Poligon

1.4K 56 7
                                    

Po rozbiciu samolotu zaraz trafiłam do domu dziecka, jako dziecko słabo znające język nie radziłam sobie . Dobrze, że to wszystko minęło dziesięć lat temu, jedyne co mi zostało to pamiętniki rodziców, których nie potrafię otworzyć .
Jak co poniedziałek obudziłam się aby wybrać się do szkoły, ale coś mnie zatrzymało.
Usłyszałam głosy dobiegające za ściany

-Ale one są słabe

-Każde ręce się przydają

-Jednak ja nalegam, aby zostawić te które, no państwo rozumieją, mają zadatki na zawód na przykład nauczyciela

-Dobrze, o 10:30 wrócimy

O co chodzi ?
Jakie ręce, co będzie o 10:30 ?
Po chwili drzwi się otworzyły​, a w nich pojawiła się Katy, przyglądała nam się jakoś dziwnie, aby w końcu powiedzieć

-Dziewczęta, proszę wstawać!
Dzisiaj nie idziecie do szkoły!

- Jakto?! Panno Katy niech pani nam powie, dlaczego - prosiły inne dziewczęta

-Proszę ubrać się wygodnie! -powiedział dobitnie i zamknęła drzwi

Wszystkie milczałyśmy nie chciałyśmy się narażać na klęczenie na grochu, chyba nikt nie miał ochoty aby sobie u niej podpaść.
Po dwudziestu minutach wyszłyśmy z pokoju i pokierowałyśmy swoje kroki do auta wojskowego, jechałyśmy z domem dziecka chłopięcym. Wiadomo jak to dziewczyny nawet w sytuacjach takich jak ta musiały pokazać jakie to są niezależne bla , bla ....

- A ty Nel kto ci się podoba, bardziej Smich czy Szoler ?

-Nie gustuje w króczoczarnych - odpowiedziałam Mary

W połowie drogi zorientowałam się gdzie jedziemy na Poligon!

Wszyscy byli spanikowani, jednak chyba nikt nie chciał tego pokazać.
Wyrzucili nas z auta jak śmieci, wprowadzali jak więźniów do metalowych bunkrów, potem już nic nie pamiętam,wszystko było strasznie mgliste.

-Wstawać bachory! - usłyszałam jakiś krzyk, nie potrafiłam wstać byłam cała zabłocona, nagle poczułam szarpnięcie -nie będę wam dwa razy powtarzał, w białym namiocie są ubrania w które macie się przebrać!-krzyczał mężczyzna

-Ale proszę pana tam są chłopcy -powiedziała Mary

-A no tak, powiedz mi jak masz na imię ?

-Mary -powiedziała uśmiechnięta, wtedy ten wyciągnął dziwnie świecącą na niebieską broń i w nią wycelował, zaraz zamieniła się w jakiś pył

-Która chce być następna?! Do namiotu! -wyprowadził nas i wrzucił do niego, nikogo tam nie znałam

Wszyscy byli bardzo skrępowani, moją uwagę przykuł opalony blondyn o niebieskich oczach, kiedy wszyscy wybrali coś dla siebie.
Do namiotu wszedł, zabójca Mary i jakiś jego kolega

-Formować się, czas na ćwiczenia!

-Najsłabszych eliminujemy, więc radzę uwarzać!

Kiedy wyprowadzili nas na plac, zaczęli nas kopać, potem wzięli dwuch chłopaków i chyba z dwanaście dziewczyn, kazali stać im przy jakimś murze, gdy nagle zabrzmiały strzały, wszyscy przy murze upadli. Oznaczało to jedno, chcą wykończyć nas po kolei.
Następnie kazali nam się czołgać pod czymś przypominającym ciernie, nie było łatwo ale obadałam już ich strategie, jeżeli ktoś stękał i ubolewał zaraz szedł pod mur. Potem wymyślali coraz gorsze zadania.
Dzień zakończył się po 23:00 udaliśmy się do namiotów i tak po pierwszym dniu zostało nas w jednym namiocie około piętnastu.
Każda dziewczyna milczała, bałyśmy się, że każdy szmer może zaprowadzić nas do muru.
Mijały dni, już po zaledwie tygodniu wszystkie dziewczyny zostały podprowadzone pod ścianę, zostałam sama i dwuch chłopaków. Jak co rano obudziłam się i wyruszyłam na Poligon, czekali na nas jak zawsze strażnicy.

-Miło widzieć jak mizerniecie- powiedział jeden z nich - ale dzisiaj wasz szczęśliwy dzień, jeżeli komuś uda się przejść tą trasę w pięć minut, nie wystrzelimy go, na co czekacie START! -ruszyliśmy wszyscy ja, jakiś kruczoczarny chłopak o zielonych oczach i niebiesko oki blondyn, którego zauważyłam już na początku, widziałam że pomagali sobie nawzajem. Już prawie kończyłam tor gdy nagle warkocz zaklinował mi się w ostro drut, kiedy próbowałam się wydostać uderzyłam z całej siły nadgarstkiem w drewnianą belkę . Czułam, że to już koniec spojrzałam ukradkiem na mur, widziałam już jak mnie tam prowadzą, zamknęłam oczy aby tylko na nią nie patrzeć. I wtedy poczułam jakby ktoś dziwignoł ciernie

-Daj mi rękę - powiedział blondyn

Zrobiłam to o co mnie prosił razem dobiegliśmy przed czasem, niestety  tamten chłopak się spóźnił

-Choć tu -powiedział jeden ze strażników i pociągnął chłopaka za ubrania, ten odwrócił się do nas i szczerze uśmiechnął

Blondyn nie potrafił na to patrzeć, odwrócił się i oparł o moją głowę .

-No to została was dwójka, damy wam dwa dni, jako że dzisiaj w nocy nas nie będzie, wybieramy się na ważne sympozjum do Pana, więc miłej nocy - kiedy ci tylko odeszli zrobiłam to samo udałam się do swojego namiotu, miałam straszne wyrzuty sumienia, że blondyn uratowała mnie, a nie swojego przyjaciela, i na dodatek ta ręka

Strach spania samej w namiocie narastał codzienne . Jednak położyłam się i wogole nie myślałam o tym że za parę dni będę musiała, zabić swojego wybawcę.
-Hej śpisz? -usłyszałam czyjś głos , odwróciłam się i zobaczyłam blondyna
-Nie ,ale co tu robisz ?-wstałam z ziemi i usiadłam
-Nie chce być sam , tym bardziej teraz , kiedy zostało nas tylko dwóch i wiesz na czym im zależy ?
-Domyśliłam się już pierwszego dnia , więc ...
-A tak wogóle to jestem Kuba
-Jesteś z Polski ?
- Tak jestem z Krakowa , dwa lata temu przyjechałem tu z rodzicami , ale zginęli jakiś rok po przyjeździe . Oboje zatruli się gazem musztardowym , wtedy nie było mnie w domu . A co z twoimi się stało ?
-Kiedy miałam sześć lat zginęli w wypadku samolotowym gdy tu lecieliśmy , cudem uszłam z życiem.
-Chcesz tu zostać ?
-Nie , nawet nie wiesz jak chce stąd uciec .
-Też nie ale nie ma szans aby nam się udało
Siedzieliśmy tak w ciszy , gdy nagle zaczął dmuchać bardzo silny wiatr, namioty były bardzo cienkie więc zadrżałam
-Zimno ci ?
-Nie no co ty , to tylko wiaterek -blondyn wstał i zniknął , po paru sekundach pojawił się z niebieskim kocem
-Masz przykryj się -powiedział i usiadł obok mnie, dzisiaj ciężko było rozmawiać tym bardziej że Kuba stracił przyjaciela . Oparłam się o jego ramię i zamknęłam oczy, ten opludł mnie ramieniem i położył na mojej głowie swoją zasnęliśmy .
Nagle usłyszałam jakiś głośny strzał
-Kuba ! -szarpnęłam go za strasznie dziurawą szmatę którą miał na sobie
-Co się dzieje ?-obudził się
-Kuba chyba się zaczęło
-Ale co ?
-Może chcą nas powystrzelać , musimy uciekać !-strzały były coraz głośniejsze, Kuba pociągnął mnie za rękę i ukrywaliśmy się za starymi belkami, dokładnie w tej samej sekundzie do namiotu wszedł jakiś starszy mężczyzna ubrany w strój wojskowy a za nim piękna szatynka
-Nikogo tu nie ma Peggy , chyba przyjechaliśmy za późno
-Nie na pewno ktoś tu jest , może za tymi belkami - zaczeli iść w naszym kierunku , chciałam już uciekać ale zatrzymał mnie Kuba
- Generale -ten krzyknął na cały głos
-Mamy parkę bierzemy -wtedy kobieta pomogła mi wstać i prowadziła do samochodu, jednak przerwał jej Kuba który pociągnął mnie za nadgarstek
-Gdybym już nigdy nie miał cię spotkać jak masz na imię ?
-Nel -odpowiedziałam, kobieta pokazała kierowcy abyśmy ruszyli .
Zdjęła swoją kurtkę i mnie nią okryła .
Po paru godzinach jazdy zaóważyłam że wieżdżamy na Poligon .

Córka Ameryki (Kapitan Ameryka) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz