Jak możesz być...?! Uhh mam dość

661 27 3
                                    

Nie pierwszy raz zastanawiam się jak to możliwe, że jeszcze żyje. Nie raz było mi dane paść ofiarą własnej nieuwagi. Muszę przyznać, że gdybyśmy prowadzili statystyki, byłabym zdecydowanie na miejscu pierwszym jeśli chodzi o trafienie w łapy tytanów. O dziwo za każdym razem udawało mi się uciec. Nadrabiam chyba tylko dzięki umiejętnościom i opanowaniu podczas walki. Niestety te cechy nie pojawiają się u mnie na co dzień. 

A ostatnimi czasy u kadetów wręcz wcale. Można to porównać tylko do szukania igły w stogu siana. 

W tym roku trafiło nam się kilka perełek. Najbardziej z nich wyróżnia się Mikasa Ackerman. Słysząc to nazwisko zaraz przypomina mi się nasz słynny kapral.

Levi Ackerman

Dreszcze przeszły mi po całym ciele. Cholerny skurczybyk tak na mnie działa.

Jak to jest, że pojawia się kurdupel z podziemia i nagle wszyscy tracą dla niego głowę. Jakby był jakimś bogiem. Trzeba jednak przyznać, talent do wyrzynania kochanych potworków to on ma. No i niestety jest moim przełożonym. 

O ja nieszczęsna. 

- [T/I]!- usłyszałam za sobą donośny krzyk. Dochodził z jedynego otwartego okna w siedzibie.

Westchnęłam.

Cudownie. Znowu coś mu nie pasuje. Nie mógłby się wyżywać na Hanji do jasnej cholery?!

Spojrzałam na Mikasę, która skinęła głową. Od dłuższego czasu prowadziłam z nowicjuszami treningi wszelkiego rodzaju, więc Mikasa miała pilnować gdybym chwilowo była nieobecna, jak w przypadku tej właśnie chwili. 

Jeśli chodzi o szkolenia, zwalili to na mnie, bo Erwin zajmował się... w zasadzie to sama nie wiem, a kapral, oczywiście papiery. Hanji - badania, a reszta po prostu umyła ręce zanim w ogóle do mnie dotarło o czym była rozmowa. Uroki chwilowego odcinania się od rzeczywistości. Kto by pomyślał, że przez to będę miała więcej roboty.

Ruszyłam po woli w stronę kwatery. Owinęłam się szczelniej płaszczem i splotłam ręce na klatce. Miałam je okropnie zmarznięte. Robiło się coraz zimniej. Na jakiś czas wyprawy zapewne będą odwołane. Kolejny rok o dziwo przetrwałam.

Nie minęło kilka minut stałam przed drzwiami osoby, której głos rozniósł się wcześniej po całej okolicy. Wzięłam jeszcze głęboki oddech i zapukałam w drewno.

- [T/I] nie stój tam, tylko rusz ten tyłek do środka! Dwa razy powtarzać nie będę.

Dobra, dobra, co tak obcesowo. Ktoś ci na odcisk nadepnął czy co?

 - O co chodzi kapralu?- stanęłam na środku pomieszczenia salutując.

- Spocznij.

Hai, hai. Odetchnij trochę człowieku.

Zerknął na mnie, na chwilę odwracając wzrok od dokumentów leżących na biurku.

- Godzina 23 masz się stawić na placu treningowym.- rozkazał bezuczuciowo.  Wrócił wzrokiem do papierów.

Co?!

Otworzyłam szeroko usta, żeby zaprotestować, ale kolejny raz na mnie spojrzał. Tym razem w jego oczach zobaczyłam determinację. Jeśli się odezwę, nie ujdzie mi to na sucho. Tyle zrozumiałam, więc zamknęłam się zanim zaczęłam cokolwiek mówić. 

- Odejść- stwierdził po chwili. 

Dziękować Bogu.

Wyszłam trzaskając nieznacznie drzwiami. Pewna jestem, że zwrócił na to uwagę. 

Palant jeden. Co on sobie myśli? Normalnie trenuje z kadetami, sama, a on wymyśla jeszcze dodatkowe ćwiczenia.

Odetchnęłam kilka razy, żeby się uspokoić, aż wreszcie wróciłam na plac treningowy. Skinęłam Mikasie w podzięce, po czym kazałam się wszystkim rozejść. Planowo ich trening się skończył.

Weszłam do kantyny i wzięłam sobie dzbanek zielonej herbaty, który stał na blacie, także kubek, i ruszyłam do pokoju. Mam nadzieję, że kurdupel się wścieknie. Nie tylko on lubi tę herbatę. 

Przed godziną 23 odłożyłam książkę, którą czytałam i założyłam płaszcz, by ruszyć w ten ziąb na plac treningowy. Oczywiście on już tam czekał w "swojej glorii i chwale". Nie miał na sobie płaszcza ani nawet kurtki zwiadowcy. Stał w samej koszuli. Pogrzało go?! Prężył te muskuły jakby robili mu zdjęcia. No dobrze, dobrze, wszyscy wiemy, że jesteś atrakcyjny. 

Wiatr rozwiewał mu włosy. Już dawno bym obcięła, gdyby miały mi się tak wpychać do oczu. Albo niech zapuści, będzie mógł je wiązać. To by dopiero był widok.

Czemu mi się tak dziwnie przygląda? Chociaż jakby nie patrzeć kilka sekund temu ja też go mierzyłam wzrokiem. Przecież wolno pofantazjować. 

Jednak charakter to on ma z piekła rodem.

- Powiedz mi [T/I], co mam z tobą zrobić. Wiecznie się pakujesz w jakieś kłopoty. Jesteś w zwiadowcach praktycznie tak długo jak ja, a bliżej ci do śmierci niż kadetom, którzy za mur wyruszają pierwszy raz.

Huh?

- Po to mnie tu ściągałeś?- spytałam z wyraźnie słyszalnym w głosie szokiem. 

W niemal sekundę znalazł się tuż przy mnie, łapiąc za moje ciuchy i unosząc nieco do góry. W jego oczach widziałam wściekłość. Zresztą było to widoczne także w jego mimice. Po raz pierwszy widziałam go w takim stanie. Targanego emocjami.

- Jak możesz być taka...?! Uhhh mam tego dość! Nie pozwolę ci więcej narażać życia! Zrozumiano?! Będziemy trenować do upadłego, aż się wreszcie nauczysz, bo nie mam zamiaru cie tracić! A spróbuj jeszcze raz wpaść w uścisk tytana, a popamiętasz mnie do końca życia! Zrozumieliśmy się?!- Wszystko wykrzyczał mi prosto w twarz. 

Stoję w jego uścisku i nie bardzo wiem, co się właśnie stało.

Moment, czy on właśnie przyznał się, że coś do mnie czuje?

Że co?

SnK (One Shots) PLWhere stories live. Discover now