Kłamstwo które opanowałam do perfekcji? – Zawsze jestem sobą - Ta odpowiedź jest dla mnie oczywista. Chociaż z jednej strony może i jest to prawda...
Dawniej mój świat był zamknięty na ludzi. Nie dopuszczałam do siebie nikogo, uchodziłam za dziwadło. Wyobraźcie sobie niepewną siebie blondynkę, szczupłą o nienagannym wyglądzie, zielonych oczach, których spojrzenie jest wiecznie nieobecne. Pomyślicie niby wszystko w porządku, tylko ten wzrok... Tak, ten wzrok, to spojrzenie, było wynikiem walki jaką wewnątrz siebie od zawsze musiałam toczyć. Moje wnętrze jest jakby areną, na której walczą o przetrwanie dwie osobowości, a trzecia nadzoruje, aby żadna z nich nie umarła. Wszystkie muszą żyć dla „prawidłowego" funkcjonowania całokształtu. Jest to przerażająco wyniszczające. W miarę dorastania musiałam „oswajać się" z ludźmi. Bez różnych znajomości, czy prostych relacji do niczego bym w życiu nie doszła. Musiałam nauczyć się żyć, jak to nazywam, na dwa fronty. Swoje wnętrze, całą walkę i rozdarcie ukryć, a pod opinie ludzką dawać całkiem wykształcony obrazek trzeciej osobowości, która stała się moją maską. Musiałam tłumić w sobie prawdziwe uczucia, pokazując światu inną wersję siebie. Żyć tak długo inną sobą, że nie potrafić już być prawdziwą. Boję się prawdziwej siebie. Boję się odkryć przed ludźmi choć kawałek tej maski. Wtedy nie miałabym już nic dla siebie. Moje wnętrze jest moją tajemnicą, nieodkrytą dla tych którzy by nie zrozumieli. Przeważnie nikt nie rozumie... Jedynie akceptują. To przykre nie mieć obok człowieka, z którym można podzielić się własnymi, prawdziwymi przeżyciami, choć czasami wydaję mi się to lepsze. Od wielu usłyszałam, że mam ciężki charakter i jestem "trudnym dzieckiem". Czasami wydaję mi się, że staje się to już prawdą, a cała arena powoli zanika. Ale całą maskę burzy niepozorna cisza... Cisza, która koi, a zarazem przeszywa bólem każdą komórkę ciała.... Cisza, która uspokaja, a zarazem niszy całą harmonię, gdyż jest niewiarygodnie głośna... I wtedy zostaję sama z prawdziwą sobą. Przeraża mnie wtedy każdy mój krok i słowo. Wszystkie emocje się mieszają i stają się jakby jednością. Jestem w euforii, której być nie może, ponieważ cały umysł zalewa depresja. Cała drżę, jestem w panice... Właśnie połączyły się w jedno radość i smutek, błogość i cierpienie, ból i ukojenie, oddech i śmierć... Jestem tu, ale jakby mnie nie było... To moje wnętrze.
YOU ARE READING
Nie mów nikomu
RomanceWszystkie emocje się mieszają i stają się jakby jednością. Jestem w euforii, której być nie może, ponieważ całe ciało zalewa depresja. Cała drżę, jestem w panice... Właśnie połączyły się w jedno radość i smutek, błogość i cierpienie, ból i ukojenie...