Rozdział 3

277 33 13
                                    

          -...Dlatego właśnie chciałbym wiedzieć, co miało miejsce w jej poprzedniej szkole - zakończyłem swoje streszczenie dzisiejszego dnia spoglądając kobiecie siedzącej naprzeciw mnie prosto w oczy.

Siedzieliśmy w przestronnej kuchni państwa Caspar przy stole na cztery osoby. Podczas, gdy wyjaśniałem pani Łucji powód mojej wizyty, ona krzątała się po kuchni robiąc herbatę. Dlaczego? I do niej dotarła wieść, że w szkole była dziś 'ulewa'. Upiłem łyk gorącego napoju wyczekując odpowiedzi na swoją prośbę. Kobieta w końcu westchnęła i odgarnęła palcami kosmyk włosów za ucho.

-Mogę ci opowiedzieć ale pod warunkiem, że zostanie to między nami - odparła w końcu patrząc na mnie z powagą.

-Może mi pani zaufać.

-Nie zawiedź mnie - odparła z lekkim uśmiechem. Wzięła głęboki oddech po czym zamknęła oczy, jakby wracając wspomnieniami do dni, w których toczyła się akcja. -Alice nigdy nie sprawiała problemów. Zawsze była posłuszna, pilna i dokładna. We wszystko co robiła wkładała całe serce. Nikt się na nią nigdy nie skarżył. Jednak coś w końcu musiało zniszczyć życie mojej córki...

(...)

Zamknęłam pustą już szafkę, cofnęłam się o krok i spojrzałam na moją metalową przyjaciółkę z uśmiechem. Służyła mi przez całe trzy lata... Za dwa miesiące zakończenie roku szkolnego a ja już miałam listę książek potrzebnych w liceum. Udało się. Dostałam się tam, gdzie chciałam, i byłam z tego powodu bardzo dumna.

Ruszyłam korytarzem w stronę wyjścia nucąc pod nosem "Voyage" Kate Ryan gdy poczułam, jak ktoś wpada na mnie od tyłu. Poleciałam na ziemię a teczka z rysunkami, które kurczowo przyciskałam do klatki piersiowej poleciała w powietrze, by parę sekund później przy akompaniamencie śmiechu moje prace zaścielały korytarz szkolny.

-Wybacz Alice, nie chciałem... jesteś cała? - spytał chłopak, który na mnie wpadł, pomagając mi się podnieść.

Starałam się na niego nie patrzeć gdy wstawałam z posadzki. Dobrze wiedziałam jak zareagują moje policzki gdy tylko spojrzę na jego twarz. Znów będę wyglądała jak pomidor i wszyscy pomyślą, że się w nim kocham, podczas gdy prawda była zupełnie inna.

-Nie, jestem cała. Ale mógłbyś patrzeć jak chodzisz - rzuciłam wyniośle, jednak gdy tylko zauważyłam rozrzucone malunki, jęknęłam i zaczęłam je pospiesznie zbierać, dostając dreszczy za każdym razem, gdy ktoś przydepnął którąś z kartek.

-Pomogę ci - rzucił chłopak przykucając.

-Poradzę sobie sama - mój głos był przesączony jadem.

Alex najwyraźniej nie przejął się chłodem mojego głosu gdyż postanowił mi pomóc, tak samo jak chwilę później jakaś nieznana mi dziewczyna. Właśnie kończyliśmy zbieranie gdy blondynka podniosła jedną z kartek i widząc ilustrację pisnęła wypuszczając ją z ręki.

-Ty... ty jesteś sadystką! - zaczęła piszczeć i szlochać.

W jednym momencie ja i szatyn rzuciliśmy się po pracę. Byłam szybsza. Jednak nie zdążyłam jej ukryć, gdyż chłopak wyrwał ją z mojej ręki. Nie dobrze... narysowałam ją jakiś rok temu, było to po jednym z moich licznych sporów z Alexem. Miałam dość głupi nawyk. Za każdym razem, kiedy zbyt dużo emocji kotłowało się we mnie wylewałam je na papier i wtedy też tak zrobiłam. Nic więc dziwnego, że obrazek, który aktualnie znajdował się w dłoniach mojego wroga przedstawiał właśnie jego. A w sumie to kata, który przed chwilą odciął mu głowę.

Świat Oczami HeterochromikaWhere stories live. Discover now