I właśnie w tej sytuacji się aktualnie znajduję... Sam jak palec na dłoni chłopa, po przejściu Utoru przez wieś. Przecież nie wrócę walczyć, nawet nie ma komu pomagać. Wszyscy wybici. Nie mam pojęcia jakim cudem ja żyję. Ale chyba trzeba się cieszyć. No właśnie... chyba. Przeczekam chwilę, aż te potwory pobiegną dalej i ruszę w swoją drogę, jak najdalej. Dobra teraz, trzeba siedzieć cicho, najmniejszy szmer może zdradzić moją pozycję. Dlaczego tu jest tyle szczurów, ja rozumiem, że to jakaś. W sumie nie wiem, gdzie jestem. Może to spiżarnia. Dobra cisza, poszli. Czas wyjść. EEEEEEEE. Co to ma być? To już nawet nie jest pobojowisko. Cieszcie się, że tego nie widzicie. A tym razem odpuszczę sobie opisywanie tego, co ja widzę. Nawet nie wiem jak to określić. Dlaczego? Jakby sama śmierć nie była karą. Chociaż patrząc na stan ciał... ech. Raczej była dla nich wybawieniem od męczarni. Zadziwiające, że tej bandzie zaplutych prymitywów nie wystarczy zabijanie. Muszą jeszcze torturować. Dobra czas stąd wiać. Nie ma co dłużej tutaj stać, bo i ja zaraz tak skończę. O jakaś droga, może tędy. Paul! Maja! Co wy tutaj robicie? Wy też żyjecie? W sumie głupie pytanie. O ile to nie są jakieś zwidy, w obecnym stanie wszystko jest możliwe. Nie no chyba są żywi, podbiegnę sprawdzę. No bez przesady. Oczywiście musiałem trafić na to utorskie ścierwo. Akurat jakiś musiał się tutaj wybrać na zwiady. Paul, Maja pomóżcie. Nie no łatwo głowy nie oddam, Zdychaj utorska szmato. Nie żeby coś, ale on ejst troszeczkę uzbrojony, ba troszeczkę, pełne uzbrojenie kontra mój kijek. hmmm nie ciekawie, przydałaby się pomoc. A masz z kija w ten pusty łeb, zatłukę cię za to co twój ród zrobił. O wygrałem. Szok. Łatwo poszło. Ale no ten dzięki za pomoc.... ech. Dobra nie ważne. Grunt to to, że żyją. Okej chyba nie na długo. Nie dadzą się nacieszyć utorskie świnie, teraz jest ich dwóch.
Gińcie Taernijskie ścierwa- wybełkotał utorski zwiadowca
Ja ci dam Taernijskie ścierwa. Widzisz truchło kolegi? Tego samego kija ci w dupę wsadzę. Tak, że ci oczami wyjdzie. Ja tak łatwo nie odpuszczam. O nie maja.... No to przesadziłeś. Paul bierzemy ich. - wykrzyczałem
Musisz tyle gadać? Zamknij ryj i ich zabijmy. - powiedział zirytowamy Paul
Po walce.
Jakie szczęście, że Maja żyje. Chyba. Nie no płacze. To dobrze niech ryczy. Chociaż słychać, że żyje. W ogóle co oni tu robią, pewnie próbowali uciec tą samą drogą co ja. No tak może świadczyć o tym ten wielki wywalony wóz z towarami. Skubańce pomyśleli o ucieczce szybciej niż ja. Dobra trzeba sprawdzić co z nimi.
Porządnie oberwałam. Michael- pomóż mi. Wóz zniszczony. Nie dam rady sama iść - powiedziała Maja
Jasne, oprzyj się o mnie - odpowiedziałem
No oczywiście damie trzeba pomóc, przytrzymać, wykorzystać sytu... ekhm także ten no.
Normalnie powiedziałabym, żebyś trzymał łapy przy sobie, ale... ledwo mogę się ruszać- odpowiedziała Maja
Też mnie kiedyś prowadziłaś, pamiętasz? Paul wino przyniósł. Nie wiedzieliśmy, jaką ma moc. - odpowiedziałem
Okej przyznaję. Uchlałem się wtedy jak dzika świnia. Byłem nawet bardziej pijany, niż Paul. Ale owszem przyniósł wino i co z tego jak lało się wszystko co było pod ręką. W życiu takiego miksu nie wypiłem. Dobrze, że bidulka nie wie co się działo zanim przyszła.
Tyś wiedział, jaką ma moc! Ale dobra, nie ma czasu na wspominki. Musimy dostać się do wioski. - powiedziała Maja
Jasne, ruszajmy. - odpowiedziałem
No chodźmy bo jeszcze się wyda to czego nie powinna widzieć, oj tak z Paulem to się balowało. Pewnego razu, byliśmy tak napruci, że Paul pomylił prosiaka z kelnerką. Żałujcie, że nie widzieliście Paula krzyczącego na biedną świnię, że pół godziny już na browar czeka. W sumie Paul w końcu dostał swój złoty nektar, ale trochę w innej postaci hehe biedaczek.
To bez sensu Michael. Z Mają na plecach nie mamy szans. Musimy sprowadzić pomost z wioski. - powiedział Paul
Ale się troszczy... No najlepiej zostawić Maję w pizdu i sobie pójść do wioski, no czemu nie. Zresztą po co tam iść.
A kto pomoże w wiosce?! Wioska płonie! Widać dym nad lasem! - odpowiedziałem
Niech to szlag, racja! Musimy się rozdzielić. Jeden z nas pobiegnie do wioski ostrzec bliskich., a drugi zostanie z Mają. - odpowiedział Paul
No sumienie ruszyło. To teraz decyzja, która może zadecydować o moim życiu. Pójdę do wioski, nie wiem co mnie tam spotka. Pewnie umrę od miecza utoru. Zostanę, jest szansa że znowu jakiś zwiadowca nas zaatakuje. Ale może urosnę w oczach Mai, nie no nie będę Paulowi zabierał takiej okazji do zaopiekowania się biedną sierotką. No sam nie wiem. Umrzeć za to żeby oni sobie razem posiedzieli, czy sobie zostać. A niech to szlag nienawidzę siebie samego.
Ostrzegę mieszkańców. - odpowiedziałem
Idź już nie ma czasu- powiedział Paul
Pędzę. - odpowiedziałem
Jaki nerwowy. To ja się tu poświęcam. Dalej ta wioska być nie mogła? Dosłownie za górami za lasami. Nie no przeszedłem jakieś 100 metrów ale tak się boję, że tego nie da się opisać. Nie wiem co mnie tam spotka. W każdej chwili mogę umrzeć. Zaraz zaraz tam ktoś leży.
Nie idź prosto, bo zginiesz! Wbiegnij na skarpę i zrzuć na nich głaz. - powiedział Leon
Biegnę. - krzyknąłem
Okej, głaz. Jedynym moim celem jest głaz, ale swoją drogą to ciekawe dlaczego on jeszcze żyje, jak tuż obok jest grupka utrczyków. Okej na trzy, raz, dwa , o kur.. zaraz zginę, a nie to ja na coś stanąłem, taki stres, że aż wystraszyłem się sam siebie. Dobra, trzy. No co jest nie bujaj się tylko spadaj. hahahahahahha w życiu nie cieszyłem się tak z czyjejś śmierci. Nic z nich nie zostało. Że też nikt nie zauważył spadającego głazu. A to w sumie i lepiej. hehehe he he ups. Teraz to już na pewno nie byłem ja. Aż strach się odwrócić. A co jeżeli to utor. Nie no przecież mnie nie widzieli, ani nie mieli mnie jak usłyszeć. Przecież, wcale nie zrzuciłem wielkiego głazu, którego uderzenie było słychać w stolicy. Dobra, powoli trzeba się odwrócić. Powoli, powoli, powoli...
CZYTASZ
Taernijczyk
FanficHistoria młodego wojownika, obywatela kraju na którego napadł Utor. Bohater uciekając przed wojną trafia do innej krainy, gdzie stara się o odzyskanie wolności Taernu. Po drodze napotyka wiele przeszkód z którymi musi sobie poradzić. Opowieść opart...