2

371 8 0
                                    

Kornelia po kilku tygodniach pisania z owym mężczyzną, bardzo się do niego przywiązała. Czekała tylko, aż napisze z pracy, albo na dobranoc. Słuchała jak czyta jej bajki, jak opowiada co u niego, jak się martwi. Jedynym problemem było to, że nie wiedziała jak ma na imię. Portal wymagał jedynie zdjęcia twarzy, ksywki i opcjonalnie jakiegoś opisu siebie i wieku. Było jej bardzo wstyd o to zapytać. Któregoś wieczoru, kiedy opowiadała mu o swoich pluszakach nagle powiedział:
"Aniołku... nie mówiłem ci jak mam na imię! Dlaczego nie zapytałaś?"
Miał taki troskliwy głos, nie rozumiała dlaczego akurat ją chce obdarzyć taką opieką, ale wolała o to nie pytać. Chciała to mieć jak najdłużej.
"Mam na imię Aron."
Tak właśnie dowiedziała się jak ma na imię jej opiekun.

Kiedy w środę pani na nią nakrzyczała, za kolejną błędną interpretację wiersza, wybiegła z klasy i od razu chwyciła za telefon.
kreia: Nienawidzę tej szkoły! Aron! Ja jej naprawdę nienawidzę!
xaso: Malutka, co ja ci mówiłem? Jeszcze tylko dwa tygodnie, tak?
kreia: Niczego nie rozumiesz!
Dziewczyna schowała telefon do plecaka w różowe kwiaty. Postanowiła, że nie będzie z nim rozmawiać do końca dnia, przecież i tak jej nie rozumie! Jest pewnie dla niego za młoda albo za głupia. Miała dość.
Wyszła ze szkoły i zaczęła iść w kierunku domu. Właśnie wtedy zauważyła mężczyznę w samochodzie, który łudząco przypominał Arona.

mój drugi tatuśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz