Czułam jak moim ciałem coś buja. Byłam.. Niesiona? Bałam się. Wymruczałam coś pod nosem i powoli otworzyłam oczy. Nie wierzyłam w to co widziałam. Moje powieki zamykały się i otwierały z powrotem.Zakrzyczałam. Szarpałam się, aż w końcu nosiciel mnie postawił.
-Samae. Samae, ocknij się. Jesteś w domu. - spojrzałam do góry na nosiciela. Postrach dzieci. Slenderman. Dlaczego. Po co. W jakim celu?
Zadawałam mu te wszystkie pytania z prędkością światła.-Nie byłaś bezpieczna dla tego miasteczka. - powiedział chłodno.
-Ale sam bezpieczny nie jesteś! Tam mi się żyło dobrze, co prawda w lesie dopóki nie znalazłam tego miasta! -krzyczałam na jednym w dechu.
-Na co Ci ja do cholery jestem?!
-W zwalczaniu.. Kogoś. Wyjaśnie Ci wszystko jeżeli mi pomożesz. Oferuje Ci również informację o tym, kim jesteś. - odpowiedział spokojnie.
-Tylko tyle...? - zaczęłam się śmiać i płakać jednocześnie. - Tylko, kurwa, tyle?! Zabrałeś mnie na jakieś zadupie, w sumie kolejny dziki las, super, ale po co Ci ja jestem? Bawię się jedzeniem, walczyć też zbytnio nie umiem, a moja ręka jest czymś dziwnym pokryta i jest większa od reszty ciała. Jestem nie ludzka. Czym. Ja. Jestem!? - zaczęłam dyszeć nerwowo oraz obdarzając wściekłym spojrzeniem Slendermana.
Nie odpowiada. Zaczęłam iść przed siebie.
-Zaczekaj. - usłyszałam. Nie odwróciłam się nawet. Stałam.
Slendy ciągnął dalej.
-Zbieram nowe... osoby, proxies. Walczymy z Zalgo. Niebezpiecznym potworem. -mój brzuch zawarczał. Nienawidziłam tego imienia. Zabił kogoś ważnego dla mnie.
-Oh, widzę, że coś nie tak z tym imieniem.Wszystko w porządku. Myślę. Wracam do typka w garniaku.
-Mniejsza, uważam, że jesteś bardzo silną osobą, która ma skryty potencjał w sobie. Pomijając twój brzuch, który pokazuje mi kły. - spojrzałam w dół i zaciągnęłam bluzkę.
-Tak jest od dłuższego czasu. Co roku moje ciało się mutuje. Najpierw ogon i uszy, rogi, czarna ręka, zmieniony kolor oczu, a teraz to. I co będzie dalej, dziwna czerń też otrzyma kły?-płakałam, bo nie znosiłam do końca tego ciała. - Jeszcze trochę magii..
-Magii?- spojrzał na mnie zaskoczony.Niewiele myśląc wyprostowałam lewą dłoń która zapłonęła czarnym płomieniem. Slender odsunął się na bezpieczną odległość, natomiast Ja powoli ugasiłam płomień i spuściłam rękę. Tego nie spodziewałam się, że umiem. Wymruczałam to do Slendiego. Nie wyglądał na szczęśliwego.
-Chyba jednak nie znałem twoich możliwości. Cóż, mimo wszystko wezmę Cię pod swoje skrzydła. Nie będziesz samotna. Nie będziesz musiała żyć na własną rękę. - wyciągnął do mnie dłoń, czułam jego lęk przede mną. Nie będziesz samotna - dudniło mi cały czas w głowie. Powoli i niepewnie podałam mu swoją dłoń. Myśl, że nie będę żyła już sama sobie powodowała zbieranie łez w moich oczach. Tak bardzo chciałam kogoś mieć. I mam. Rzuciłam się mężczyźnie w ramiona i zaczęłam płakać. Jak małe dziecko. Chciałam to wszystko mieć już za sobą. Byłam w końcu... Szczęśliwa. Usłyszałam nieznajomy szept w mojej głowie. Męski. Zmutowany. Mój brzuch zasyczał.
-Mówiłeś coś...? - zapytałam speszona.
Dostałam szybką odpowiedź.
-Nie. Coś się stało?
- U-usłyszałam męski głos... W mojej głowie... -mówię z pełnym przerażeniem, jąkając się po drodze.Slender z zawahaniem ścisnął mnie mocno. Wyszeptał coś, czego nie zapomnę do końca życia. Jesteś córką szatana. Przeszły mnie ciarki.
Zemdlałam, byłam wyczerpana.
Znowu usunęłam...—————————————————
Dzisiaj jakoś mało kreatywnie, nie jestem dosyć zadowolona no, ale co zrobić, średnio mi szło pisanie ze względu na szkołę, bo koniec roku, trzecia klasa etc. Miłego czytania.
~Mae
CZYTASZ
My Little Devil
TerrorSamae to szesnastoletnia dziewczynka pomieszkująca w lesie. Wszystko to w obawie przed ludźmi. Nie była normalnym dzieckiem, ponieważ od najmłodszych lat ukazywały się jej dziwne moce. Pewnego dnia zabiera ją do siebie nieznajomy. Jak potoczy się da...