Z wszechobecnej ciemności wyłania się sylwetka dość młoda, szczupła i niby piękna, jednym ruchem zapalając stojącą nieopodal lampę. Patrzy przed siebie, jakby z nieufnością i czymś jeszcze, jednak najprawdopodobniej nikt nie wie, czym naprawdę. Zamyka oczy, może z przyjemności, może ze względu na oślepiające światło, nigdy nie wiadomo. A potem zaczyna mówić, chodząc po scenie w te i wewte, bez konkretnego celu.
Myślą, winny ci jestem ocean uczuć niewyrafinowanych. Pewnym być nie byłem, lecz teraz jakaś nieznana wcześniej siła mi doskwiera, otwierając niekończący się krąg pytań bez odpowiedzi i idei bez wyjaśnień. Bo przecież po co komu taka istota, która nie ma w sobie ani garstki jakiś większych wartości? Pamiętasz może, jak pewnego nieprzyjemnego poranka, było to chyba w poniedziałek, powiedziałeś mi, że nic nie czuję, a ja zaprzeczyłem natychmiast, chowając się ze strachu w pokoju? Teraz już sam nie jestem pewien, czy to życie tak wielce przeze mnie wcześniej uwielbiane i stanowiące najwyższą wartość, sens jest dłużej drążyć. I tego, czy twoje uczucia do mnie skierowane są tymi najprawdziwszymi, również nie mogę wytłumaczyć. Wiesz co? Myślę, że nadszedł koniec.
Czarne jak węgiel oczy nagle się otwierają i wypełniają blaskiem raczej niezidentyfikowanym. Wzrok błądzi mu po kątach, chwilami lekko się gubiąc, lecz na ogół jest stabilny i sztywny, jak ostrze, które zaraz mogłoby przedziurawić komuś serce. Zjeżdża spojrzeniem po marmurowych płytach, szarym, zniszczonym suficie i krwistoczerwonych krzesłach, które, nie wiedząc czemu, od zawsze mu się podobały. Od zawsze podobał mu się również teatr, w którym, gdyby tylko mógł, najchętniej spędzałby całe dnie, ani chwili nie odrywając się od odgrywanej sztuki. Bo ją natomiast traktował jak najpotężniejszą świętość, istotniejszą nawet od samego Boga. Chciał poświęcić jej całe swoje życie, twierdząc, że w końcu i one stanie się sztuką. Że on stanie się sztuką.
Oglądając tak dobrze znane mu pomieszczenie, gdzieś między jednym fotelem a drugim, dostrzega zjawisko częściej niespotykane. Bowiem, w jego wędrówce po zakamarkach swojego umysłu, towarzyszy mu jeszcze jedna para oczu, której nie widział tutaj nigdy wcześniej. Posłał nieznajomemu oburzone spojrzenie, po czym zeskoczył zręcznie z podwyższenia i szybko skierował się w jego stronę.
- A ty to kto? - spytał skwaszony, bacznie obserwując najwidoczniej rozbawionego bruneta.
- Gdzie twoje maniery? - mruknął sarkastycznie nieznajomy, wstając z czerwonego fotela i podchodząc bliżej chłopaka. - Nie przypominam sobie, abyśmy znali się na ty.
- Kim jest szanowny pan, jeśli oczywiście szanowny pan raczyłby mi łaskawie odpowiedzieć. - wycedził z udawaną gracją, kłaniając się nisko, aby za chwilę wyprostować się i parsknąć śmiechem.
- Szanowny pan wolałby wiedzieć, kim jesteś ty, młody chłopcze. - odpowiedział zdawkowo brunet, pochylając się w stronę zdezorientowanego. - Podobało mi się to, co mówiłeś. Cóż to było?
- Pytałem, kim szanowny pan jest. - powtórzył zirytowany chłopak, posyłając mu złowrogie spojrzenie. - Szanowny pan raczy odpowiedzieć?
- Bynajmniej. - mruknął znów sennie, poprawiając swój niewygodny krawat.
- Mówże! - zdenerwowany chłopak niemal krzyknął ze złością cisnącą się z oczu.
- Kimś niezwykłym wcale nie jestem, wręcz przeciwnie. - zaczął z wolna, lecz pod wpływem irytacji drugiego, kontynuował. - Park Chanyeol. Scenarzysta, dramaturg i reżyser w jednym.
- Słyszałem o panu. - powiedział zafascynowany chłopak, zmieniając mimikę swojej twarzy.
- Doprawdy? - spytał zaskoczony brunet, wkładając nonszalancko ręce do kieszeni.
- Nie, skądże. - mruknął sarkastycznie, spotykając się z niezrozumieniem. - Przecież jest pan znany w całym mieście, a może nawet i dalej. Każdy tutaj o panu słyszał.
- To dobrze? - dopytał ponownie nieco rozbawiony, z głupim wyrazem twarzy.
- Ależ pan dziwny! - żachnął chłopak, kręcąc na boki głową. - Oczywiście, że dobrze, czemu niby nie? Jest pan rozpoznawalny.
- Nie jestem pewien, czy to dobra cecha. - przyznał zamyślony brunet, wpatrując się w śmieszne oblicze chłopaka.
- Polemizowałbym. - odchrząknął chłopiec, przenosząc swój wzrok w akcie irytacji.
- A powiesz mi chociaż cóż to było? - zapytał z nagła brunet, zwracając uwagę drugiego. - To, co mówiłeś. Zaintrygowało mnie trochę.
- Nic takiego. - mruknął, wzruszając ramionami z obojętnym wzrokiem. - Sam to napisałem.
- Nie może być! - sapnął brunet, z szoku aż rozszerzając oczy.
- Najwidoczniej może. - chłopak ponownie wzruszył ramionami, zjeżdżając spojrzeniem od góry do dołu reżysera.
- Dowiem się chociaż, jak masz na imię? - spytał delikatnie brunet, patrząc mu prosto w oczy.
- A gdzie podziało się 'szanowny panie'? - odpowiedział pytaniem, uśmiechając się sztucznie.
- Jak szanowny pan ma na imię? - poprawił się Chanyeol, lekko się irytując i wywracając oczami.
- Baekhyun. - mruknął niewyraźnie.
- A więc, Baekhyunie, czy byłbyś zainteresowany zagraniem głównej roli w mojej sztuce? - spytał ostrożnie, widząc, jak niższy się opiera.
- Niezupełnie. - odburknął młodszy, odwracając się z zamiarem wyjścia z sali.
- Jak uważasz. - mruknął Chanyeol, przyglądając się jego oddalającej się sylwetce. - Za główną rolę w mojej sztuce dostałbyś dwa razy więcej, niż tutaj. Zapewne pojawią się na niej liczne osobistości, co dałoby ci sławę i rozpoznawalność. Ale jeśli niezupełnie, to w takim razie... Pójdę już.
Wypowiedziawszy te słowa, ruszył w kierunku tylnych drzwi wyjściowych, z podejrzanym uśmiechem na twarzy. Nie minęła chwila, a już poczuł mocne szarpnięcie za koszulę.
- Może jeszcze się... zastanowię. - mruknął Baekhyun, lekko zaróżowiony i zawstydzony.
- Zastanowisz? - dopytał wątpliwie Chanyeol, biorąc jego drobną dłoń w swoją i zdejmując ją z siebie.
- Miałem na myśli... Zgodzę się. - dokończył Baekhyun, mając dziwny wyraz twarzy i zamglone oczy.
- W takim razie ja odejdę. - oznajmił Chanyeol, w ręku ściskając swoją teczkę. - A ty przygotuj się na poniedziałek rano.
- Poniedziałek rano? - powtórzył zdziwiony Baekhyun, próbując przyswoić to do siebie.
Gdy na zegarze wybiła godzina dwunasta w nocy, ostatnie, czym usłyszał, był trzask zamykanych drzwi i dźwięczne 'do widzenia', na które nie zdążył już tego dnia odpowiedzieć.
CZYTASZ
𝐒𝐭𝐚𝐥𝐤𝐞𝐫𝐬 𝐨𝐟 𝐦𝐢𝐝𝐧𝐢𝐠𝐡𝐭 [𝐜𝐡𝐚𝐧𝐛𝐚𝐞𝐤]
FanfictionBaekhyun, zatracając się we własnych ambicjach, spotyka wypranego z emocji Chanyeola.