**Ona**
Nigdy nie byłam lubiana w szkole. MIAŁAM swoją najlepszą przyjaciółkę, która po śmierci moich rodziców po prostu...się rozpłynęła. Tak samo jak po ulewie przychodzi słońce i po kroplach deszczu nie ma najmniejszego śladu. Wtedy gdy potrzebowałam jej najbardziej ona najzwyczajniej w świecie oznajmiła mi, że jak na razie nie ma czasu. I tak było za każdym razem gdy do niej dzwoniłam czy pisałam. Nie chodziłam do szkoły prawie przez 1 miesiąc po śmierci rodziców. Namawiałam mojego brata żebyśmy wykorzystali pieniądze zostawione nam przez rodziców na zakup nowego mieszkania. Nie zgodził się. Gdy poszłam do szkoły poczułam się tak bardzo niewidzialna. Co prawda nie byłam jedną z tych lubianych dziewczyn ale zdarzało się, że rozmawiałam z kimś na przerwie jeżeli w pobliżu nie było mojej przyjaciółki. A teraz? Nagle każdy miał mnie w czterech literach. Taka była prawda.
Po powrocie do domu zostałam Logan'a w kuchni. Postanowiłam spróbować po raz setny.
-Hej Loo.. jak tam było u Clary?-zapytałam. Przeklinałam w myślach siebie za piskliwy głos jakim przywitałam brata.
-Heeej Rose.. wszystko w porządku?
-Taaak jak zawsze!- zaśmiałam się nerwowo co Logan zauważył. Odłożył patelnie i podszedł do mnie łapiąc za ramiona i przyglądając się mi jakby sprawdzał czy nic mi nie jest.
-Widzę, że coś jest nie tak, mała. Wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć? -tak wiem, powiedziałam w myślach.
-Bo posłuchaj Loo. Może jednak.hmmm powinniśmy się prze-przeprowadzić?- przy ostatnim słowie zająkałam się i powiedziałam szeptem. Brunet wpatrywał się we mnie jeszcze przez jakiś czas po czym westchnął zrezygnowany.
-Ehhhh... Rose.. nie wiem czy to jest najlepszy po..
-Nie!-przerwałam mu- Chociaż raz ze mną porozmawiaj! Już mam dosyć rozumiesz?! Dosyć tego domu, tych ludzi, tego miasta a najbardziej mojego życia tutaj! Wszyscy ale to wszyscy mnie odrzucają! Muszę się stąd wydostać! Proszę Logan.-ostatnie zdanie wypowiedziałam pozbawiona jakich kolwiek sił.
-Rose... -powiedział cicho Loo- dobrze.
Co?! Zgodził się?! On naprawdę się zgodził?
Na mojej twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech, który nie gościł tam od paru miesięcy.
-Dziękuję. -powiedziałam wtulając się w starszego brata.
Gdyby tylko wiedziała, że przez tą decyzję ominie ją wielka szansa na szybsze"szczęście".
**On**
Odrzucili mnie! Znowu! Zrezygnowany sięgnąłem po kolejną szklankę z mocnym alkoholem wypełnionym po brzegi. Kolejny raz starałem się dostać do uczelni w innym mieście ale tak jak wcześniej wszyscy mnie odrzucili. Ze szkolnej drużyny mnie wywalili. Moi przyjaciele, jak mi się zdawało do tamtej pory, najzwyczajniej w świecie olali mnie. Czułem się odrzucony i oszukany przez życie. Dlaczego to musiało spotkać mnie? Na pokładzie tego przeklętego samolotu byli sami biznesmeni kawalerzy lub staruszki pochłonięci pracą. Jedynymi osobami z rodziną byli moi rodzice. Do jasnej cholery moi!
Jakże bardzo się mylił
Po 5 szkalneczce przestałem liczyć a było to już 2 i pół butelki temu. Jasmin nie było. Na całe szczęście. Udało mi się namówić ją na to żeby poszła do swojej przyjaciółki, która okazała się być PRAWDZIWĄ przyjaciółką. Ja nie miałem tego szczęścia.
Cały w skowronkach...hihi.. w skowronkach, udałem się do pokoju po laptopa. Jasne światło na chwilę sprawiło że przed oczami miałem czarne plamki. Może to te ptaszki?? Hihi... zaśmiałem się co było dosyć dziwne w moim przypadku. Alkohol dawał już znaki, które znaczyły że powinienem skończyć lecz nie zwracałem na to uwagi. A więc gdy przyzwyczaiłem się do światła wszedłem na GoogleMaps i wpisałem miejscowość gdzie mieszkała moja ciotka. Stwierdziłem że krótkie wakacje od szkoły i tej codziennej rutyny nie zaszkodzą. Zamówiłem bilet. Nie mogłem znieść tego odrzucenia jakie mnie spotkało po śmierci rodziców ze strony moich przyjaciół(czujecie ten sarkazm? ) . I tak właśnie dokończyłem 3 butelkę i poszedłem się spakować.
Gdyby ktoś powiedział mu co go spotka po powrocie do domu, wyśmiałby go i powiedział ten żart ci wyszedł.
.
.
.
.
.
.
Buu!! To tylko ja i powracam w wielkim... żarcik w skromnym stylu xD przepraszam za moją nieobecność ale tak wyszło no. Mam nadzieję że nadrobie stracony czas :)
PS. Czy wg ktoś to czyta?
CZYTASZ
100 problemów,jedno rozwiązanie.
RomanceOn jak i Ona stracili rodziców podczas tego samego wypadku.Są samotni dosłownie jak i psychicznie.On ma jedynie starszą siostrę, Ona starszego brata.Jakby patrzeć wiele ich łączy,a jednak coś dzieli.Wystarczy jeden wypadek,chociaż już się jeden sta...