Friendzone

28 1 1
                                    

Na targach szkolnych w gimnazjum poznałam pewnego chłopaka. Na imię miał Mike. Dzięki niemu uwierzyłam w przyjaźń między dziewczyną a chłopakiem. Był dla mnie jak ojciec a ja dla niego byłam małą córeczką, o którą się troszczył, pomagał. Mogłabym mówić o nim w samych superlatywach, ponieważ praktycznie nigdy żadna kłótnia nie zepsuła naszej przyjaźni. Po jakimś czasie poznałam jego najlepszego kumpla - Taylera. Wysoooki, brunet, z zarostem - no chodzący ideał! Nie dla mnie. Podobał mi się inny chłopak w tamtym czasie, jednak na każdym kroku spotykałam Taylera. Niby przypadkiem a niby nie przypadkiem. Odprowadzał mnie na autobus, gadał więcej ode mnie - a to jest naprawdę sztuka! Zaczęliśmy ze sobą pisać. Poznałam go bliżej i zaczął mnie coraz bardziej interesować. 

Kiedy się już na maksa wkręciłam, okazało się, że on dalej coś czuje do swojej byłej. Udawałam, że jakoś specjalnie mnie to nie rusza. Tak bardzo mi zależało na nim i na tym, żeby był szczęśliwy, że nigdy nie powiedziałam wprost "nie wracaj do niej! jak możesz być takim idiotą i w ogóle chcieć wracać do tej szmaty?!". Wolałam powiedzieć: "Jeśli naprawdę ją kochasz, to daj jej szansę, bądź szczęśliwy". Aż sama nie mogłam uwierzyć w to, że będąc dla wszystkich wokół taką wredną zołzą, dla niego byłam zupełnie inna. Nauczył mnie tego, że dla ludzi których się kocha można zrobić wszystko, włączając w to przełożenie swojego szczęścia ponad szczęście tej osoby. Nie było łatwo przyglądać się temu jak wrócił do swojej byłej i jak bardzo nie widzi ile dla niego robię, że go kocham i robię wszystko, żeby był szczęśliwy a mi samej serce łamie się na pół, nawet rozmawiając z nim. Ale nic nie mogłam zrobić. Dalej tłumiłam w sobie wszystko. Zwierzałam się ze wszystkiego przyjaciółce z liceum - Claire. Spędzałyśmy ze sobą dużo czasu. Żartowałam. Prawie w ogóle się nie widywałyśmy bo jej przyjaciółka, z którą przyjaźni się od dziecka zabraniała jej. Tak. Zabraniała jej się widywać z kimkolwiek innym, bo była zwyczajnie zazdrosna. Masakra co? Jedynie mogłam jej się zwierzyć na facebooku. Ona też znała Taylera, jednak nie czułam się zagrożona. W końcu to moja przyjaciółka. Namówiła mnie po jakimś czasie, żebym wyznała mu prawdę, powiedziała co czuję. Zapewniała, że będzie dobrze, przeciż tak pasujemy do siebie, na pewno będziemy razem i będzie wszystko jak w bajce. Długo zbierałam się na ten krok. To było dla mnie cholernie ważne. Nie wiedziałam jak to zrobić. Pewnego dnia postanowiłam jednak postawić wszystko na jedną kartę. Nie umiałabym zrobić tego patrząc mu prosto w twarz, więc zadzwoniłam. Akurat chciał mi coś powiedzieć. Nie było to jednak dla mnie istotne. Trochę na około, ale w końcu mu powiedziałam. Rozpłakał się, ja jednak byłam twarda. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że nie będzie tak jakbym chciała, że na pewno nic do mnie nie czuje. Trafiłam w dziesiątkę. Jednak naprawdę była to bardzo piękna rozmowa, cholernie wzruszająca. Ale jedno zdanie bardzo mnie zdenerwowało. Powiedział, żebym na niego zaczekała, że może kiedyś coś do mnie poczuje. To zepsuło całą tę magię. Jak można powiedzieć coś takiego, komuś kto od roku czasu poświęca się dla twoje szczęścia? Powiedziałam mu, że muszę to sobie wszystko poukładać i się odezwę co dalej. Cały wieczór spędziłam z Grace - moją przyjaciółką, która mieszka w miejscowości obok. Pojechałyśmy po zakupy na wieczór i objadając się lodami, chipsami, oglądałyśmy cały wieczór filmy. 

Bardzo poprawiła mi wtedy humor. Tayler napisał później do mnie, co robię, jak tam i w ogóle. Odpisałam mu jednak, że potrzebuje więcej czasu niż dwie godziny... Zaakceptowałam zaistniałą sytuację i poszłam do przodu. Stwierdziłam, że nie ma sensu płakać nad kimś, kto nie docenia tego co dla niego robisz. 

Dalej jednak się kumplowaliśmy. Do pewnego momentu... Później okazało się, że nie wyciągnęłam wniosków z gimnazjum i ponownie zaufałam niewłaściwym ludziom. Czego nie zauważyłam?  

Huragan MyśliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz