Po wyjawieniu uczuć Taylerowi bardzo trudno było mi spojrzeć mu w oczy. Unikałam spotkań, nawet tych przypadkowych. Wolałam iść inną drogą do sklepu, szkoły, domu, byleby uniknąć spotkania twarzą w twarz z Taylerem. Od rozmowy telefonicznej minęły blisko 2 tygodnie i niestety los w końcu okazał się sprytniejszy i przypadkiem wpadliśmy na siebie na mieście. Było bardzo dziwnie, nieswojo się czułam. Pierwszy raz nie wiedziałam co powiedzieć. On spojrzał na mnie, tymi swoimi brązowymi oczami, uśmiechnął się szeroko i jak gdyby nigdy nic powiedział:
- "Cześć Amy!" - objął mnie jak zawsze na przywitanie - "Jeju jak dawno Cię się nie widzieliśmy"
- "No cześć Tayler, minęło trochę, rzeczywiście." - odpowiedziałam niepewnie
- "Co u Ciebie? Gdzie idziesz? Może mogę się dołączyć? - zaproponował Tayler
- "Wiesz, w zasadzie to śpieszę się na autobus, bo muszę pilnie wracać do domu" - skłamałam, po prostu chciałam uciec jak najdalej z tej niezręcznej dla mnie sytuacji.
- "Okey, rozumiem. To już Cię nie zatrzymuje. Leć bo się spóźnisz." - odpowiedział jakby smutno Tayler.
"Ufff w końcu" - pomyślałam, odwracając się na pięcie i szybkim krokiem szłam dalej przed siebie.
Po całej tej sytuacji z Taylerem powiedziałam o wszystkim Clarie. Wspierała mnie, chociaż bardzo kibicowała mi i Taylerowi. W sumie może gdyby nie jej kibicowanie i robienie nadziei, że "on na pewno coś do Ciebie czuje" to nie wyszłoby nic takiego i było normalnie a nie tak nieswojo. No ale jednak czasu cofnąć się nie da. Niestety coś zaczęło się psuć. Przyjaciółka Clarie - Ashley - robiła się coraz bardziej zazdrosna o spędzany czas Clarie ze mną. Nie mogła pogodzić się z tym, że poza nią i jej pomponikami - przyjaciółka Clarie to cheerleaderka - Clarie też ma inne zajęcia i również innych znajomych. Niestety poza czubkiem swojego nosa Ashley nie widziała nic. Szkoda mi było jedynie Clarie. Latała zawsze za nią i wokół niej jak malutki piesek, któremu pani macha ulubioną zabawką przed nosem, wodząc go to tu to tam dla zabawy. Żal było na to patrzeć, ale z drugiej strony Clarie wcale nie robiła tego nieświadomie. Miała w tym i swój cel. Lepsze oceny z przedmiotu, z którym zupełnie sobie nie radziła, towarzystwo pięknej blondynki, czyli towarzystwo wszystkich wokół. Jednak kiedy brakowało jej prawdziwych ludzi, pomocy, wsparcia, znała mój numer a ja zawsze pomogłam. Clarie jak widać zawsze szukała korzyści z jakiejkolwiek znajomości. Wbrew pozorom była bardzo przebiegła.
Nie sądziłam jednak, że kiedyś jej przebiegłość może mi zaszkodzić. Jakże się myliłam. Clarie wiedziała o mnie i Taylerze od początku. Żaliłam się jej ze wszystkiego dotyczącego mojego nieszczęśliwego zakochania, jak mu powiedzieć, czy w ogóle coś mówić, jak mnie wkurza, jak go kocham, jak tęsknie. Zawsze wspierała. Pozornie. Z drugiej strony, za moimi plecami wysyłała screeny wiadomości Taylerowi. Tayler wiedział o wszystkim co do niego czuje i co pisałam Clarie o nim prawie pół roku szybciej, niż sama mu wyznałam wszystko. Ukrywali wszystko za moimi plecami, udając, że wszystko jest w porządku. Jak się jednak dowiedziałam o wszystkim?
Było kilka wskazówek, które zignorowałam. Tayler twierdził, że często w sumie rozmawiają, przyjaźnią się, z kolei Clarie mówiła, że to w ogóle jest nieprawda, że gdzie ona by się mogła przyjaźnić z Taylerem. Kolejną wskazówką był fakt, że kiedy bawiłam się telefonem Clarie i wstawiałam na jej telefonie karnego snapa, zauważyłam, że ma Taylera na szczycie ulubionych. Trochę dziwne, skoro się "nie przyjaźnią" i nie mają ze sobą kontaktu. O wszystkim przesądziła jedna z rozmów z Taylerem. Dużo czasu minęło odkąd powiedziałam mu co czuję, jednak trochę nieswojo było cały czas. Pewnego dnia zaczęliśmy wspominać tamtą telefoniczną rozmowę.
CZYTASZ
Huragan Myśli
Short StoryPoznaj Amy. Niczym nie wyróżniającą się dziewczynę. Jej życie to bardziej pasmo upadków niż wzlotów. Życie nieźle dało jej w kość. Ale poznała jego, w odróżnieniu od niej wyróżniającego się z tłumu chłopaka. Zakochała się. Rozpętało to prawdziwą bur...