Lekkim truchtem zmierzałam na dziedziniec przed szkołą. Kolejny raz się spóźniłam, madame Maxime wkrótce mi tego nie wybaczy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 9.03, miałam być o 9.00. Dotarłam jeszcze kilka minut później. Na szczęście nasza delegacja na tegoroczny turniej trójmagiczny była dość pokaźna. Udało mi się prawie niezauważalnie wtopić w tłum. No własnie, prawie.
- Madeleine Lacroix. - usłyszałam za sobą głos pani dyrektor, Olympii Maxime. Odwróciłam się w jej stronę i delikatnie skłoniłam.
- Bonjour, madame Maxime - przywitałam się, patrząc na swoje buty.
- Kolejny raz spóźniona - powiedziała z lekkim wyrzutem
- Przepraszam Madame, ja... - nie dokończyłam.
- Pozwolisz na chwilkę do mnie, panienko Lacroix - powiedziała i zaczęła iść w stronę wejścia do szkoły. Ruszyłam za nią. Przemierzałam korytarze, by po chwili znaleźć się w jasnej, eleganckiej komnacie. Dyrektorka siedziała już na swoim miejscu, gestem ręki nakazała mi poczynić to samo.- Madeleine - zaczęła - Obie wiemy, że jesteś bardzo zdolną uczennicą. Masz naprawdę dobre warunki, żeby zostać kimś niesamowitym. Taka dama to prawdziwy skarb - który raz ja już to słyszę. Od rodziców, od krewnych, od nauczycieli. Każdy wymaga ode mnie, żebym była perfekcyjna. - Jednak zdajesz sobie sprawę, że nie umiesz wykorzystać swojego potencjału. Moja droga - spojrzała mi w oczy - wiem, ile się napracowałaś, żeby reprezentować Beauxbatons w turnieju w Hogwarcie. Dlatego dam ci jeszcze szansę, pojedziesz dziś.
- Dziękuję madame, to wiele dla mnie znaczy - Wiele znaczy, dla mojej matki. Jestem pewna, że to nawet znaczy więcej dla samej madame, niż dla mnie. Jednak zostałam wychowana, żeby spełniać oczekiwania innych wobec mnie. Kobieta wstała, więc ja również. Podeszła do mnie i poprawiła mi kapelusz, mówiąc
- Postaraj się godnie reprezentować szkołę. Nie zawiedź mnie, Madeleine. Wiesz po co tam jedziesz, jeśli czara cię wybierze i wygrasz turniej, z twoimi wynikami...
- Świat stanie przede mną otworem i będę miała świetlaną przyszłość, być może samego ministra - dokończyłam codzienną śpiewkę.- A teraz idź, bo nie zdążysz - posłała mi delikatny uśmiech.- Jeszcze raz dziękuję - ukłoniłam się i pobiegłam w stronę dziedzińca. Akurat uczniowie wsiadali do powozu, prowadzonego przez abraksany.
Wiele osób mówi, że tegoroczny turniej będzie niezwykle ważny w naszej historii. Być może dlatego, że zostaje wznowiony w końcu po ponad dwustu latach. W 1792 podczas tego wydarzenia zginęło wielu czarodziejów. W końcu tego roku Ministerstwo postanowiło wznowić konkurs...
Zajęłam pierwsze wolne miejsce, jakie zauważyłam i usiadłam na nim. Po chwili obok mnie znalazła się moja przyjaciółka, Adrienne. Czasami myślę, że nauczyciele mówiąc o mnie, mylą mnie z nią. Ona jest prawdziwą damą. Robi wszystko perfekcyjnie, nikt nie powie, że czegoś jej brakuje. Poza tym jest wilą.
- Spóźniłaś się. Już się bałam, że nie pojedziesz. - zachichotała.
- Wiesz jak jest, zawsze mam pecha - westchnęłam, uśmiechając się jednocześnie.- Pech, czy celowe działanie - spojrzała na mnie pewnie.
- Jakby nie patrzeć, madame nie dałaby mi spokoju, gdybym nie pojechała. - Madame zna moich rodziców, którzy są dość wysoko postawieni w ministerstwie. Zna mnie od dziecka i ponoć zachwycała się moimi umiejętnościami już wtedy, kiedy praktycznie nie powinnam nic umieć. Ten temat wkrótce zostawiłyśmy, ale znalazło się wiele innych do rozmowy.
Podróż była dość męcząca, ale już przed wieczorem dotarliśmy na miejsce. Hogwart wyglądał majestatycznie. Kiedy abraksany lądowały, zauważyłam, że wielu tutejszych uczniów z zafascynowaniem przygląda się, co się dzieje. Poza nami, zjawili się również reprezentanci instytutu magii Durmstrang. Słyszałam, że w tej placówce kładą nacisk nie tylko na magię, ale również na same warunki fizyczne. U nas nawet quidditch jest "od święta". Kiedy zjawiliśmy się na ziemi, wysiedliśmy z powozu. Złapałam w rękę torbę i wyszłam jako ostatnia. Madame Maxime powiadomiła nas, żebyśmy udały się do zamku, żeby rozpakować się przed kolacją. Nie zauważyłam, kiedy większość grupy już znalazła się w środku. Ponownie pech zawitał i musiałam na własną rękę szukać naszego tymczasowego pokoju. Kątem oka zauważyłam postać, w mundurku Beauxbatons. Samoistnie postanowiłam ja dogonić. Zaczęłam biec, ale z moim szczęściem złamałam obcas w bucie. Pomyślałam, że gorzej będę wyglądać ze złamanym obcasem, niż w zwykłych, ciemnych tenisówkach. Wygrzebałam z torby drugie buty i szybko zmieniłam. Kiedy skończyłam, zdałam sobie sprawę, że znowu nie wiem, w którą stronę iść. Zestresowana szybko wstałam z zamiarem pójścia wzdłuż korytarza. Niestety nawet iść nie umiem i już kiedy wstawałam, wpadłam na kogoś.
CZYTASZ
Tu Etais Formidable (Syriusz Black)
FanfictionMadeleine Lacroix to uczennica akademiI Beauxbatons. Została wybrana do reprezentowania szkoły w turnieju trójmagicznym. Przyjechała do Hogwartu, by wygrać turniej, ale czy to nadal będzie jej priorytetem? Opowieść o miłośći, przyjaźni, rywalizacji...