- Czy mi się zdaje czy Twoi rodzice tu nie mieszkają? - spytała Alex gdy podjechaliśmy pod dom mojej ukochanej.
- Nie zdaje Ci się. - stwierdziłem wychodząc z samochodu.
Podszedłem do drzwi domu i zapukałem. Chwilę później znalazła się w nich Arzayle'a. Pocałowałem ją w te jej truskawkowe usteczka i za chwilę podszedłem aby otworzyć jej drzwi. Wsiadła, a ja modląc się aby Alex czegoś nie odwaliła. Obszedłem auto i znalazłem się na miejscu kierowcy.
- Arzayle'a, to Alex. Alex, to Arz. - powiedziałem wsiadając, a dziewczyny uśmiechnęły się promiennie. Coś mnie... ominęło?
- Jak już wiecie, jedziemy do moich rodziców. - stwierdziłem, a Arz popatrzyła na mnie.
- Alex wie? - spytała. Tak, chodziło jej o moją matkę.
- Tak, wiem. - odpowiedziała za mnie blondynka.
Naprawdę nie chciałem zabierać tam Alex. Nie lubimy się, ale to nie o to chodzi. Nie chcę aby się o mnie nasłuchała. Arzayle'a dobrze to przyjęła, ale Alex, to wykorzysta.
Gdy dojechaliśmy na miejsce mogłem zobaczyć już mojego ojca ubranego w garniturek i mamę w czerwoną suknię. Co do dziewczyn, to Arz miała na sobie czarną sukienkę, która podkreślała jej atuty. Nie mogłem wybrać sobie lepszej dziewczyny. Za to Alex była w jasno-dżinsowych spodniach z wysokim stanem, a do nich wsadziła lekko prześwitującą białą bluzkę.
- Dzień dobry. - przywitała się Arzayle'a przytulając moją mamę. Ta oddała uścisk.
- Cześć kruszynko. - powiedziała moja matka.
Chwilę później byłem w objęciach matki. No tak, "dobre wrażenie". Szkoda, że tylko w towarzystwie mojej Arz.
- Witam. - przywitała się Alex machając lekko ręką. Wyglądała na zdenerwowaną.
- Liz Hemmings. - powiedziała moja mama podając rękę Alex.
- Alex Clifford. - na te słowa moja matka zdziwiona podała rękę mojej "przyjaciółce".
- Dobrze, to może chodźmy do stołu. - powiedział mój ojciec.
Usiedliśmy przy stole, a Liz od razu zaczęła gadać z Arzayle'ą zaś mój ojciec zainteresował się osiągnięciami Alex. Postanowiłem, że zamiast siedzieć bezczynnie i patrzeć na nich, to pójdę się przewietrzyć.
Wstałem od stołu i poszedłem w stronę drzwi, którymi chwilę później po ubraniu butów, wyszedłem. Oparłem się o mały balkonik i patrzyłem na krajobraz przede mną.
- Coś się stało? - spytał dziewczęcy głos. Pewnie Arz.
- Nic.. - tu się zatrzymałem, bo, wow. Wkurzająca perfekcyjna Alex Clifford właśnie patrzy na mnie martwiącym się wzrokiem.
- Wyglądasz jak surykatka, która zobaczyła hienę. - stwierdziła roześmiana. Haha, bardzo śmieszne.
- Po co tu przyszłaś? - spytałem siadając na krzesełku.
- Pan Andrew powiedział żebym tu przyszła. Niechętnie, ale jednak przyszłam. - powiedziała stając za mną.
Taaa, niechętnie... Hihi.
- Co jest? - spytała kładąc na moich ramionach swoje malutkie łapki.
- Mam dosyć tego jak moja mama się zachowuje. - tutaj zaczęła poruszać dłońmi. - Gdy jesteśmy sami lub z moimi przyjaciółmi, to krytykuje mnie i wytyka mnóstwo rzeczy, a jak... o tak...
Zaczęła mi robić mały masaż rękoma, a ja rozpływałem się pod jej dotykiem.
- Mów dalej. - powiedziała chichocząc.
Kiedy mi tak dobrze jest!
- Jak jest Arzayle'a... - tu mocniej ścisnęła moje ramiona. - to jest milutka. Możesz mocniej?
- Może ją lubi. - powiedziała przestając poruszać rękoma.
Weź wracaj! Tak mi dobrze, no!
Dziewczyna stanęła przede mną i oparła się o balkonik, a ja patrzyłem na nią. Z góry na dół, z dołu... u, podniosła brew i uśmiechnęła się.
- Najwidoczniej. - wysiliłem się na uśmiech.
- Pogadaj z mamą, albo poproś Arz... jak tam jej było? - spytała udając głupią.
- Arzayle'a.
- A, to poproś Srarzayle'ę o pomoc. - powiedziała klepiąc mnie w ramię i odeszła, a ja zacząłem chichotać.
Gdy trzeba, to to jest wcielony diabeł, wkurza mnie, docina mi i robi głupie żarty, ale jeżeli jest mi smutno, to jest skarbem.
Co?! Nie, ja tego nie powiedziałem.
Haha, oczywiście, że tak. - powiedziała moja podświadomość.
Wróciłem do domu i usiadłem na swoim poprzednim miejscu, obok Arzayle'i. Dziewczyna uśmiechnęła się, a ja objąłem ją w talli przy okazji przysuwając się do niej z krzesełkiem. Moja mama dziwnie na mnie popatrzyła.
No kurwa, zazdrosna jest czy co do chuja?!
Pogadaliśmy jeszcze z godzinę gdy Arzaylea zrobiła się śpiąca. Prawie usypiała mi na ramieniu.
- To my się zbieramy. - powiedziała Alex po jakimś czasie widząc, że Arz już jest śpiąca.
- Jasne, odwiedźcie nas jeszcze. - powiedział mój ojciec i przytulił ją.
- Do widzenia. - powiedziała Arz i wyszliśmy z domu.
Pojechaliśmy do domu Mike'a i Alex. Alex pobiegła do swojego pokoju wcześniej odwiedzając kuchnię, a ja i mój już śpiący kotek, ponieważ zasnęła w samochodzie, położyliśmy się na kanapie.
Rano gdy wstałem Arzayle'i nie było w łóżku. Zdziwiło mnie to.
- Wygląda jak wiedźma, nie polecam wchodzić do kuchni. - powiedziała Alex jednocześnie mnie tym lekko wystraszając.
Wstałem i w samych bokserkach poszedłem do kuchni. Dziewczyna coś gotowała, więc objąłem ją od tyłu i tak stałem.
- Nie zrobię Ci śniadania. - powiedziała i dotknęła mój nos palcem wskazującym. Przez nią miałem masę na nosie.
- A jak ładnie poproszę? - spytałem siadając na krześle.
- To może...
Szybko wstałem i pocałowałem namiętnie dziewczynę, która miała ręce w misce, ponieważ robiła ciasto na chyba jakieś babeczki. Całowałem ją po szczęce, szyi i ramionach, a ta tylko chichotała. Uwielbiam jej uśmiech. Sam mimowolnie się uśmiechnąłem przy pocałunkach.
- Błagam, bo się porzygam. - powiedziała Alex, która usiadła na krześle.
- Kiedyś Twój chłopak też tak będzie Ci robił. - stwierdziła uśmiechnięta Arzayle'a.
- O ile będę go miała. - wzruszyła ramionami obojętnie się na nas patrząc.
- Na pewno. - puściłem jej oczko.
No co? Była dla mnie wczoraj miła. Tylko jej się odpłacam.
- Upiekę te babeczki i idę do domu. - powiedziała Arzayle'a, a ja zrobiłem smutną minę.
- Będę mógł do Ciebie później przyjechać? - spytałem od razu.
- Jasne.
***
I następny rozdział leci w wasze rączki!Mam nadzieję, że się podoba, choć totalnie nie miałam na niego pomysłu 😅
CZYTASZ
Protect And Love
FanfictionCzasami trudno jest zrozumieć inną osobę, wiedzieć do czego jest ona zdolna. W przypadku Luke'a tak właśnie się dzieje. Gdy przeprowadza się do Michael'a i spędza coraz więcej czasu z pewną denerwującą siedemnastolatką nie potrafi jej zrozumieć i c...