Rozdział 1

623 27 14
                                    

Był to trudny okres dla mnie. Zostałem wyrzucony ze szkoły ponieważ użyłem zaklęcia patronusa w świecie mugoli.Musiałem złożyć wizyte w magisterstwie magi i się usprawiedliwić z tego co zrobiłem. Dzięki pomocy Dumbledore'a wyszedłem z tego cało. Wciąż mnie coś dręczy i czegoś mi brakuje by być spokojnym

Zacząłem 5 rok nauki w Hogwarcie i strasznie się ciesze że nie będe teraz sam. Przez te wszystkie lata przyzwyczaiłem się do tego że gdy jestem tutaj, czuje się jak w domu.

Kończyło się lato a wielka sala miała właśnie taki klimat, gdy do niej wszedłem podczas ceremonii rozpoczęcia nowego roku. Przy stole naszego domu siedziało już wielu uczniów a wraz z nimi, Hermiona z Ronem. Podszedłem do nich i usiadłem przy ludziach których tak dobrze znałem.

Gdy wielka sala już opustoszała i kierowaliśmy się do swoich pokoi wpadliśmy na Malfoya i jego dwóch pustogłowych goryli.

-Proszę , proszę kogo tu mamy, Pottera i spółkę - powiedział to z nieukrytym obrzydzeniem-Ten rok zaczyna się wspaniale dla mnie, ale dla was będzie to jeden z najgorszych.

-Zamknij się Malfoy! - odpowiedział Ron - Nie pozwolimy żebyście cokolwiek zepsuli, chodź Harry.

Poszliśmy w stronę naszych pokoi a Draco jeszcze stał w miejscu i się w nas wpatrywał, albo tylko we mnie...?

Następnego dnia miałem już plan naszych lekcji. Poszedłem na śniadanie a potem nadeszły pierwsze zajęcia ,wróżbiarstwo z panią Trelawney. Były to jedne z moich nielubianych przedmiotów w szkole, ponieważ nie tylko ja, ale wszyscy, mało z tego rozumieliśmy.Dziś zajęliśmy się wróżeniem z szklanej kuli a ja całkowicie przy tym wymiękam.

-Skupcie się i zobaczcie swoją przyszłość przez kolory kuli, która stoi przed wami - powtarzała te słowa ciągle i ciągle. Podeszła do mnie i zerknęła mi przez ramie, spojrzała się na mnie, uśmiechnęła się a ja nie wiedziałem o co jej chodzi,,

- Oh, mój drogi czeka cię coś świetnego, zaufaj mi - po czym mrugnęła do mnie, a po klasie rozniósł się cichy chichot.

Zajęcia się skończyły więc nabrałem ochoty wpaść do Hagrida żeby troszkę z nim pogawędzić. Gdy szedłem już przez błonia natknąłem się na Malfoya, który siedział na starym obalonym drzewie. Gdy mnie zobaczył nie pokazał żadnej emocji, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.

- Co tu robisz Harry? - odezwał się spokojnie - gdzie się podziali twoi przyjaciele?

- Mógłbym cię spytać o to samo, Draco... Hermiona poszła do swojego pokoju a Ron poszedł gdzieś z bliźniakami, więc jestem sam - odpowiedziałem, oczekując jakieś zaczepki z jego strony.

- Ze mną tak samo, usiądź obok - zaproponował.

- Dlaczego stałeś się teraz taki miły? - przysiadłem się obok niego - Zawsze jesteś taki wrogi.

- Gdybym mógł byś miły już dawno tak by było, ale postanowiłem że tylko w twojej obecności będe tym kim nie mogę być przy innych. Ponieważ wszędzie indziej muszę spełniać kogoś oczekiwania.

Zamurowało mnie, takie słowa z ust Draco Malfoya.

- Co cię napadło!? nie możesz trzymać się ze mną, wyśmieją cię!

- Słuchaj... myślałem o tobie od dłuższego czasu - spojrzał się na mnie - myślałem że gdy będe dla ciebie kimś kogo mógłbyś znienawidzić ja wyzbył bym się tego uczucia i odrobinę zapomniał.

- Zwariowałeś - powiedziałem.

- Ja po prostu chce żebyś zmienił o mnie zdanie, to wszystko - odparł tylko, spuszczając na dół głowę

- Nie wiesz co robisz, będziesz miał same problemy - odwróciłem się i poszedłem.

Zrezygnowałem z odwiedzin gajowego. Skierowałem się z powrotem do szkoły i zostawiłem go samego.



-


Zwariował//DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz