+ 5 +

3.8K 110 17
                                    

Harry

- Pójdziemy wieczorem na kolację? - spytałem Beverly, gdy już dostaliśmy klucze od swoich pokoju w hotelu. Przyjechaliśmy w delegację na cały weekend i chciałem spędzić z nią trochę czasu sam na sam.

- Chętnie. - posłała mi uśmiech, ciągnąc swoją walizkę do windy. Nie chciała dać sobie pomóc. - Wpadnij po mnie o dwudziestej. - poprosiła, gdy wcisnąłem guzik z naszym piętrem.

- Da się zrobić. - puściłem jej oczko i poczułem szarpnięcie, po którym winda ruszyła w górę. - Nie masz pojęcia, jak bardzo upierdliwie jest to małżeństwo. - dodałem, przewracając oczami.

- Domyślam się po twojej minie. - zachichotała pod nosem, przeglądając się w lustrze, które zostało wbudowane w ścianę windy.  - Właściwie, to dlaczego nie mogłeś im wysłać tego mailem, czy coś? - uniosła brew, gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy.

- Za każdym razem coś im nie pasuje. - pokręciłem głową. - Dlatego dogadałem się z panią Jackson i mamy spotkać się jutro. - dodałem, przypominając jej o porannym spotkaniu. - Obiecała, że to już ostatni raz i dopniemy wszystko na ostatni guzik. 

- Oby. Nie chce pozwolić, aby przez Louisa coś się stało i jakoś odbiło się to na firmie. - westchnęła, wygładzając swoją spódnicę. 

- Teraz, gdy już jest unieszkodliwiony wszystko będzie dobrze. A jutro zrealizujemy transakcję za tę willę i zajmiemy się czymś nowym. - powiedziałem dosyć optymistycznie. - To chyba tutaj. - dodałem, gdy zobaczyłem swój numerek na drzwiach pokoju.

- Mój jest tutaj. - wskazała na parę drzwi dalej. - To do zobaczenia, Harry. - dodała, posyłając mu uśmiech.

- Do zobaczenia, Bev. - pożegnałem się i przyłożyłem kartę do czytnika w zamku. Zaświecił się na zielono, więc nacisnąłem klamkę i znalazłem się w środku. 

Pokój był duży, a ułożenie mebli optycznie go powiększało. Wystrój skupiał się na bogato zdobionej tapecie na ścianach, mahoniowych meblach, a w dodatku żyrandolu od Tiffany'ego. Kolory, na które postawiono współgrały ze sobą i były przyjemne dla oka, a głównie były to odcienie beżu i bieli. Sypialnię oraz łazienkę urządzono w ten sam sposób i uznałem, że nie mogłem trafić lepiej. Opadłem na łóżko, ciesząc się, że mam chwilę dla siebie. Westchnąłem z ulgą, czując, że materac jest wyjątkowo miękki i będzie dobrze się na nim spało. Przewróciłem się na brzuch, rzucając jeszcze okiem na elektryczny zegarek, który stał na szafce nocnej. Była siedemnasta, więc zostało mi dużo czasu do kolacji z Beverly. Uśmiechnąłem się pod nosem, wiedząc, że mogę odpocząć po podróży i ułożyłem głowę na poduszce. 

Po krótkiej drzemce, która trwała na oko półtorej godziny poczułem się lepiej. Zsunąłem się z łóżka i przeciągnąłem, mrucząc z zadowolenia pod nosem. Potarłem kark, patrząc się na swoje odbicie w lustrze stojącym w kącie i zauważyłem, że pomiąłem koszulę. Westchnąłem ciężko, ciesząc się, że wziąłem ich więcej na zapas. Podszedłem do walizki, rozsuwając ją i w między czasie postanowiłem, że chyba pójdę pod prysznic. Zrzuciłem z siebie, to co nie było mi potrzebne i razem z kosmetyczką powędrowałem do łazienki. Ciepła woda postawiła mnie na nogi już w zupełności i byłem gotowy na kolację z blondynką. Ubrałem się, odnalazłem perfumy, których użyłem i przeczesałem jeszcze palcami włosy, aby jakoś normalnie je ułożyć. Poprawiłem marynarkę i po zabraniu telefonu, portfela, a także karty do drzwi nareszcie wyszedłem. Była dziewiętnasta pięćdziesiąt, czyli akurat idealna pora, aby zejść na dół i zamówić stolik w restauracji. 

Zapukałem do drzwi, czekając, aż Beverly się pojawi, ale czas mijał, a ona dalej nie otwierała. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, czy zdążyłem zrobić coś nie tak, albo czy przypadkiem nie czeka na mnie w lobby. Miałem już zamiar iść i to sprawdzić, ale to nie było w jej typie i usłyszałem też szlochanie z głębi pokoju. Nie wiedziałem, o co chodzi, ale postanowiłem zapukać znowu. I znowu. Kilka razy pod rząd, ale blondynka dalej się nie pojawiała.

coincidence • stylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz