- Tato... - miałknął dziesięciolatek przy śniadaniu. Wódz Berk spojrzał na niego pytająco. - Mogę iść do lasu? Proszę...
Mężczyzna wyprostował się powoli w krześle i zmierzył chłopaka uważnym spojrzeniem. Jeżeli to dziecko o coś prosi, to znaczy, że ma na sumieniu jakąś sprawkę.
Czkawka spojrzał na niego błagalnie, zawodowo układając usta w ,,podkówkę". Zrobił słodkie oczka.
I niespodziewanie kichnął.
Na tyle niespodziewanie, że sam się zdziwił. Pociągnął nosem, po czym wytarł go w rękaw. Ponownie spróbował sztuczki ze słodkimi oczami i ponownie kichnął.
- Jesteś chory? - spytał zaniepokojony Stoick, patrząc jak syn ponownie wyciera nos w rękaw koszulki. Czkawka pokręcił gwałtownie głową.
- Nie! Nie jestem chory - zaprzeczył od razu. - To pewnie tylko katar... Przez tę bitwę... - Zatkał gwałtownie usta dłonią, patrząc wielkimi oczami na ojca. Stoick zmarszczył krzaczaste brwi.
- Jaką bitwę, Czkawka? - spytał wolno. Chłopka pokręcił gwałtownie głową, nadal zasłaniając usta. - Czkawka? - powtórzył z naciskiem.
Chłopak niechętnie odsłonił usta. Już miał coś powiedzieć, gdy niespodziewanie ponownie kichnął. Zaraz potem zakaszlał szybko, jakby chciał ukryć to przed ojcem.
Stoick patrzył na niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Głaskał się po dużej brodzie.- Idziemy do Gothi - zarządził w końcu, a Czkawka jęknął cierpiętniczo.
Nici z zabawy z Mrozem.
***
- Ale nic mi nie jest! - zaprzeczył po raz setny chłopak, gdy ojciec otulał go grubymi pierzynami w jego łóżku. Stoick zacmokał zniecierpliwiony.
- Gothi mówiła, że jesteś przeziębiony - powiedział jakby to tłumaczyło wszystko. Wcisnął w ręce syna kubek z gorącą herbatą. - Pamiętasz jak się skończyło ostatnie przeziębienie?
- Wtedy miałem ospę, tato - westchnął zniecierpliwiony. Oparł się ciężko o ścianę za sobą.
Stoick pokręcił głową i skończył owijanie go w koce i pierzyny. Wyprostował się.
- Okey... - zamruczał do siebie. Cmoknął szybko czoło syna. - Dobrze, że chociaż temperatury nie masz.
Czkawka przewrócił oczami. Z braku lepszego zajęcia upił łyk gorącej herbaty.
Stoick usiadł w nogach łóżka, opierając łokcie na kolanach i położył brodę na splecionych dłoniach. Zapatrzył się na syna.
Czkawka natomiast ulokował się wygodnie w kokonie z pierzyn, uprzednio odkładając kubek z herbatą na stolik obok i zapatrzył się tęsknie w okno. Wyobraził sobie padający śnieg.- Tato...? - spytał cicho, nawet nie wiedząc, że wypowiada myśli na głos. - Istnieje ktoś taki jak Mróz?
Stoick zamrugał, zdziwiony pytaniem. Wyprostował się powoli.
- Chyba ,,coś takiego" - poprawił go niepewnie. - Mróz to inne określenie zimna...
Czkawka pokręcił głową, marszcząc czoło. Spojrzał na ojca.
- Nie... Znaczy, wiem, że mróz to określenie zimna - zamruczał. Podrapał się po karku, nie wiedząc jak wytłumaczyć to ojcu. - Chodzi mi raczej o to, czy istnieje ktoś, kto kieruje zimą...
Stoick zamyślił się, gładząc powoli brodę dłonią. Spojrzał zamyślony na okno.
- Wydaje mi się, że Ull... - mruknął, spoglądając szybko na syna. - Wiesz, bóg zimy.
Czkawka zamyślił się głęboko, odtwarzając w pamięci ostatnie spotkanie z Duchem. Czy to możliwe, żeby spotkał boga?...
- A jak on wygląda? - spytał cicho. Kichnął. - Jest stworzony ze śniegu? Albo ma taką laskę? - Wykonał ruch dłonią, jakby chciał zobrazować zakrzywioną laskę Zjawy.
Stoick uśmiechnął się miękko do syna. Pogłaskał go po lekko rozgrzanym czole.
- To bóg, synku... - mruknął łagodnie. - Tylko bogowie go widzą. - Cmoknął go szybko w czoło. - Chociaż gdzieś słyszałem, że symbolem Ulla jest myśliwski łuk.
- Łuk? - spytał głupkowato chłopak. Nie przypominał sobie, by Duch miał jakiś łuk.
Stoick ponownie pogłaskał go po głowie. Okrył go kocem po samą szyję.- Idź spać, synku... - mruknął łagodnie. Czkawka spojrzał na niego z oburzeniem, po czym kichnął głośno. Wytarł nos w rękaw.
- Dobrze - mruknął niechętnie, przekręcając się na bok, by widzieć okno. Stoick jeszcze raz pocałował go w rozgrzane czółko.
Wyszedł cicho z pokoju, zamykając drzwi. Czkawka leżał chwilę w bezruchu, nasłuchując. Kroki wodza zniknęły na dole.
W szybę w oknie coś głośno uderzyło. Śnieżka.
Czkawka mimowolnie się uśmiechnął, widząc jak jakaś niewidzialna ręka maluje na śniegu uśmiechniętą buzie.
CZYTASZ
Jesienny śnieg
FanfictionPrzy pierwszym spotkaniu był zaledwie cieniem. Im dłużej się znali, tym bardziej ludzki się stawał... Niezwykły crossover dwóch znanych na cały świat animacji o przyjaźni i sile wiary. Jeżeli szukasz czegoś, przy czym możesz odpocząć i się zrelaksow...