Rozdział 5

1K 188 34
                                    

- Panie Mrozie! - krzyknął Czkawka, rozglądając się po wąwozie. W ręce trzymał łyżwy własnej roboty.

Ostatni raz był tu dwa tygodnie temu. I to wszystko przez głupie przeziębienie! Które po czasie okazało się zapaleniem oskrzeli... Tak, czy siak nie widział się z Duchem od całych czternastu dni. Przez sześć pierwszych dni Mróz pokazywał, że czuwa przy Czkawce, na przykład rysując szronowe śnieżynki na jego oknie. Później zniknął.

Teraz chłopak wręcz pękał z radości, chcąc spotkać się z lodowym przyjacielem. Już nie mógł doczekać się bitwy na śnieżki.

- Mrozie! - ponownie krzyknął, stając na brzegu jeziorka. Woda za nim wesoła zafalowała i zaiskrzyła. - Ulepimy dziś bałwana? - zapytał ze śmiechem dziesięciolatek.

Zachwiał się, gdy śnieżka niespodziewanie uderzyła go w tył głowy. Poprawił czapkę, uśmiechając się szeroko.

- Ej! To nie fair! - krzyknął, udając oburzenie. Odwrócił się szybko, już szykując śnieżkę.
Mróz stał za nim. Chociaż właściwie, kucał on na swojej lasce, stojącej pionowo w śniegu, opierając łokcie o kolana.

Wyglądał inaczej. Już nie przypominał półprzeźroczystej zjawy, choć cielesny też do końca nie był. Jego skóra wyglądała jakby tworzył ją śnieg i lód. Włosy o odcieniu czystej bieli wyglądały jakby były białym futerkiem, szczodrze przyozdobionym iskrzącym szronem. Lecz co najważniejsze... Mróz miał twarz. Może nie do końca ludzką, ale twarz. Oczy Ducha tworzyły dwa świecące wesoło otwory, wyglądające jakby były wykonane z płynnego lodu (i nie chodzi tu o wodę, chodź kolor się zgadzał), nos był mały, ledwie widoczny, a policzki zdobiły lśniące iskierki, przypominające inną odmianę piegów. Jako usta służyło wgłębienie, jakby wykonane patykiem na śniegu. Mróz uśmiechał się szeroko.

- Zmieniłeś się - zauważył Czkawka, po dokładnym obejrzeniu Zjawy. Tamten kiwnął zadowolony głową.

Zeskoczył na ziemię i zwyczajowo założył laskę na ramię. Czkawka dopiero teraz  zauważył, że Duch był ubrany w zwykłe ubrania, lecz wykonane ze szronu i lśniącego śniegu. Był boso.

- Nie jest ci zimno? - spytał głupkowato, wzdrygając się na samą myśl o paradowaniu pośród śniegu tylko w bluzie i spodenkach sięgających trochę za kolana.

Duch zatrzymał się zdziwiony i spojrzał po sobie, oceniając ubiór. Uśmiechnął się z lekka kpiąco i pokręcił gwałtownie głową. Z jego włosów opadło trochę szronu.
Czkawka wzruszył ramionami. Odłożył łyżwy na ziemię.

- Zanim zaczniemy bitwę... - mruknął chłopak, widząc jak śnieżka materalizuje się z niczego w dłoni Ducha. - Mam do ciebie parę pytań.

Mróz patrzył na niego chwilę, mrugając. Wzruszył ramionami i opuścił rękę ze śnieżką.

Czkawka przeszedł do pierwszego lepszego kamienia i zgarnął z niego śnieg. Duch podążył za nim, kucając na kamieniu obok.

- Chciałem zapytać, czy... - Podrapał się niepewnie po karku. - Czy ty jesteś Ullem?... Bo wiesz, panujesz nad śniegiem, tak jakby robisz zimę i...

Przerwał, uświadamiając sobie, że Mróz się śmieje. Spojrzał na niego urażony.

- Jeżeli nie, to nie! - powiedział od razu, patrząc z rosnącą złością na prawie tarzającego się ze śmiechu Ducha. - Po prostu, nie często widzę ducha tworzącego śnieg z niczego.

Mróz otarł policzki, na których zebrało się więcej szronu i spojrzał zmrużonymi ze śmiechu oczami na Czkawkę. Uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Podniósł laskę i szybko napisał coś na śniegu przed sobą. Czkawka wychylił się, ciekawy.

- Nie masz nic wspólnego z bogami? - spytał z niedowierzaniem. Duch przytaknął. Widocznie chciał coś dodać, ale się zawahał. Westchnął, wydychając obłoczek pary.

- Czyli nie jesteś ani synem, ani bratem, ani jakimkolwiek kuzynem Ulla? - spytał jeszcze dla pewności Czkawka.

Mróz przytaknął.

- Więc kim jesteś?

Duch ponownie westchnął. Zbliżył koniec laski do śniegu, lecz nic nie napisał. Ręką mu drżała, a uśmiech zniknął z jego ust. Patrzył smutnym wzrokiem w śnieg.

- Nie możesz powiedzieć? - domyślił się dziesięciolatek. Duch smutno przytaknął. Czkawka pokiwał wolno głową. Nagle się rozpromienił. - To nic! Sam zgadnę jak się nazywasz! - oznajmił z dzieciennym zapałem.

Mróz uśmiechnął się łagodnie do niego. Szybko narysował na śniegu małe serduszko, w geście podziękowania. Czkawka wyszczerzył się szeroko.

- A teraz bitwa! - zakrzyknął, zrywając się na równe nogi. Rzucił wcześniej stworzoną śnieżką w stronę Ducha.

Mróz zrobił unik, śmiejąc się jak radosne dziecko.

Jesienny śniegOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz