Nie jestem pewien czy dam radę skończyć dzisiejszy wpis i czy uda mi się opisać w nim choć część mojej historii, może mi zabraknąć czasu lub sił... Mam dokładnie... pięćdziesiąt dziewięć minut, czterdzieści cztery... Czterdzieści trzy.... Czterdzieści dwie, sekundy. Muszę przestać o tym myśleć. Zamierzam wrzucić ten pamiętnik przez okno w kajucie do wody, boję się, że ktoś to przeczyta, a szczególnie Oni, ale czuję... że powinienem to napisać. Tak się boję, coraz mniej czasu dzieli mnie od... mojej... śmierci. To znaczy, nie... umrę tak zupełnie, po prostu za chwilę przyjdą po mnie, zarzucą worek na głowę i zabiorą na ... ceremonię. Tam stracę resztki godności i władzę... nad moim ciałem, po to by Kronos porzucił je, a ja bym umarł na marne. Popełniłem straszny błąd, którego nie mogę już naprawić, chodź mam plan, ale nie wiem, czy on wypali, jeśli nie... wszystko legnie w gruzach, cały świat bogów i herosów i...i to wyłącznie z mojej winy, przez moją idiotyczną złość i chęć zemsty, przez to, że nie zrozumiałem tego co tak naprawdę chciał przekazać mi Hall, czyli ten gość, w którego pamiętniku teraz piszę i który dawno temu uratował życie mi ... i Thalii. Przepowiedział mi wtedy przyszłość, która go przeraziła, ostrzegł, że jeśli tego dnia przeżyję, to kiedyś... zdradzę i poprosił bym obiecał, że będę uczył się na jego błędach. Po czym sprzeciwił się bogom i zginą w płomieniach za, dziewczynę, która i tak potem umarła i za zdrajcę. Ale ja byłem zbyt zaślepiony gniewem na ojca, nawet po tym, by zrozumieć to, co tak dobitnie mi przekazał. Umarł za mnie... za zdrajcę i to był jego błąd.
Na wypadek gdybym nie zdążył, to właśnie teraz, siedząc w pogrążonej w ciemności, zimnej kajucie, kuląc się pod ścianą ze strachu i ocierając łzy, które i tak niczego już nie zmienią, chciałbym... wszystkich przeprosić: Chejrona, za to, że go zawiodłem, bo wiem, że pokładał we mnie wielkie nadzieje. Perciego, że próbowałem go zabić i że postawiłem go w obliczu ogromnego niebezpieczeństwa. Annabeth, bo obiecałem jej prawdziwą rodzinę i nawaliłem na całej linii. Moją Thalię, ponieważ nie zdążyłem wyjawić jej uczucia, które zawładnęło moim sercem w momencie, kiedy ją poznałem, i z czasem narastało, kiedy coraz lepiej ją poznawałem, tak Thalia, kocham cię, przepraszam, że pozwoliłem ci zginąć, to ja powinienem zająć się w tedy potworami. W reszcie, mojego... ojca, bo czułem do niego niesłuszną nienawiść, nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego zostawił mnie i mamę, teraz wiem, przecież jest bogiem, byłem egoista myśląc, że będzie jak prawdziwy ojciec i będzie mógł się mną opiekował. Ojcze, byłem twoją chlubą i tak strasznie cię zawiodłem, przepraszam, ratuj mnie...
Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że to co robię jest złe? Właśnie w tedy kiedy, powiedzieli mi o „planie" i o tym co chcą ze mną zrobić. Uświadomiłem sobie wtedy, że to nie jest to o co mi chodziło, chciałem tylko zemścić się na ojcu, a nie niszczyć świat, którego byłem częścią. Chciałem się wycofać, ale było już za późno, zamknęli mnie tutaj, boją się, że ucieknę, ale zapomnieli, że jestem synem Hermesa.
Na początku, kiedy nie wiedziałem o planie wszystko było dobrze, nareszcie czułem się... ważny, czułem, że mam na coś wpływ, ale to były tylko złudzenia. Gdy dowiedziałem się prawdy, wszystko się zmieniło. Przestali mnie szanować, zostałem odizolowany od świata, zamknięty, dniem w ciemności, a nocą oślepiany zimnym, białym światłem. W ten sposób mnie torturują. W nocy puszczają głośną muzykę pod moim oknem i świecom mi światłem z reflektora po oczach, a za dnia, kiedy mam szansę odpocząć, przespać się, wywlekają mnie z kajuty, na główny pokład i... biją, upokarzają przy wszystkich, którzy kiedyś mnie szanowali. Chcą tak zniszczyć mi psychikę, abym potem nie próbował walczyć z Kronosem wewnątrz mojego ciała, żebym nie miał na to sił. Nie są zbyt inteligentni, gdyby byli, szanowaliby chociaż moje cało, bo ich pan ma je przyjąć, więc nie powinno być zbyt poranione, ani wychudzone. Na razie coś im z tym nie idzie, bo dostaję tylko kromkę suchego chleba i szklankę wody na cały dzień. Dla mnie to nie problem, nie potrzebuje więcej, ale, Kronos może nie być zadowolony z... samych kości i skóry. W sumie, nie mają się czym przejmować, niestety zmusili mnie do kąpieli w Styksie, chyba nie muszę tłumaczyć. Swoją drogą, spotkanie z matką i proszenie jej o błogosławieństwo było, najbardziej bolesną rzeczą w moim pieprzonym życiu.
O bogowie... zostało mi dwadzieścia pięć minut i trzydzieści sześć... Pięć.... Cztery, sekundy. Tak się boję... Gdym mógł cofnąć czas... albo chociaż mógł zrobić coś więcej niż tylko czekać na szansę, której mogę nie dostać.... O bogowie, ojcze... ratuj... błagam... ja już tak dłużej nie mogę.... Nie dam rady... jestem za słaby... nie wiem co robić. Chciałem uciec, spotkałem się z Annabeth, błagałem ją o pomoc, ale nie chciała mnie ratować, sądziła, że to jakiś podstęp. Nie dziwię się, po tym co jej zrobiłem, miała prawo. Miałem jeszcze jeden plan... głupi, ale jednak... próbowałem popełnić samobójstwo, ciężko jest mi o tym pisać, to było jeszcze zanim stałem się prawie nieśmiertelny. Chciałem przeszyć swoje ciało mieczem, ale wtedy wpadłem na kolejny plan i uświadomiłem sobie, że nawet jeśli teraz się zabiję, to tylko odwlekę bitwę w czasie. Znajdą innego herosa, którego wykorzystają dokładnie tak samo jak mnie, a on może nie wpaść na to, co ja wymyśliłem, czyli aby na chwilę przejąć władzę nad ciałem i wtedy zranić się w jedyne słabe miejsce, o którym wiedzieć będziemy tylko my, to znaczy ja i Kronos, wtedy umrę zabijając też jego. Kiedy o tym myślałem, poczułem, że powinienem zapłacić za ten błąd, a jedyną osobą, która mogła mnie w tej chwili ukarać byłem ja. Wziąłem miecz i przyłożyłem ostrze do nadgarstka... powoli przeciągnąłem je... krew spłynęła na ziemię, a ja poczułem ból, ale i jakiś wewnętrzny spokój spowodowany tym, że wiedziałem, iż robię to słusznie. Nie mogłem przestać... płakałem, a krew zalewała podłogę wokół mnie. Przestałem dopiero gdy zacząłem nie czuć nadgarstka. To był mój pierwszy odruch żalu. O bogowie, mam nadzieję, że nikt się o tym nie dowie, ale muszę to napisać. Owinąłem rękę jakąś szmatą, trochę boli, ale z tego co widzę to po incydencie ze Styksem, rany się zagoiły i zostały tylko blizny. Wiem, jestem idiotą, ale kara i tak była słuszna. Boję się tego co się ze mną dzieje, kiedy ostatnio spojrzałem w lustro, to, pomimo że nie zobaczyłem tego chłopaka jakim byłem kiedyś i chodź zmieniłem się, nie do poznania, to jedno zostało takie samo jak lata temu... blizna, stara, poszarpana, znienawidzona i przysparzająca więcej bólu niż cokolwiek innego. Wspomnienia wróciły, zatęskniłem za obozem, którego kiedyś nie mogłem znieść. Nie powinienem o tym myśleć, bo całkiem zwariuję.
O nie! Jak się rozpisałem, zostały mi... dwie... minuty... życia. Boję się! Nie chcę umierać! Ojcze, błagam! Pomóż mi! Wiem, że nawaliłem, ale daj mi chociaż trochę odwagi i siły, żebym mógł to naprawić! Tato, ja... ja tak strasznie się boję, pierwszy raz. M-muszę się ogarnąć, nie mogą zauważyć, że płakałem, pobiliby mnie.
Ah! Słyszę ich, są na korytarzu! Idą po mnie! Tak bardzo chciałbym cofnąć czas, ale cóż, pora, aby, się odważyć, zebrać do kupy, znaleźć w sobie siłę, na zrealizowanie planu i zapłacić wreszcie za błędy. Muszę, inaczej umrę na marne, a tego bym nie chciał. Minuta, kończę, muszę jeszcze zdążyć otworzyć zamek w oknie i wyrzucić pamiętnik.
Żegnaj świecie,
Luke Castellan
CZYTASZ
Luke Castellan - Pamiętnik zdrajcy
FanfictionOne shot Emocje, to one zawładnęły Luke'iem, kiedyś gniew i chęć zemsty, a teraz poczucie winy i żal do samego siebie. Nie mógł się im znowu poddać i dobrze o tym wiedział. To tylko emocje... Nie mają dla niego już znaczenia, za chwile umrze, a jeg...