<Nyla>
Zobaczył moje blizny i siniaki. I co mam mu powiedzieć? Że ojciec mnie lał i uciekłam z domu? Nie, nie powiem mu. Wyrywałam się, aż w końcu mi się udało. Stanęłam na równe nogi i spojrzałam na niego. Klęczał i patrzył na mnie, prosto w moje oczy.
- Trzymaj się ode mnie z dala!- krzyknęłam, tak aby mnie usłyszał. Zaczęły mi spływać łzy po policzkach. - Nic do Ciebie nie czuję. Zostaw mnie w spokoju. Proszę. - wybiegłam z dachu na dół. Za nim weszłam na korytarz szpitalny, do ludzi ogarnęłam łzy, po czym szybko nie zauważona wlazłam do najbliższej łazienki. Ogarnęłam makijaż i wyszłam z pomieszczenia. Szybkim krokiem kierowałam się do wyjścia. Zatrzymałam się aby odebrać telefon, który mi zaczął dzwonić. Dzwoniła babcia, że bardzo źle się czuje i jest w mieszkaniu. Schowałam urządzenie do torebki i wybiegłam ze szpitala. Na moje nieszczęście zaczęło mocno lać. Jednak nie zważałam na to tylko biegłam co sił w nogach do mojej babci. Gdy znalazłam się już przy drzwiach mieszkania szybko weszłam do środka.
- Babciu! Babciu! Gdzie jesteś?! Odezwij się! Błagam!- nikt mi nie odpowiedział, usłyszałam tuczące się szło piętro wyżej (mają mieszkanie dwu piętrowe). Szybko wbiegłam po schodach i weszłam do pokoju babci. To co zobaczyłam, przeraziło mnie. Serce waliło mi jak młotem, a nogi stały się jak z waty, łzy zaczęły nie kontrolowanie wypływać mi z oczu. Staruszka leżała na ziemi i się nie ruszała.
- Babciu! Błagam! Otwórz oczy! Proszę!- krzyczała i lekko starałam się potrząsać. Nic! Chwyciłam za komórkę i zadzwoniłam po pogotowie. Do mieszkania weszli ratownicy i zabrali babcię, a ja pojechałam z nimi. W karetce trzymałam jej dłoń. Ona nie może odejść! Nie może! Tak cholernie się bałam. Zignorowałam nawet dzwoniący mi telefon i powiadomienia o dostaniu wiadomości.
Siedziałam na białym, plastikowym krześle na korytarzu, przy sali operacyjnej. Co chwilę wstawałam i siadałam. Chodziłam w kółko, nie mogąc się uspokoić. Tak się boję, tak cholernie się boję. Jak staruszka przyniosła mi wodę abym się jej napiła. Jest bardzo miła.
Czekałam pod tą salą operacyjną jakieś cztery godziny. Było już dawno po dwudziestej pierwszej, a ja dalej nie wiedziałam co z nią. W końcu postanowiłam zadzwonić do mojej jedynej koleżanki.
- Soo...- przerwałam i zaczęłam płakać do słuchawki.
- Nyla, co jest? Czemu płaczesz?- wybuchłam jeszcze większym płaczem i osunęłam się po ścianie na podłodze. - No mów!
- Przyjedź, proszę. Nie chce być tutaj sama. - mówiłam przez płacz.- Gdzie jesteś? Słyszysz? Gdzie? A zaraz tam będę!
- W-W szpitalu, przy sali operacyjnej. O-Ona, n-nie m-może u-umrzeć!- znowu wybuchłam płaczem. Usłyszałam tylko, że jedzie i rozłączyła się. Czyli, jednak można ją nazwać przyjaciółką na dobre i złe. Nie wiem ile minęło, ale usłyszałam swoje imię. Wyłoniłam twarz zza dłoni i spojrzałam zapłakana na odgłosy.
- Nyla! Matko! Co się stało?!- upadła przy mnie na kolana. Zobaczyła, że mam na rękach krew. Przerażona spojrzała na mnie.
- Zadzwoniła, że źle się czuje więc pobiegłam do domu. Usłyszałam tuczące się szkoło. W pokoju leżała, wokół niej była krew. O-Ona, n-nie m-może...- nie dane mi było skończyć przytuliła mnie mocno. Nagle z sali operacyjnej wyszło dwóch lekarzy. Soo pomogła mi wstać.
- Ty jesteś jej wnuczką?- pokiwałam głową na "tak".- Udało nam się uratować twoją babcie. Jednak, jest bardzo słaba, a krwotok był bardzo rozległy. Ta noc może być dla niej decydująca. Proszę się przygotować na najgorsze. - odszedł, a do mnie jeszcze nie dotarło co on do mnie powiedział. Ona może, u-umrzeć?! Nie! Nie może. Zaczęło mi się robić słabo, nogi mi zgięły i miałam mroczki przed oczami, a potem ciemność.
YOU ARE READING
Dreams | Jimin [wznowione]
FanficCo by było gdybyś urodziła się w koszmarnej rodzinie, gdzie matka faworyzuje twoją młodszą siostrę a Ciebie miała w głębokim poważaniu i gdy ojciec wyżywa się na tobie fizycznie? Pewnie byś się załamała i popadła w głęboką depresje. A co by było gdy...