1.

440 46 8
                                    


Dla SzwajcarskiPenis

Jurij był sierotą. Jego rodzice porzucili go, gdy miał zaledwie sześć lat i wyjechali za granicę bez zbędnego ciężaru jakim był ich syn.

Mały chłopiec przez kolejne dziesięć lat żył na ulicy, gdzie pewien także bezdomny staruszek postanowił się nim zaopiekować. Nauczył blondyna wszystkiego co wiedział i starał się wychować go na dobrego człowieka. Chociaż charakter chłopca z czasem sam się uformował i nie był on najlepszy, to przybrany dziadek Rosjanina wierzył, że w głębi serca Jurij jest dobrym człowiekiem.

Pierwszą rzeczą, którą nauczył chłopca staruszek było to, żeby pod żadnym pozorem nie kraść. Może i byli bezdomni i biedni, ale nie znaczyło to, że musieli brać cudzą własność, aby przetrwać. Siwowłosy mężczyzna podejmował się jakiejkolwiek pracy, żeby napełnić chociaż brzuch chłopca, nie myśląc o swoim dobrze. Wiedział, że nie pozostało mu dużo czasu, więc chciał pozostawić po sobie przynajmniej dobrze wychowanego przybranego wnuka.

Krótko po szesnastych urodzinach Jurija, jego dziadek zmarł. Życie, które blondyn zdążył sobie ułożyć przez ostatnie lata, na nowo się rozsypało. Chociaż wiedział jak przetrwać na ulicy, to czuł się osamotniony i co raz bardziej przytłoczony przez negatywne emocje. Zaczynał rozmyślać nad sensem jego bezwartościowego życia oraz, że lepiej byłoby, gdyby to on umarł zamiast staruszka.

Jurij nie miał pieniędzy na jakiekolwiek jedzenie, ponieważ jako niepełnoletniego chłopca, nikt nie chciał przyjąć go do pracy. Obiecał sobie, że nie będzie kraść. Czas, który dziadek poświęcił na jego naukę nie pójdzie na marne i będzie przestrzegał wszystkich zasad, ustalonych przez mężczyznę.

Starał się żebrać o jedzenie i czasami ludzie naprawdę rzucali mu jakąś bułkę lub kromkę chleba. Niestety przez większość czasu chodził głodny, przez co widać było wszystkie jego kości.

Po roku od śmierci staruszka próbował odebrać sobie życie skacząc z mostu. Nie wytrzymywał psychicznie, zadręczał się, że to przez niego jedyna bliska mu osoba zginęła. Obwiniał się nawet o to, że jego nieodpowiedzialni rodzice, opuścili go przez to, że nie był taki jak sobie wymarzyli.

Kiedy jedną nogą był już po za twardym gruntem, przypomniał sobie jedną z najważniejszych lekcji wychowującego go mężczyzny.

Choćby nie wiem co, zawsze szanuj siebie oraz swoje jak i innych życie.

Otworzył wtedy szeroko oczy uświadamiając sobie, że nie chce umierać. Chce żyć i pokazać dziadkowi, że może być z niego dumny.

Los jak zawsze sobie z niego zakpił i kiedy przechodził przez barierkę, aby znaleźć się po bezpiecznej stronie mostu zachwiał się. Był zbyt osłabiony, aby jakkolwiek się ratować, więc czekał, aż lodowata otchłań pochłonie jego ciało, chociaż tak bardzo tego nie chciał. Bał się, tak cholernie się bał. Przed jego oczami pojawił się obraz smutnego mężczyzny, zawiedzionego, że nie dał rady przeżyć.

Przepraszam, dziadku.

Zamknął oczy i... nic? Żadnego plusku, żadnego dławienia się wodą, żadnego przenikliwego chłodu?

Zamiast tego czuł ciepło. Uczucie, którego nie zaznał odkąd jego jedyna rodzina zmarła.

Niepewnie otworzył oczy i spojrzał na czarnowłosego chłopaka trzymającego go w swoich ramionach. Z początku próbował się wyrwać, nie rozumiejąc co się dzieje, ale silny uścisk mężczyzny nie pozwolił mu, na oddalenie się na chociażby centymetr.

- K-kim ty do cholery jesteś?! - krzyknął przerażony.

- Spodziewałem się czegoś w stylu " Oh, dziękuję za uratowanie mi życia, mogę za ciebie wyjść?" - chłopak uśmiechnął się pewny siebie.

Pliroy - urodzinowe shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz