Stres zjadał jego umysł. Wszystko, co go otaczało, zdawało się pożerać go od środka. A w uszach wciąż jedynie wrzask, który odbijał się od ścian korytarza.
'To nie twoja wina' powtarzała Ewelein i to właściwie jedyne zdanie, które w tym momencie pamiętał. Wzrok blondyna utkwił w drewnianych drzwiach. Mimo że dzieliło go od nich kilka metrów, miał wrażenie, jakby były oddalone o kilkanaście wszechświatów.
Co on właściwie tutaj robił? I co to za krzyki?
Skrzyp. Zza drzwi wychyliła się postać.
—Jesteś cały mokry, Leiftan — odezwała się elfka, kładąc dłoń na ramieniu mężczyzny.— I cały się trzęsiesz. Powinieneś odpocząć.
Naprawdę się trząsł? Spoglądnął na swoją rękę. Faktycznie. Momentalnie uderzyła w niego fala gorąca.
— I na dodatek dostałeś gorączki. Idź do pokoju, za chwilę przyniosę ci napar. — odkręciła się z powrotem w stronę gabinetu. — I nie martw się. Obiecuję, że jej pomogę.
=
Co zrobić, jeśli nie potrafisz już osiągnąć spokoju w ciszy? Brak dźwięku dosadniej podrażnia twoje zmysły, zostawia nieprzyjemny posmak niepokoju. A z drugiej strony wręcz modlisz się o to, by nie została przerwana, aby ponownie nie nawiedził cię natłok paraliżujący trzeźwe myślenie.
No tak, przecież już dawno zostało zatracone.
Od kilku dni Erika czuła się dziwniej. Dziwnie lepiej od dłuższego czasu. Ślina łatwiej przechodziła przez gardło. Przerażała się faktem, iż utraci to światełko w tunelu tak bardzo, że nie potrafiła się na nim skupić, cieszyć zmianą.
Wciąż nie miała ochoty z nikim rozmawiać, a nawet chciała uniknąć zetknięcia się z kimś bardziej niż kiedykolwiek. Twierdziła, że zaburzyłoby to jej całą pracę. Tymczasem zgłębiała się tylko w dół. To jak mając okazję chwytać się tratwy i rezygnując, mimo że nie potrafi się pływać. Stała przed nią gigantyczna ściana, przyćmiewająca ukojenie dostępne na wyciągnięcie ręki.
Jakby w ogóle coś takiego istniało.
— Erika? Co robisz w środku nocy na korytarzu? — usłyszała zaspany głos.
Leiftan od pamiętnego dnia znalezienia jej w lesie miał stanowczo zbyt czuły słuch, przez co sam popadł w bezsenność. Wzrok w ciemności również zdążył mu się wyostrzyć, dzięki czemu mógł pracować nad raportami późnymi godzinami. Mimo tego jego wymówką za spóźnienie zawsze było zaspanie. W rzeczywistości topił się w oceanie myśli, zastanawiał się nad potencjalnymi planami dróg. Oczywiście, bezskutecznie.
Oczy brązowowłosej błysnęły w mroku. W odpowiedzi wydała z siebie ucięty wdech. Powietrze stało się zbyt ciężkie, by przetransportowało się do płuc.
A ciszę rozerwano wpół.
YOU ARE READING
icantbreathe [Eldarya]
Fanfiction[zawsze jest jakieś wyjście, tylko się gdzieś chowa, zaraz wyjdzie; leiftan x erika]