Niedomówienia

899 81 60
                                    

Zegar wskazywał godzinę 7 rano kiedy Eren otworzył oczy. Na początku nie zdawał sobie sprawy gdzie jest, a jaskrawe słońce nie ułatwiało mu ani trochę identyfikacji miejsca. Dopiero kiedy usłyszał szum wody dochodzący z łazienki uzmysłowił sobie do czego doszło tej nocy. Miał wrażenie jakby wszystko to co przytrafiło mu się w ciągu ostatnich kilku godzin było snem. Pięknym i wymarzonym, ale jednak snem. Rozejrzał się po pokoju. Jego rzeczy złożone w kostkę leżały na krześle, choć pamiętał dokładnie, że kiedy zasypiał porozrzucane były wokół łóżka. Wtulił nos w poduszkę, która nosiła w sobie zapach kapitana. Zarumienił się kiedy w jego głowie pojawiły się obrazy z poprzedniego wieczoru. Delikatne pocałunki, złączone dłonie i moment w którym połączyli się w jedno, byłby dla niego niczym modlitwa. Rozmyślania przerwał mu wychodzący z łazienki Levi

-Jeśli chcesz się umyć, łazienka jest już wolna.

W głosie mężczyzny słychać było obojętność, a jego wzrok nawet na chwilę nie spoczął na młodym zwiadowcy.

-Jasne, dzięki.

Lekko odrętwiałym krokiem Eren udał się do łazienki. Zauważył na swojej szyi czerwone ślady po pocałunkach. Jego ciało było obolałe, jednak czuł się szczęśliwy. Miał nadzieję, że od tego momentu wszystko się ułoży i zmieni na lepsze.

Kiedy wyszedł , Levi ubrany był już w swój codzienny strój i zaczął zbierać się do wyjścia.

-Levi czekaj! J-ja... Dziękuję Ci za wczoraj. To było...

-Eren, to był pierwszy i ostatni raz kiedy to zrobiliśmy. Chociaż muszę przyznać, że od dawna z nikim tak dobrze się nie pieprzyłem.

Po tych słowach mężczyzna wyszedł z pokoju. Zabolało. Eren czuł jak zakuło go gdzieś w środku tak mocno, że nie mógł nabrać oddechu. Przysiadł na skraju łóżka chowając swoją twarz w dłonie. Był idiotą jeśli myślał, że Levi go pokocha. Był idiotą jeśli myślał, że może kiedykolwiek w swoim życiu być szczęśliwym człowiekiem. Rozejrzał się po pomieszczeniu, starając się zapamiętać każdy najdrobniejszy detal. Chciał pamiętać, jednocześnie pragnąc zapomnieć. Nie spiesząc się, założył swoje ubrania i wyszedł.

Przez cały dzień nie spotkał Leviego choćby na chwilę. W zasadzie nie chciał go spotkać. Wiedział, że nie będzie umiał spojrzeć na niego obojętnie. Nie miał ochoty zjawić się na kolacji, dlatego po skończonej pracy przy sprzątaniu ogrodu, udał się od razu do swojego pokoju. Kiedy już prawie zasypiał usłyszał ciche pukanie.

-Otwarte.

-Przyniosłem Ci kolację.

Do sypialni Erena wszedł Armin z taca wypełnioną jeszcze parująca zupą i chlebem.

-Eren powiedz mi co się dzieje? Od kilku dni nie ma z tobą żadnego kontaktu.

Przez dłużą chwilę zapanowała między mężczyznami cisza. Eren długo zastanawiał się czy powinien coś powiedzieć. Miał już dość ukrywania wszystkiego co go gryzie w środku. Pomyślał, że będzie to dla niego niczym katharsis. W końcu z nikim od dawna szczerze nie rozmawiał.

-Byłeś kiedyś zakochany Armin? Kochałeś kogoś tak mocno, że dawałeś się ranić raz za razem mając nadzieję, że może to sprawi, że ta druga osoba coś poczuje?

Armin usiadł przy Erenie i mocno go przytulił.

-Nie, nigdy. Ale biorąc pod uwagę czasy w których żyjemy, miłość zdarza się niezwykle rzadko. Szczęśliwa miłość oczywiście.

-Armin, ja.... Kiedyś skupiałem się tylko na zabijaniu tytanów, chciałem wyrżnąć je co do jednego. Ale teraz. Hmm, teraz zależy mi głównie na tym, żeby Levi wrócił do domu. Wiesz jakie to przerażające kiedy Ci na kimś zależy?

Feel somethingWhere stories live. Discover now