Znowu na śniadanie mieliśmy owsiankę, która przypominała wyglądem pastę do butów. Następnie wyciągnięto nas na ćwiczenia.
Uczyliśmy się strzelać z broni.
Chłopcy popisywali się swoimi umiejętnościami strzelniczymi, które były praktycznie żadne bo połowa z nich nawet nie potrafiła wystrzelić pocisku a co dopiero trafić do celu. Mimo wszystko przechwalania się nie było końca.Przyszła moja kolej, Portos, który nie był wcześniej dla mnie jakiś szczególnie nie sympatyczny teraz zaczął sobie bezczelnie ze mnie żartować.
- Ej lala uważaj, żeby sobie rączek nie pobrudzić. To jest męska robota, baby powinny walczyć z kurzem w domu a nie na polu bitwy z przeciwnikiem.
Myślałam, że się przesłyszałam. Już miałam odpowiedzieć mu coś równie chamskiego, ale nauczyciel wrzasnął:
- Szybciej! Nie mam dla Ciebie całego dnia!
Dosłownie rzucił w moją stronę broń i nakazał strzelić w środek tarczy stojącej kilka metrów przede mną.
Portos ponownie zaczął mi dokuczać i zaczął biegać przede mną i rzucać okropne obelgi. Przymknęłam oczy i nacisnęłam spust.
Zrobiło się cicho. Wszyscy zamilkli, Portos leżał na ziemi a na jego klatce piersiowej była gigantyczna czerwona plama krwi.
Zrobiło mi się słabo...
-Ja nie chciałam!
Pisnęłam a wszyscy dalej milczeli. Zrobiło mi się nie dobrze gdy spojrzałam na martwego Portosa...
Postrzeliłam go prosto w serce...
Ale ku mojemu zdziwieniu na środku tarczy widać było ślad po kuli.
CZYTASZ
,,Before I meet you"
Historical FictionBerlin 1942 r ( II Wojna Światowa ) Mam na imię Zofia Kornblumen , jestem polką , ale nie żydówką. Moi rodzice zmarli , moja mama była polką( Maria Kornenblumen ) a mój tata niemcem (Hans Kornenblumen). Teraz mieszkam u wujka ...oficera SS w Berlin...