"When the story begin"

15 0 0
                                    

[26 marca 2059 roku, ok. 9:00]

  Dzisiaj przyjeżdża handlarz. Miejmy nadzieje, że będzie miał chociaż jakąś wodę czy jedzenie, bo bez tego tutaj nie przeżyjemy, a wychodzenie na zewnątrz mi się nie widzi. 

   Sven, który przed wybuchem wojny był lekarzem, upatrzył ranę postrzałową u Len'y. Miejmy nadzieje, że nie wda się żadne zakażenie. Młoda jest dzielna. Jako jedyna od ok. miesiąca wyszła ze schronu w poszukiwaniu jedzenia. Dostała kulkę w nogę, gdy brała jakieś puszki ze starego supermarketu. Czuje się głupio, emerytowany żołnierz, z wieloma medalami i odznaczeniami jest wyręczany przez 20-letnią dziewczynę z miasta. Gdyby nie ten brak nogi...

[26 marca 2059 roku, ok. 13:00]

  Jakby na moje wezwanie handlarz miał kilka butelek wody. Niestety woda była zbyt kosztowna i nie mieliśmy nic na wymianę, by wziąć jeszcze trochę jedzenia. 

  Lena dzisiaj ma wyjątkowo dobry humor. Od czasu, gdy ze schronu wyszedł Mike, znacznie posmutniała, ale nie chciała tego okazywać, by morale w schronie nie spadły. Biega, skacze po wszystkich pomieszczeniach, podśpiewuje coś pod nosem. 

Siedzimy tutaj we czwórkę. Ja, Sven, Lena i Bruce. Ten ostatni to człowiek zagadka. Zawsze siedzi w swojej części schronu i co jakiś czas wychodzi by wziąć butelkę wody. W sumie, nie dziwie się mu. Jego żona zmarła na wojnie. Była medykiem, a on wyśmienitym żołnierzem. Uciekali wtedy, ze statku Sowietów. Mu udało się uciec, Ją złapali czerwoni. Chłop od tamtego momentu nie chce z nikim rozmawiać. To musi być straszne przeżycie. Strata kogoś tak bliskiego, kogoś którego się kochało nade wszystko.

 [26 marca 2059 roku, ok. 21:00]

  Jak co wieczór z góry było słychać wybuchy rakiet, strzały z broni, czy jęk ludzi, którzy umierają około 10 metrów nad naszymi głowami. 

  Lena postanowiła zabrać się za jeden ze swoich, jak to ona mówi "gadżetów, którego Ci sowieccy śmiecie nie mają i mieć nie będą". Ma temperament. Wzięła kilka puszek po zupie, jakieś sprężyny, śruby, stary ślinik od wiertarki i poszła do warsztatu. Już nie raz pokazała, że ma głowę  to takich rzeczy. Moja proteza sama się nie zrobiła. Może nie jest to szczyt nowoczesnej technologii, ale wystarcza mi na wykonywanie codziennych czynności. Gdy wchodziła do warsztatu krzyknęła do mnie "Craig, jeśli mój plan wypali, to oszalejesz". Poczekamy zobaczymy...

Schron Numer 16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz