"Na powierzchni"

3 0 0
                                    

[28 marca 2059 roku, ok. 6:00]

   Wyszliśmy ze Svenem na powierzchnię. Widok był okropny. Co chwile napotykaliśmy na ciała czy zniszczone budynki, wojna zbiera żniwa. 

  Gdy wychodziliśmy wszyscy jeszcze spali, Lena w pracowni nad swoim wynalazkiem, a Bruce w pokoju, siedział przy stole nad jakimś dziennikiem. Chyba się zainspirował moją osobą. 

  Rano się jeszcze dopakowywaliśmy, Sven omal zapomniałby swojego gnata. Jest jego oczkiem w głowie. Remington New Army kaliber 36. Ma go od momentu wybuchu wojny. Musiał się czymś bronić. I wybrał znakomicie. Lekki i poręczny rewolwer dla medyka, który musiał szybko przemieszczać się od jednego rannego, do drugiego to broń idealna. Kiedy Sven nie ma co robić czyści go albo strzela do puszek, czego bardzo nie lubię bo tylko marnuje amunicje, która w tym momencie jest na wagę złota...

[28 marca 2059 roku, ok 10:00]

  Dotarliśmy do baru mlecznego z nie małymi problemami. Po drodze zauważyłem na dachu jednego z byłych gmachów korporacji snajpera Jeźdźców. Szybko krzyknąłem do Svena:

-Na ziemie!- 

-Co jest?- odpowiedział

-Tam, widzisz? Chyba nas nie zauważył.- 

  Mieliśmy szczęście, bo tak właśnie było. Te korpo śmiecie wynajmują niedorajdów i tak się to kończy, amatorzy...

  Weszliśmy do środka tego nieszczęsnego baru mlecznego. Pełno robali, pajęczyn, szkła. Poszliśmy na zaplecze w nadziei, że coś znajdziemy. I nie zawiedliśmy się. Pod stołem Sven zauważył pudło puszek, niedraśniętych, wyglądały jak prosto ze sklepowej półki. Niby mieliśmy już to po co przyszliśmy, ale ja chciałem jeszcze dokładnie obadać to miejsce. I był to strzał w dziesiątkę. 

  Znalazłem ciało Sowieta. Był już nieźle obgryziony przez różne robale czy inne gryzonie. W sumie to im współczuje. Jeść Sowieta jest równe jedzeniu starych skarpet. Ten koleś musiał być kimś więcej niż zwykłym szeregowym na posyłki cara. Chorąży, może i wyżej, ale miał przy sobie coś co nam rewolucjonistom się przyda. Karta identyfikacyjna. Przez wojna technologia stanęła w miejscu gdzieś na 2030 więc czymś "nowym" tego bym nie nazwał. Było na niej napisane po staro rosyjsku. Na szczęście Sven miał przodków Słowian, więc potrafił do rozczytać:

-Craig, jesteśmy w domu!-

-Czemu? Co tam jest napisane?- odpowiedziałem zdziwiony

-"Skład broni". Rozumiesz to? Mamy dostęp do składu broni Sowietów. Możemy mieć co chcemy. Rakiety? Masz! Karabiny? Proszę bardzo! Może i czołg by się udało tam znaleźć-

-Sądzisz, że my we czwórkę: Stary żołnierz bez nogi, lekarz, była pracownica biura i gość, który ciągle siedzi zamknięty w pokoju i nic nie robi ma szanse wykraść broń Sowietów? Jesteś niepoważny-

- Craig...Damy rade zbierzemy innych rewolucjonistów. Może i całą armie i wtedy zaatakujemy. To nie musi być jutro czy po jutrze. Ja w nas wierze...- Przerwał mi i schował kartę do kieszeni.

[28 marca 2059 roku, ok 21:00]

  Gdy wróciliśmy do schronu z jedzeniem i kartą byliśmy strasznie wycieńczeni. Maski przeciwgazowe są niezbyt wygodne, no ale w obliczu takiego promieniowania trzeba je nosić, o stroju ochronnym już nie wspomnę. 

  Kiedy Lena dowiedziała się o tym co przynieśliśmy zaczęła skakać ze szczęścia(choć wydaje mi się, że to bardziej z powodu karty i wizji "wielkiego rabunku" składu broni sowietów, niż z jedzenia, która ja targałem całą drogę). Dobra, ja idę spać, bo zaraz tu padnę. Nagle usłyszałem głos Leny:

- Dobrze Craig, ale jutro musisz mi w czymś pomóc- 

Warknąłem tylko i poszedłem do łóżka...

   

               



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 04, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Schron Numer 16Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz