Rozdział 7️⃣

153 27 0
                                    



BAEKHYUN

Obudziłem się, i pierwsze co zrobiłem, to sprawdziłem, czy nie dostałem jakiegoś sms'a lub czy nie było żadnego nieodebranego połączenia. Ten dupek Park nawet mnie nie przeprosił, żadnego znaku życia, no po prostu nic!

 Powiem wam, że naprawdę jestem zdołowany tym, że dałem się nabrać, że na niego czekałem, a on cały czas miał mnie głęboko w tym swoim zasranym dupsku. No ja nie mogę, jestem zły, ale muszę przyznać, że przede wszystkim jest mi przykro, bo można powiedzieć, że troszeczkę mi na nim zależało. Ale tylko troszeczkę, okej? Jednak wiem, że powinienem o tym po prostu zapomnieć. Nikt nie może się o tym dowiedzieć, a zwłaszcza Luhan. Mam nadzieje, że Chanyeol zachowa to dla siebie, bo jak nie, to wyśle na niego zaprzyjaźnione sebixy, pff. Wiecie, ma się te znajomości.

Dzisiaj był poniedziałek, czyli niestety koniec końców trzeba pójść do szkoły. Po porannych przygotowaniach, zgarnąłem plecak oraz zapakowane wcześniej śniadanie i ruszyłem w kierunku placówki. Nie miałem ochoty jechać samochodem, wolałem się przejść, w sumie dobrze mi to zrobi, bo mój dzisiejszy humor nie jest jakiś specjalny. Na szczęście droga do szkoły minęła mi szybko i bezpiecznie. Zaraz przy wejściu spotkałem Lu i chyba pierwszy raz się nie spóźniliśmy na naszą ulubioną fizykę. Taka ciekawostka, zazwyczaj przychodzimy piętnaście minut po dzwonku. Halo, poranna kawa się sama nie wypije, a bliskie położenie starbucks'a za bardzo kusi.

Pierwsze trzy lekcje minęły bardzo szybko. Kiedy nadszedł czas na lunch razem z Lu i Tao ruszyliśmy na stołówkę. Zajęliśmy nasze stałe miejsca i przystąpiliśmy to spożywania posiłku.

- Patrzcie kto nareszcie przyszedł do szkoły, tak dawno jej tu nie widzieliśmy - powiedział Tao.

Po tych słowach razem z Luhanem spojrzeliśmy w stronę drzwi wejściowych. Na stołówkę weszły dwie dziewczyny. Pierwsza z nich była niska, ubrana w szerokie jeansy i biały top, chyba w ogóle widziałem ją pierwszy raz, druga zaś była mi bardzo dobrze znana. Sowon, czyli najgorsza szmaciura chodząca po tym świecie. Spojrzałem na najlepszego przyjaciela. Widać było, że Luhan aż gotował się ze złości.

 Można powiedzieć, że Sowon była pierwszą miłością Lu. Niestety nie była zainteresowana wiązaniem się z nim. Jak się później okazało przez dość długi czas wykorzystywała go, aby tylko zbliżyć się, do Chanyeola. Nie wiem jak tak można, Luhan jest tak cudowną i wrażliwą osobą. Za każdym razem, kiedy o tym słucham mam ochotę jej ostro, eh nie będę się tak brzydko wyrażał.

- No i co, niech sobie przychodzi, ja osobiście mam ją głęboko w dupie - odparłem i powróciłem do spożywania posiłku.

- Niby ja też, ale muszę wam coś powiedzieć. - Spojrzeliśmy na Lu, który wydawał się być zakłopotany, sam nie wiem jak to określić, jego mina wyrażała dziwny grymas - Chodzi o Sowon i Chana. Oni byli wczoraj wieczorem u mnie w domu. Nawet dobrze słyszałem, co robili w nocy, wiecie co mam na myśli, w skrócie uzależnienie Tao. Wracając, rano, kiedy zszedłem na śniadanie, spotkałem Sowon. Była ubrana w koszule Chanyeola. Ugh, taka z niej suka, że ja nie mogę. Wiecie co? Zapytała mnie, czy za bardzo mi spać nie przeszkadzali. Myślałem, że ją zaraz walnę w tą pustą głowę w tamtym momencie. Najgorsze jest to, że Chan skończył z nią przed wyjazdem do Chin, a teraz znowu coś kręcą.

Nie mogłem uwierzyć, Chanyeol wczoraj nie przyjechał, bo lizał się ze swoją byłą laską. To chyba jakieś żarty. Zabije ją i jego też. Jak mogłem się tak dać tak omamić. Nie zostawię tak tego, nie ma mowy!

- Chłopaki, zaraz wracam, muszę wyrzucić mój lunch. - Nie czekając na ich odpowiedź ruszyłem w stronę Sowon. Im bliżej byłem, tym mocniej ściskałem swoją tackę w dłoni. Kiedy znalazłem się przed dziewczyną, przypadkowo poślizgnąłem się, przy okazji wypuszczając jedzenie z rąk. Jeszcze ciepły makaron ze szpinakiem wylądował na biuście brunetki. BINGO

- Co ty wyprawiasz!? Mógłbyś bardziej uważać. To najnowsza kolekcja, przygotuj lepiej portfel, bo zapłacisz za wszystkie brudne ubrania. - Sowon zaczęła wymachiwać rękoma we wszystkie strony. Wyglądało to przezabawnie. 

Strzał w dziesiątkę Baekkie.

- Tak mi przykro, mam nadzieje, że wszystko się dobierze, buzi. - Wysłałem jej całuska i wyszedłem. Cała stołówka nas oglądała, Lu i Tao patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczami. Po jakimś czasie w końcu do mnie dołączyli. Idąc przez korytarz słyszałem jeszcze krzyki Sowon, jaki to jestem niedobry, żałosny i jeszcze, że mój ostatni vlog był nudny! Pff szkoda tylko, że to był czysty przypadek.


***


Na szczęście do końca lekcji na nią nie wpadłem. Koniec z  niespodziankami na dzisiaj, powiedziałem do siebie i sięgnąłem po plecak. Razem z ostatnim dzwonkiem ruszyłem do domu. Luhan wrócił dziś wcześniej, a Tao miał jeszcze dodatkowy angielski, więc byłem skazany na siebie i mojego szofera. Jednak na parkingu szkolnym nie dostrzegłem znanego mi samochodu. Próbowałem się dodzwonić, jednak nikt nie odbierał. Dziwne. 

Nagle zza zakrętu wyjechało piękne, czarne BMW. Stanęło centralnie przede mną. Zza pleców usłyszałem znajomy głos - Sowon.

- Channie, przyjechałeś! - Krzyknęła w kierunku wysiadającego mężczyzny. 

Myślałem, że zaraz rzygnę. Oczywiście biegnąc w jego objęcia musiała mnie popchnąć, kurde. Dobrze, że złapałem równowagę na czas. Przez chwilę przyglądałem się ich dwójce. Kiedy dziewczyna chciała nacisnąć klamkę od samochodu, Chan zatrzymał jej rękę. Aha, to wcale nie jest podejrzane. Mężczyzna spojrzał się na mnie tym swoim pociągającym spojrzeniem, ono zawsze na mnie działało, jednak nie tym razem. Pokazałem mu mój kochany środkowy palec i odwróciłem się w przeciwną stronę. Chanyeol zaś podszedł do mnie i stanął na przeciwko.

- Baek musimy porozmawiać - chyba pierwszy raz widzę go z taką powagą na twarzy.

- Nie mamy o czym. - Odparłem.

 Jednak Chan był upartym typem. Złapał mnie za rękę i siłą wciągnął na miejsce pasażera (oskarże go kiedyś o porwanie,  zobaczycie). Popatrzyłem na Sowon stojąca przy samochodzie. Jej mina była bezcenna. Chanyeol coś tam do niej krzyknął, jednak nie usłyszałem, bo ten głupek zamknął mi drzwi. Po chwili siedzieliśmy razem w jego samochodzie. Czułem się źle. Zranił mnie, a ja jak zawsze nie stawiałem oporu. Cały Wu Baekhyun.

- Baekhyun przepraszam, to naprawdę nie tak jak myślisz, mnie i Sowon nic już nie łączy. Wczoraj dałem się nabrać. Poszedłem na imprezę, choć nie powinienem. O naszej randce pamiętałem cały czas. Niestety w pewnym momencie tak mi zaschło w gardle, że musiałem się czegoś napić. Do soku, który zamówiłem ktoś dorzucił narkotyk. Po prostu straciłam nad sobą kontrolę i rano obudziłem się nie pamiętając nic. Sehun pomógł mi pozbierać wszystkie  zdarzenia z ostatniego wieczoru. Naprawdę zależy mi na tobie Baek. Mam dla ciebie propozycje. Jeżeli oczywiście się zgodzisz, to chciałbym zaprosić cię na naszą pierwszą, oficjalną randkę. Tu i teraz. Co ty na to? Baekkie, proszę, daj mi ostatnią szansę.










































the way you smile #chanbaekWhere stories live. Discover now