rozdział 12 the end

61 6 6
                                    

Stałem przed wejściem do parku czekając na Miriel. Dziewczyna spuźniała się już dobre 10 minut. Zwykle tak nie robiła. Mozliwe , że tak już mają wszyskie dziewczyny. Westchnołem. Napisałem do nie , że jesli się nie zjawi w ciągu 5-10 minu to wracam. Nie miałem zamiaru tu marznąc i sie dodatkowo przeziębic. Usłyszeałem za soba szybkie kroki. Odwruciłem się w i ch strone. Zza rogu wyszedł dobreze mi zany i obecnie znienawidzony blondyn. Juz miałem sie wycofywac kiedy mnie zauwazył i podbiegł w moja strone.

-Prosze zaczekaj - powiedział zdyszany.

-Po co? Mam się teraz z kimś spotkac i niemam czasu. - odezwałem się ozięble.

-Wiem miałes się spotakć z Miriel ale to przykrywka - po[patrzyłem na niego ze zdziwieniem.

-Co masz na mysli? - zapytałem

- Poprosiłem ja o zorganizwanie tego spotakanie bo wiedziałem , że jej nie odmówisz. Gdybym jak zadzwonił nawet byś nieodebrał - powiedział z lekkim usmiechem.

-W takim razie niemam po co tu sterczec wracam do odmu.

- Prosze zaczekaj. Wysłuchaj chocisz tego co mam do powiedzenia. Nieważne czy mi uwierzysz czy nie. - powiedział z powazna miną.

Iśc z im czy nie? Niemam ochoty ale z drugiej strony ciekawe co powie.... I tak niczym się nie wybroni. Skinołem mu głową na znak zgody. Odrazu sie rozpromienił i pociągnol mnie w nieznana mi strone. Kilka minut puxniej siedzieliśmy w jednej z kawiarenek. Nie była to ta sama gdzie byłem z Nanael co mnie ucieszyło. Usiedliśmy w koncie pomieszczenia w ustronnym miejscu. Zamwilismy coś ciepłego do picia i jedzenia. Mara od razu oświadczyło mi , że to on płaci. Nie buntowałem się. Wy czasie kiedy wyczekiwalismy na zamówienie trwała między nami napieta cisza , której żadne z nas nie chciało przerywac.

-Więc co chcesz mi powiedzieć ? - jako pierwszy przerwałem cisze.

-Na poczatku chce cię szczerze i mocno przeprosisić chocisz wiem , że niemam co liczyć na wybaczenie. - zrobił krudka pałze - dowiedziałem się od twojej siosty co ci zrobiłem i ...... i ..... niewiem co powiedzieć. Nie chciałem , żeby do tego doszło. - powiedział z smutkiem w głosie.

Cały czas miał spuszczoną leko głowe jednak byłem w sytnie zobaczyć jego oczy. Nie kłaamał. Nie wiedziałem czy mu współczuc czy nie. Wybaczyc czy nie. Powiedziec o swoich dawnych uczuciach a może lepiej nie. Tyle myśli tak mało czasu na odpowiedź.

Kiedy tak się zastanawiałem klnerka przyniosła nasze zamówienia. Powoli upiłem łyk gornącej czekolady.

-Nie jestem w stanie powiedziec czy ci wybacze czy nie - zrobiłem pałze ai upiłem łyk napoju a na jego tważy malował sie starch - do puki nie odpowiesz mi na pewne pytanie.

-Odpowiem na co zechcesz - powiedział z iskierka nadzieje w oczach.

- Czemu to zrobiłeś ?- zaytałem patrząc mu prosto w oczy.

Zamilk na kilka minut. W jego ochcach widziałem , że mysli nad doborem sów jak i nad tym co che powiedzieć.

- To nie była moja wina..... nie byłem świadomy tego co robie.

Liczyłem na ciekwasza odpowiedź typu ,,- bo tak" , ,,A żeby było zbawanie" itp. A tu takie coś. Miałem go dość a raczej tej przesdanie miłej części jego. To mi do demona nijak nie pasowało. To samo słowa skrucha i szczerość. Denerwowało mnie to , że nierozmiałrm co nim kieruje.

Bez słowa wsstałem i wyszedłem z lokalu. Przez pierwsze 5 minut Blondyn siedział w szoku poczym jak z procy pobiegł za mną. Stanołem na chwile. Za sobą usłyszełam jego wołanie.

-Zaczejkaj powiedziałem coś nie tak? Nadal jesteś za zły? - zapytał.

-.......Zły do końca nie jestem. Czuje się bardziej smutny i skrzywdzony .Ale nadal męczą mnie dwie rzeczy. - powiedziałem.

-Jakich?

- Po pierwsze czemu jesteś dla mnie miły i mnie przepraszasz? W końcu jestem Aniołem a ty Demonem!!! - krzknołem na niego - A po drugie czemu mnie poprzednio zgwałciłeś? Przyciesz nie jestem jakąś twoja zabaweczką!! Raz traktujesz mnie delikatnie a raz nie. Zchowujesz się jakyś był jedną wielką sprzecznością!! - wykrzyknołem chcąc już to z siebie wydusić. On wytrzeszczył oczy i otwozył usta ze zdiwienia. Po chwili zakrtył je ręką.

- Jestem mił i delikatny bo..... cię lubie i to bardzo. A ten ..... incydent .... ja ..... cholera - zrobił pałze i się zarumienił -podobasz mi się ........ a przez to , że ktos dosypał mi czekoś do piwa niepanowałem nad sobą ,przez co emocje i zondze wzieły góre. Naprawed mi przykro nie chciałem cię skrzywdzić . - przez cały czas patrzyłem się na niego jak ciele na malowane wrota.

Dopiero po dłuższej chliwi dotarło do mne co mówi. Ja mu się podobam ? Niechciał zrobić mi krzywdy ? Momentalnie spaliłem buraka na tważy zakrywając dłońmy. Czułem jak serce wali mi jak szalone. Uczucia , które chciałem zdusic zaczeły powracac ze zdwojoną siła. Zaczołem czuć szczeście, radość , że ....... ma podobne uczucia ?

- Ej wszystko w porządku ? - zapytał przybliżając się do mnie.

Pod wpływem impulsu zabrałem ręce z tważy i marszcząc lekko brwi popatrzyłem na niego. Chcialemw tej chwili byc na niego zły ale nie mogłem. Chile puźniej belikanie sie uśmiechnołem i wykorzystując jego zszokowanie mocno przytuliłem się do niego i obiołem w pasie. Chłopak stał przez chwile nieruchomo a ja lekko zachichotałem. Wraz z moim smiechem otrząsnoł się ze zdziwienia. Po czym ogłaskał mnie po głowie i też przytulił. Staliśmy tak rzez dłuższą chwile dopuki moja komurka nie zapiszczała dająć do zrozumienia , że dostałem wiadomość. Zpewne od Rin albo Miriel. Odsunołem sie od niego i zeknołem na wiadomość.

Miriel:

-I jak pogodziliście się?

Zasmiałem się. Wywołałao to zdziwiona mine u blondyna. Pokazałem mu wiadmomośc. Po chwili również się zasmiał.

-To w końcu jak? Twoje zachowanie odbierac jako odwazjemnie uczuc czy... - nie pozwoliłem mu dokończyć i pocałowałem go delikanie. Blondyn chwycił mnie w pasie i delikatnie pogłębił pocałunek. Trwaliśmy tak przez kilka minut.

-Potrzeban ci nadal odpowiedź bo to chyba dało ci jasno do rozumienia - powiedziałem z usmiechem.

-Nie nie musiasz chociasz licze na powturke - powiedział przybliżając się.

Odwazjemniłem usmiech poczym pozoliłem mu sie pocałowac. Nagle komurka poraz kolejny zawibrowała. Wrknołem zirytowany.

Bez namysłu czy też jakiego kolwiek patzrenia na wiadomośc odpisałem przyjaciułce.

Ariel:

-Zdecydowanie TAK!! I weź nie pszekszkadzaj.

Nie pokazałem niebiesookiemu wiadomości. Zbytnio mie to peszyło , bolało mnie jedynie to , że tak łatwo mu wybaczyłem. ,,Serce nie sługa nie można mu rozkazywać" mawiają i chyba sie z tym zgodze. Milość jest faktycznie ślepa , oby to nie był syndrom sztokcholmski.

Rozmawialiśmy jeszcze przez chwile po czym wrucilismy do domu. Podrodze napisałem do Rin żeby przywiozła moje walizki. Niewiem czy to nie zaszybko ale dam mu druga sznse. Tym razm niecj ją dobrze wykorzysta.

___________________________________________________________________________________

I oto koniec xD ale szczerze meczące było pisane tego. Za jakiś czas pojawi się remake tej historii ze zmienioną fabułą i nowymi postaciami.


Od początku coś było nie tak | YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz